Kobiety i ich rola w historii: "Wychowane do skromności i cichości"
Luiza Bebłot, redaktorka serwisu Dzień Dobry TVN: - Dlaczego nie uczymy się o kobietach na lekcjach historii?
Anna Kowalczyk, autorka książki pt. "Brakująca połowa dziejów": - Ponieważ poznajemy głównie historię polityczna i militarną. Jesteśmy uczeni o przeszłości tak, jakby była niemal wyłącznie pasmem decyzji polityków i przywódców wojskowych, ciągiem bitew, wojen i traktatów. A skoro tak zwykle wygląda wersja dziejów, które nam serwują podręczniki i inne źródła wiedzy historycznej, to nie może ona siłą rzeczy zwierać zbyt wielu bohaterek. Bo kobiety w polityce aż do początków XX wieku stanowiły rzadkie wyjątki, w wojsku też ich nie było prawie zupełnie.
- Ale historia to przecież nie jest tylko historia wojen i wojskowości.
- Oczywiście, ale każdy kto pamięta swoje lekcje historii wie, ile czasu poświęcano na genezę, przebieg i skutki rozmaitych wydarzeń politycznych i militarnych, a ile na dzieje gospodarki, kultury, nauki, życia prywatnego, codzienności, obyczajów i tego wszystkiego, co nie dzieje się w sferze politycznej i publicznej. A historia kobiet to jednak głównie historia tego, co się działo poza sferą publiczną. Oczywiście życiorysy tych nielicznych, wybitnych, niezwykle zdeterminowanych kobiet, którym się udało do niej przebić, doczekują się powoli uznania i upamiętnienia. Ale to też przeważnie są przedstawicielki wyżyn społecznych, bo żeby przełamywać bariery, trzeba mieć odpowiednie zasoby – finansowe i mentalne.
Historia, której jesteśmy uczeni, nie jest więc w żaden sposób "obiektywna", a już na pewno nie jest zrównoważona, jeśli chodzi o jej bohaterów i bohaterki, klasy społeczne czy różne sfery życia. Dotyczy głównie historii elit i ludzi, którzy dysponowali władzą i pieniędzmi. Bo to władza i pieniądze pozwalają zapewnić sobie miejsce w historii oraz dają poczucie, że nasza historia i dokonania w ogóle są warte utrwalenia w ludzkiej pamięci. Kobiety przez całe wieki takiego poczucia nie miały. Nawet jeśli dokonywały rzeczy ważnych, to wychowane do skromności, cichości i "niepchania się na afisz", często nie dbały o to, żeby ich archiwa przetrwały a zasługi zostały uznane i docenione. Historia jest też w dużej mierze tym, co badają historycy. A historycy badają dostępne źródła.
Brakująca połowa dziejów
Kobiety jako tło: "Mijają lata, niewiele się nie zmienia"
- Do części źródeł pozostawionych przez kobiety historykom udało się dotrzeć. Dzięki temu niektóre panie trafiły na karty podręczników. Warto zwrócić przy tym uwagę na to, w jaki sposób są tam przedstawiane. Tak samo, jak mężczyźni?
- Zupełnie inaczej. Dużo częściej są bezimiennymi bohaterkami tła, anonimowymi "robotnicami", "społeczniczkami", "łączniczkami i sanitariuszkami". A nawet gdy pojawiają się, na przykład na ilustracjach, nie są podpisywane. Słynny przykład to portret Jana III Sobieskiego z całą rodziną, a więc z żoną, córkami i synami podpisywany "Król Jan III Sobieski z synami". Albo zdjęcia sprzedawczyń sklepowych w rozdziałach podręczników o PRL-u podpisywane: "Puste półki w sklepach". To się ciągle zdarza. Świetnie to udokumentowały autorki projektu "Niegodne historii", który przed kilku laty badał skalę nieobecności kobiet w podręcznikach. A ostatnio zespół Gazety.pl w swoim projekcie "Historia bez Polki". Mijają lata, niewiele się nie zmienia w tej materii.
