Skandal w radomskiej szkole. Nauczycielka miała zlecić pobicie ucznia

Skandal w radomskiej szkole. Nauczycielka miała zlecić  pobicie ucznia
Skandal w radomskiej szkole. Nauczycielka miała zlecić pobicie ucznia
Źródło: GettyImages/Geo Piatt
Pracująca w Zespole Szkół Samochodowych w Radomiu nauczycielka miała pożyczać pieniądze zarówno od rodziców, jak i uczniów, a później nie chciała ich oddać. Gdy ktoś zgłosił sprawę do dyrekcji, kobieta miała stwierdzić, że zrobił to jeden z jej wychowanków, a potem prosić uczniów, żeby w parku, z dala od kamer, "wytłumaczyli" mu, że na wychowawczynię nie donosi.
DD_20250910_Szkola
Szkolna dyskryminacja, czyli odrzucenie z grupy
Źródło: Dzień Dobry TVN

Miała pożyczać pieniądze od uczniów i rodziców

Jak przekazała Gazeta Wyborcza, sprawę bada prokuratura.

- To był szok. Rozmawiałam z synem. Nie był u dyrekcji z żadną skargą na M., w ogóle nie wiedział, o co chodzi - tłumaczyła mama chłopca, którego pobicie miała zlecić nauczycielka w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Nauczycielka podżegała do pobicia ucznia?

Jak czytamy w TVN24, matka chłopca powiedziała, że pożyczyła kobiecie 960 zł, ponieważ ta oznajmiła, że ma nowotwór i nie ma środków, by zapłacić za badania. Po licznych przypomnieniach, wychowaczyni oddała 600 złotych. Ktoś jednak poszedł na skargę do dyrektora.

Wówczas nauczycielka miała oskarżyć nastolatka, że to on na nią doniósł. Według arytkułu GW, kobieta miała poprosić kilku uczniów, by po zakończeniu roku szkolnego spotkali się z kolegą w parku. Uczniowie potraktowali to jako sugestię, by pobić chłopaka, choć słowo "pobicie" nie padło wprost.

Uczniowie poinformowali innych nauczycieli o poleceniu, które dostali. Okazało się też, że to nie ten chłopiec doniósł na Magdalenę M.

GW rozmawiała z kilkoma nauczycielami z tej szkoły. Mówili, że kobieta nie ma nowotworu. Rodzice uczniów mówili też m.in. o zbieraniu przez wychowawczynie pieniędzy na podręczniki, których nigdy nie zobaczyli czy zbieranie środków na radę rodziców, które nigdy do rady nie trafiły.

Dyrektorka szkoły w rozmowie z GW przekazała, że przeprowadziła rozmowę wyjaśniającą z nauczycielką i udzieliła jej "pouczenia dotyczącego przestrzegania obowiązującego w szkole regulaminu wycieczek". Dodała, że szkoła nie prowadzi wobec niej postępowania dyscyplinarnego, ponieważ dotychczas nie wpłynęły na nią formalne skargi czy udokumentowane dowody.

Śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód

- Śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Dotyczy czynu z artykułu 228 paragraf 1 Kodeksu karnego polegającego na przyjmowaniu korzyści majątkowych przez nauczyciela od uczniów oraz ich rodziców - przekazała w rozmowie z tvn24.pl prokurator Aneta Góźdź, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Radomiu.

Wspomniany przepis przewiduje karę od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.

- Zachowania, o których mowa miały mieć miejsce w okresie od września 2023 do maja 2025 roku. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył rodzic jednego z uczniów. W ramach śledztwa badany jest też wątek o podżeganiu do pobicia - dodała prokurator.

Jak poinformowała "Wyborcza", Magdalena M. jest od września na rocznym urlopie dla poratowania zdrowia.

Więcej przeczytasz w TVN24.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości