Śmiertelny wypadek z udziałem pijanego kierowcy
W piątkowe popołudnie doszło do tragicznego wypadku. Na jednej z dróg w Borzęcinie pijany kierowca wjechał w dwóch nastolatków, którzy na chwilę wyszli do sklepu.
- Usłyszałyśmy pisk opon, huk, wybiegłyśmy, bo to brzmiało, jakby samochody na siebie wpadły – relacjonuje Elżbieta, jedna z mieszkanek Borzęcina Górnego.
Hałas zerwał mieszkańców z domów. Świadkowie natychmiastowo zareagowali i wybiegli na ulice. Wówczas dostrzegli, że jednego z nastolatków (Radka) ktoś już opatrywał. Tymka nie było. Jak się okazało, siła uderzenia wyrzuciła chłopca z chodnika. Jego ciało odnaleziono za płotem sąsiada.
- Zobaczyliśmy czerwone buty i rower. W panice zaczęliśmy biegać, szukać dziecka. Wszyscy zaczęli biegać po okolicznych polach. W końcu okazało się, że go przerzuciło go przez płot sąsiada. (…) Chłopak utknął przy drzewie. Było widać, że nie żyje - mówiła wstrząśnięta mieszkanka Borzęcina.
Wedle opinii mieszkańców, drugi chłopiec miał więcej szczęścia. Z urazami przewieziono go do jednego z warszawskich szpitali. W dniu wypadku zauważono tylko, że jest przerażony i ma ranną nogę. Świadomy wypadku zaczął dzwonić do kolegi, by pomoc w jego poszukiwaniach. Wówczas nie wiedział, że Tymoteusz nie żyje.
- Stan chłopca możemy określić jako średni. Jest stabilny, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, natomiast doznał dużej ilości drobnych obrażeń plus kilka poważniejszych, które musimy jeszcze obserwować – powiedział dr Michał Buczyński z Dziecięcego Szpitala Klinicznego UW w Warszawie.
Wiadomość o śmierci kolegi wstrząsnęła Radkiem. - Dla niego jest to potężny szok, dopiero zaczął wakacje, a stracił kolegę - dodał dr Michał Buczyński.
Pijany kierowca rozmawiał ze świadkami wypadku
Kierowca, który spowodował wypadek to 26-letni mieszkaniec Borzęcina. Jak się okazuje, zaledwie kilka miesięcy wcześniej otrzymał prawo jazdy. Nic nie tłumaczy jednak faktu, że mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Według świadków na pierwszy rzut oka nie wyglądał jednak na nietrzeźwego. Po wypadku wystraszony, wyszedł z auta i rozmawiał z ludźmi, a także zaangażował się w poszukiwania Tymoteusza. Winą obarczał również kierowcę nissana, który rzekomo odjechał z miejsca i pojawił się tuż przed przyjazdem funkcjonariuszy. Policja, wykonując rutynowe badanie, wykryła w wydychanym powietrzu 26-latka aż trzy promile alkoholu.
- Miał trzy promile, a stał tu z nami i rozmawiał, my nie odnieśliśmy wrażenia, że on jest pijany, póki się nie zbliżyliśmy i nie poczuliśmy od niego alkoholu, to znaczy, że on musiał pić już kilka dni - mówił jeden z mieszkańców Borzęcina. Jak twierdzi, to nie był samochód 26-latka. - On tylko został poproszony o przejechanie z jednego miejsca w drugie - stwierdził.
Ustalenia policji są następujące. Rozpędzony samochód sprawcy wypadku wyprzedzając nissana, zjechał z jezdni i uderzył w dzieci poruszające się chodnikiem. BMW uderzyło w nastoletnich rowerzystów, doprowadzając do śmierci jednego z nich.
Jaka kara spotka pijanego kierowcę? W sobotę sąd zadecydował o zastosowaniu aresztu wobec zatrzymanego.
- Podejrzany nie kwestionuje samego swojego udziału w zdarzeniu, złożył wyjaśnienia, natomiast ze względu na etap postępowania, nie chciałbym ani przytaczać ich treści, ani w żaden sposób ich komentować – mówił Krzysztof Sakowski z Prokuratury Rejonowej w Pruszkowie.
Więcej przeczytasz na tvn24.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Duża sieć komórkowa zapowiada kolejne zmiany. Może być konieczna wymiana telefonu
- Nie każdy wie, że może dostać 600 złotych od państwa. Co trzeba zrobić?
- Nowa metoda oszustwa "na lekarza". Na co uważać, by nie stracić pieniędzy?
Autor: Nastazja Bloch
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Arctic-Images/GettyImages