- Jednak nawet o tych, które miały doniosłe zasługi, pisze się inaczej niż o męskich bohaterach. Dlaczego tak się dzieje?
- Głównie pisze się o nich przez pryzmat tego, jak wyglądały – czy były piękne, czy też "nie grzeszyły urodą". Podkreśla się to, czyimi były żonami, córkami czy siostrami, a umniejsza ich sprawczość i znaczenie indywidualnych przymiotów charakteru. Docenia się te ich cechy, które zwyczajowo przypisywane są kobietom, jak dobroć, łagodność, troskliwość, a często pomija się inne aspekty ich temperamentu, które w stereotyp się nie wpisują.
Np. o królowej Jadwidze Andegaweńskiej czytamy głównie, że była święta i dobra, powtarzamy legendę o pantofelku, który niby zdjęła i ofiarowała biedakowi. A rzadko wspominamy o dobrze udokumentowanych faktach jak ten, że poprowadziła zbrojną wyprawę na Ruś, albo wylobbowała u papieża powstanie wydziału teologicznego na Akademii Krakowskiej, czym podniosła tę uczelnię z upadku. I że zostawiła jej w spadku swoje klejnoty i dzięki czemu udało się ją odnowić i uczynić ważnym ośrodkiem naukowym ówczesnej Europy. Najlepszym tego dowodem jest to, że uczelnia nazywa się do dziś Uniwersytetem Jagiellońskim, po… mężu Jadwigi.
Dlaczego nie ma kobiet w podręcznikach historii: "Przekonanie, że się do czegoś nie nadają"
- Gdyby to od Pani zależała podstawa programowa i treść podręczników, którą z postaci kobiecych umieściłaby w nich jako pierwszą? Jakie inne nazwiska by się pojawiły? O których Polkach powinny się uczyć dzieci w szkołach?
- Niedawno stworzyłam taki "pańteon" na potrzeby projektu „Patronki” , ale myślę, że oprócz przypominania wybitnych bohaterek, bardzo ważne jest równoczesne pokazywanie złożonych procesów społecznych, politycznych czy związanych ze sferą religii, które kobietom uniemożliwiały zaistnienie w tych wszystkich dziedzinach. Dzisiaj się nie zastanawiamy, dlaczego nie było aż tylu wielkich artystek, polityczek albo wynalazczyń. A to jest nawet ważniejsze, niż pokazanie, że jednak się zdarzały nieliczne, które odnosiły sukcesy mimo przeszkód.
Tak istotne jest więc tłumaczenie, jak to się stało, że było ich tak mało i dlaczego nie mogło ich być więcej. Przykłady przywódczyń politycznych, artystek czy naukowczyń pozbawione tego kluczowego kontekstu, są traktowane jako "wyjątki potwierdzające regułę". A ta reguła – jeśli nazwać rzeczy po imieniu – to wiara, że kobiety nie są zdolne do wielkości. Bo przecież, gdyby były, to by było ich więcej. Tymczasem znajomość warunków, w jakich kobiety żyły, poznawanie uświęconych tradycją przekonań na temat "kobiecej natury", wiedza o barierach prawnych i obyczajowych, które uniemożliwiały kobietom edukację czy działalność publiczną, jest kluczowa dla zrozumienia źródeł dyskryminacji kobiet również współcześnie. Przekonanie, że kobiety się do czegoś nie nadają, bo przeszkadzają im ich naturalne, biologiczne czy "dane od Boga" predyspozycje, to stereotyp, który na nas ciągle wpływa.
Wciąż niestety dyskutujemy, czy kobiety mogą być równie dobrymi kardiochirurgami, co mężczyźni albo czy mogą pilotować myśliwce, rządzić państwami, być liderkami ruchów społecznych. Co najsmutniejsze w tym wszystkim – posługujemy się takimi argumentami, jakimi posługiwano się sto, dwieście i pięćset lat temu. Cała ogromna wiedza medyczna, psychologiczna i socjologiczna jednak wciąż nas nie przekonały, że to nie płeć biologiczna determinuje nasze życie i zdolności w największym stopniu, tylko cały szereg innych czynników. Myślę, że pora skupić właśnie na tym.
