Tata Martyny Wojciechowskiej nie żyje
W lutym Martyna Wojciechowska podzieliła się z fanami smutną informacją. Wyznała, że odszedł jej tata Stanisław.
- Czuję wielki smutek, że już nigdy Cię nie zobaczę i nie przytulę. Choć mam 50 lat to zawsze, kiedy przyjeżdżałam do domu w Izabelinie, siadałam Ci na kolanach jak mała dziewczynka (choć przecież Cię przerosłam) i się tuliłam, a Ty gładziłeś mnie po plecach i mówiłeś, że jestem wyjątkowa i że ze wszystkim sobie poradzę. I jak bardzo mnie kochasz. A wtedy od razu się wzruszałeś i zaczynałeś płakać. Pamiętasz? - napisała podróżniczka w pożegnalnym wpisie.
Telewizyjna gwiazda podkreśliła wówczas, że choć śmierć rodzica jest dla niej bolesnym doświadczeniem, to mimo wszystko chce pozostać dobrej myśli, bo jest wdzięczna, że mogła spędzić z tatą tyle pięknych lat.
- No więc czuję smutek, żal, ale mam w sobie też dużo spokoju i myślę sobie, że to był już Twój czas, żeby przejść na drugą stronę. Że przeżyłeś 90 wspaniałych lat i potrzebowałeś już po prostu odpocząć - podsumowała Wojciechowska.
Martyna Wojciechowska wspomina tatę
Początek listopada to bardzo melancholijny i refleksyjny moment w roku, kiedy odwiedzamy groby bliskich i wspominamy ich. Martyna w mediach społecznościowych przyznała, że to pierwszy "dzień zmarłych" bez jej taty.
- Tęsknię. Za Jego głosem. Za niesłabnącą energią. I za tym, że zawsze wierzył, że dam radę. Nawet kiedy ja sama w to wątpiłam. Całe życie pokazywał mi, że świat jest po to, żeby go poznawać, że odwaga to nie brak strachu, tylko działanie mimo niego. To dzięki Niemu nauczyłam się patrzeć dalej, ruszać w nieznane i nigdy nie tracić ciekawości - napisała prowadząca program "Kobieta na krańcu świata".
Wojciechowska podzieliła się też refleksją na temat przemijania.
- Śmierć nie kończy miłości. Tylko zmienia jej formę. Miłość zostaje we wspomnieniach o tych, których się kochało. W wartościach, które przekazali. Są tutaj wciąż z nami, dopóki pamiętamy. Tatku, dziękuję Ci za wszystko. Za to, kim jestem i za to, kim jeszcze odważę się być. I tak sobie myślę dzisiaj, że największym aktem miłości dla tych, którzy odeszli, jest żyć pełnią, nie odkładać niczego "na potem" i być dobrym człowiekiem. Każdego dnia. Nigdy nie wiesz, z jakim problemem mierzy się osoba, która mijasz na ulicy, na korytarzu w pracy czy szkole. Dlatego bądźmy dla siebie życzliwi - zaznaczyła Martyna.
Zobacz także:
- Martyna Wojciechowska o dramacie dziewczynek. "12 milionów zostaje wydanych za mąż"
- Martyna Wojciechowska uhonorowana medalem. "To wyjątkowe odznaczenie"
- Martyna Wojciechowska zdradziła, jak wygląda codzienność baletnic z Peru. "Czasami nie mają wody"
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Wodzyński/East News