Trąba powietrzna zniszczyła rodzinny dom zwycięzcy "MasterChefa". "Próbowałem nie dać po sobie poznać, że się boję"

zniszczone budynki
Trąba powietrzna zniszczyła dom rodzinny Grzegorza Zawieruchy
Źródło: archiwum prywatne Grzegorza Zawieruchy
Okrutny żywioł dotknął położoną pod Kielcami miejscowość, w której wychowywali się Grzegorz i Rafał Zawieruchowie. - Zaczęło trząść całym budynkiem. W życiu czegoś takiego nie słyszałem, na filmach nie widziałem. Mama zaczęła płakać, młodszy syn spał, a starszy był jak sparaliżowany - wyznał w rozmowie z redaktorką Bereniką Olesińską jeden z popularnych braci.

Grzegorz Zawierucha to zwycięzca programu "MasterChef", ekspert kulinarny Dzień Dobry TVN oraz brat aktora Rafała Zawieruchy. Na łamach naszego serwisu opowiedział o rodzinnej tragedii, której w miniony weekend (13-14 lipca 2024 r.) był naocznym świadkiem. Przez dom, w którym mieszkają rodzice mistrza kuchni, przeszła trąba powietrzna. Straty są ogromne, co widać na załączonych do naszego artykułu zdjęciach z prywatnego archiwum kulinarnej gwiazdy.

Dalsza część tekstu poniżej.

Trąba powietrzna zniszczyła dom rodzinny Grzegorza Zawieruchy
Trąba powietrzna zniszczyła dom rodzinny Grzegorza Zawieruchy
Źródło: prywatne archiwum Grzegorza Zawieruchy

Przypadek uratował bliskich Grzegorza Zawieruchy

Grzegorz Zawierucha w ostatnich dniach musiał zmierzyć się ze strachem o bezpieczeństwo członków swojej rodziny. - To taki splot nieszczęśliwych wydarzeń u nas. Mojej żonie zmarł dziadek. Pojechała na pogrzeb do Koszalina i miała wrócić w sobotę wieczorem do Warszawy, i rano w niedzielę mieliśmy jechać do Kielc do mojego domu rodzinnego, bo tam nasz młodszy syn był na wakacjach u dziadków. Ale w sobotę tak siedzę ze starszym synem i mówię: "Chodź, pojedziemy do dziadków dzisiaj, bo Marcelek [młodszy z braci - przyp. red.] siedzi tam sam. Pojedziemy i coś sobie z nim porobimy, a mama dołączy do nas jutro" - opowiada w dziendobry.tvn.pl zwycięzca 8. edycji "MasterChefa".

Znany z ekranów telewizorów mistrz kuchni zadzwonił więc do żony i poinformował ją o zmianie planów, a następnie udał się w stronę Kielc. - To był mega przypadek i szczęście w nieszczęściu, bo gdyby nie to, rodzice byliby sami w domu z moim czteroletnim dzieckiem. Tata jest po zawale, mama też z problemami z sercem, więc oni by tego nie przeżyli. To by był zupełnie inny wymiar. Ja już nawet nie chcę o tym myśleć, co by było. Mama mówi, że nie wie, jak to wyjaśnić, że przyjechaliśmy już w sobotę - zaznacza Grzegorz Zawierucha w rozmowie z redaktorką Bereniką Olesińską.

Kielce. Trąba powietrzna zniszczyła dom rodzinny Zawieruchów

Nic ponoć nie zwiastowało, że tego dnia dojdzie do prawdziwego pogodowego armagedonu. Goszczący często w Dzień Dobry TVN ekspert kulinarny poszedł wraz z dziećmi na spacer, odwiedził siostrę, a następnie do późnych godzin nocnych przygotowywał dania na niedzielny obiad. To właśnie wtedy, po godz. 2:00 stanął oko w oko z potężnym żywiołem. - Nie dostałem żadnego alertu. Nic, kompletnie, żadnego ostrzeżenia. Może to się w momencie zrodziło, bo później pisali, że to superkomórka burzowa przeszła - analizuje z perspektywy czasu.

Podszedłem do okna. Niesamowity huk od gradu, jasno było od błysków, jakby ktoś spawarkę włączył. Dziwny dźwięk, po prostu taki nie do opisania. I zaczęło trząść całym budynkiem. W życiu czegoś takiego nie słyszałem, na filmach nie widziałem. Moja mama też nigdy czegoś takiego nie przeżyła
- opisuje Grzegorz Zawierucha.

- Złapałem syna, złapałem mamę, przytuliłem ich. Mama zaczęła płakać, młodszy syn spał, a starszy był jak sparaliżowany. Próbowałem nie dać po sobie poznać, że też się boję. Spodnie pełne, ale zgrywam twardziela i nagle, po prostu tak dosłownie w jednym momencie: cisza, pełna cisza - dodaje w rozmowie z redaktorką Bereniką Olesińską.