Brakująca połowa dziejów: "Nic tu nie odwieczne ani dane raz na zawsze"
- Dyskusja na temat roli kobiet w dziejach świata wydaje się nie mieć końca. Dowodem na to jest chyba m.in. to, że powstaje druga część "Brakującej połowy dziejów". Czego będzie dotyczyć nowa książka?
- Ona będzie chyba jeszcze bardziej "brakująca", niż pierwsza, bo dotyczy całej sfery prywatności i cielesności, o której podręczniki milczą już niemal zupełnie. A przypadku kobiet jest ona szczególnie istotna i w dużej mierze do dziś determinuje nasze możliwości we wszystkich innych dziecinach życia. Przyjrzenie się historii ciała, seksualności, sfery rodzinnej i prywatnej jest kluczowe dla zrozumienia sytuacji i pozycji kobiet tu i teraz. Odwieczne przekonanie, że biologia/natura czy powołanie do małżeństwa, macierzyństwa i opieki są dla kobiet "ustawieniem domyślnym" i cała reszta życiowej aktywności powinna być temu podporządkowana - to jedna z praprzyczyn dyskryminacji.
- Jak można zmienić to przekonanie?
- Dlatego właśnie jest dla mnie bardzo ważne prześledzenie i pokazanie tego, jak poglądy na temat rodziny, macierzyństwa, seksualności kobiet ewoluowały, jak zmieniało się postrzeganie kobiecego ciała i umysłu. Choćby historia sportu i mody pokazują jak w soczewce, że nic tu nie jest odwieczne ani dane raz na zawsze. Czasem niemal z dnia na dzień, to co było niemożliwe, nieprzyzwoite i niedopuszczalne, stawało się możliwe i pożądane. Także kluczowe dla współczesnych Polek dyskusje, jaki powinien być zakres ich praw do decydowania o swojej seksualności czy rodzinie, o tym mieć dzieci, czy nie. Kiedy, w jakiej liczbie i na jakich zasadach. Czy zawierać związki małżeńskie, albo czy się rozwodzić – to są wszystko ważkie życiowe kwestie, które od wieków podlegają negocjacjom i zmianom.
Zdaje się nam czasem, że stale na lepsze, że zakres wolności kobiet sukcesywnie się zwiększa. To nieprawda, czego najlepszym dowodem jest odbieraniem Polkom w ostatnich latach kolejnych praw. Więc niestety, nie możemy odtrąbić końca historii kobiet. Wracamy właśnie do punktu, w którym znowu trzeba walczyć o te prawa na ulicach. Po tym, jak emancypantki wywalczyły nam równość w kodeksach i ustawach, my musimy dziś walczyć o ich respektowanie, bo nic już nie jest oczywiste. Na szczęście także coraz więcej mężczyzn rozumie, że to nie jest tylko walka kobiet. Równe prawa i szanse są w interesie nas wszystkich.
Kiedy kobiety stają się "niewidzialne". Zobacz wideo:
"Książka na dzień dobry"
Czytanie rozwija wyobraźnię, pozwala nam na chwilę zapomnieć o otaczającej rzeczywistości, stać się kimś innym, przenieść w odległe epoki i nieznane regiony. To dla wielu osób ulubiony i najprzyjemniejszy sposób spędzania czasu. Niektórzy nie wyobrażają sobie dnia bez przeczytania choćby kilku stron.
Na rynku wydawniczym codziennie pojawia się mnóstwo nowych książek. Które warto czytać? Po jakie tytuły sięgnąć? Do których lektur z sentymentem wrócić po latach? Na których autorów zwrócić uwagę? Rozmowy z pisarzami - o książkach i nie tylko - pojawiać się będą na stronie Dzień Dobry TVN w każdą sobotę. Autorką cyklu "Książka na dzień dobry" jest Luiza Bebłot.
Zobacz też:
Autor: Luiza Bebłot