Zwycięzca "MasterChefa" ruszył na pomoc swojemu tacie, który zauważył, że na piętrze domu, tuż pod wyłazem dachowym, gromadzi się woda. Mistrz kuchni nie zdawał sobie sprawy, że sytuacja jest aż tak poważna. Myślał jedynie, że doszło do jakiegoś niewielkiego przecieku. - Odsuwam ten wyłaz, patrzę, a tam niebo widzę. Ja zamarłem. Patrzę na tatę i mówię: "Tato, my dachu nie mamy". Tata stał jak mały chłopiec. Tak bezradnego go nigdy nie widziałem - relacjonuje Zawierucha.

Wezwanie straży pożarnej było w przypadku zniszczenia budynku jedynym słusznym rozwiązaniem. - Wyszedłem na dwór i zobaczyłem, co się stało. My nie mamy dachu, sąsiad nie ma dachu, drudzy sąsiedzi nie mają dachu, naprzeciwko nie ma dachu. Nasz dach poleciał na podwórko sąsiadów. Brzoza, taka 40-letnia, która od zawsze tam rosła, potężne drzewo - wyrwana z korzeniami. Sosna wyrwana. U sąsiada trzy drzewa złamane - wymienia Grzegorz.

Strażacy przybyli na miejsce zdarzenia, jednak ze względu na niebezpieczne warunki pogodowe nie zakończyli swoich prac. - Zostawili to wszystko i pojechali. Powiedzieli, że istnieje zagrożenie życia i muszą odjechać. Ja mówię: "A my co?". "Nic, my przyjedziemy rano" - odpowiedzieli. No i druga burza przeszła. Wtedy to już dom zalało - zaznacza brat Rafała Zawieruchy.

Na drugi dzień okazało się, że to była trąba powietrzna. My byliśmy w samym środku tej trąby. Cztery budynki nasze - od jednego sąsiada do drugiego - to był szlak tej trąby. A jak patrzymy na zdjęcia (bo z drona zrobiliśmy na drugi dzień), to widać, że las, który mamy za domem, z przodu jest cały wycięty. Drzewa jak zapałki połamane. I to poszło na nas. Widać też takie kręgi dziwne. Nie wiem, może to tornado takie pozostawiło ślady
- zastanawia się rozmówca dziendobry.tvn.pl.

Fotografie zniszczonej posesji rodziny Zawieruchów znajdziesz w naszej galerii. Dalsza część tekstu poniżej.

Trąba powietrzna zniszczyła dom rodzinny Grzegorza i Rafała Zawieruchów - zdjęcia
zniszczone budynki
zniszczone budynki
złamane drzewa
zniszczone budynki
+4
Zobacz galerię

Pomoc dla rodziny Grzegorza Zawieruchy i innych poszkodowanych

Bliscy Grzegorza Zawieruchy mogą w tym trudnym czasie liczyć na wsparcie lokalnej społeczności i przyjaciół. Zwycięzca "MasterChefa" skontaktował się między innymi z szefem funkcjonującej w rodzinnej miejscowości Ochotniczej Straży Pożarnej.

- Dzwonię do niego z płaczem i mówię: "Darek, słuchaj, tragedia. Rodzicom urwało dach. Zbierz ludzi, jeśli możesz". Za niecałą godzinę przyjechało 25 osób ze sprzętem, agregatami, foliami, plandekami. Przez całą niedzielę sprzątaliśmy ten dach i wszystko zbieraliśmy - relacjonuje znany szef kuchni.

Grzegorz postanowił rozmnażać pomoc, którą sam otrzymał. - Pan Jaś, około 70-letni sąsiad naszych rodziców, też stracił dach. Patrzę, a on siedzi na pieńku i płacze. Mówię: "Panie Jasiu, co pan tak nic nie robi". A on: "Co ja zrobię, Grzesiu, co ja zrobię sam? Tylko sznurek i się powiesić". No to ja mówię do tych chłopaków: "Jezus Maria! 5 osób dawajcie tutaj na to podwórko. Sprzątnijcie, wytnijcie te drzewa, dawajcie na dach i przykryjcie mu plandeką" - opowiada na łamach dziendobry.tvn.pl.

Brat Rafała Zawieruchy w rozmowie z redaktorką Bereniką Olesińską dodał, że gdy udostępnił w mediach społecznościowych zdjęcie zniszczonego domu rodzinnego, otrzymał ogromny odzew.

- Ludzie pisali, że zrzutkę chcą dla nas zrobić. Ale ja bym się wstydził prosić o zrzutkę na dom rodziców. Nas [rodzeństwa - przyp. red.] jest dużo. Ja dam pieniądze, brat da pieniądze, siostra jedna i druga. My byśmy się wstydzili, gdybyśmy angażowali kogoś w jakieś zrzutki. Ale mam sąsiada jednego, drugiego, którzy nie ubezpieczyli domów, więc mówię: "To tam pomóżmy! Tam zróbmy zrzutkę. Dajcie mi czas do końca tygodnia, aż wszystko załatwię, żeby rodzice byli bezpieczni i się odezwę. Będę wam pisał, kto i gdzie potrzebuje wsparcia. Natomiast my jako rodzina damy sobie radę" - zapewnił Grzegorz.

Pochłaniacze wilgoci są już powstawiane, obsuszamy wszystko tak, żeby wejść jak najszybciej z remontem
- podsumował na łamach naszego serwisu z nutą optymizmu.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady. 

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości