Robert i Tomasz Stockingerowie - jedno nazwisko, inne zawody, różne osobowości
Robert Stockinger od kilkunastu lat jest związany z mediami, a dzięki swojemu profesjonalizmowi zdążył już zapracować na miano świetnego dziennikarza oraz prezentera. Choć trudno mu odkleić łatkę syna znanego aktora i uniknąć porównań do ojca, podkreśla, że w przeciwieństwie do Tomasza Stockingera nie pojawia się tak często na okładkach magazynów.
- W mojej rodzinie pierwszoplanową postacią był i nadal jest mój ojciec, który lubi dostarczać tabloidom i serwisom internetowym nagłówków. Świecił twarzą w mediach nie raz. Jestem związany z tą samą branżą, mogłoby się wydawać, że moje życie to szaleństwo. Ale tak nie jest. Nie jestem więc wdzięcznym tematem artykułów. Musiałbym coś niezłego zmalować, żeby to zmienić - zaznaczył w wywiadzie dla serwisu weekend.gazeta.pl.
Dziennikarz zwrócił uwagę, że plotki, które kiedyś czytał na swój temat, dotyczyły zwykle ojca lub spraw sercowych. Dziś Robert jest szczęśliwym mężem i ojcem dwójki dzieci.
- Moje życie jest poukładane. Czy nazwałbym siebie nudziarzem? Jestem dumny, że udało mi się ułożyć moje życie tak, jak wygląda ono teraz. A mogło być inaczej. Moja rodzina jest niepoukładana, a moje dzieciństwo nie było typowe. Wyszedłem na ludzi i na razie – a wiadomo, że wszystko może zawsze wywrócić się do góry nogami – wszystko idzie zgodnie z planem, w swoim tempie - wyznał prezenter Dzień Dobry TVN.
Robert Stockinger wiele razy spotkał się z niesprawiedliwymi opiniami postronnych osób, które sugerowały, że otrzymał pracę w telewizji dzięki ojcu. Reporter zaprzeczył tym pogłoskom i wyjaśnił, że jego zawód nie ma nic wspólnego z tym, czym zajmuje się Tomasz Stockinger.
- Branże aktorska i dziennikarska są daleko od siebie. Dalej, niż się to ludziom wydaje. Mój tata i ja jesteśmy z innych stacji, z innymi prezesami, z innymi środowiskami. A co nas łączy? To, że jesteśmy na ekranie. I tyle. Tata mówi tekstem, który napisali scenarzyści, ja wypowiadam własne słowa, z głowy. Mamy jedynie to samo nazwisko. Nic więcej. W marcu mija 12 lat mojej pracy w telewizji. Dziś przed kamerą czuję się swobodnie. Mało sytuacji sprawi mi problem. Najważniejsze jest to, żeby się nie bać. A ja się nie boję - ocenił.
Robert Stockinger wspomina dzieciństwo
Okres dorastania był dla Roberta Stockingera bardzo wymagający. Jako nastolatek musiał mierzyć się z niezgodnymi z rzeczywistością wyobrażeniami rówieśników o jego życiu. Spotykał się z niczym nieuzasadnioną zazdrością.
- Każdy myślał, że wie, jak u nas jest, a było inaczej. Było wiele burzliwych momentów. Trzeba było świecić oczami. Inne dzieci często zazdrościły mi znanego taty, ale tylko ja wiedziałem, że wiele rzeczy było nie do pozazdroszczenia. Nikt nie lubi opowiadać o swoich kłopotach rodzinnych, a ja szczególnie nie mogłem nikomu o niczym pisnąć, bo wiedziałem, że taka informacja wzbudziłaby niezdrowe zainteresowanie. Jako jedynak byłem sam z problemami rodziców. W domu czasami trudno było wytrzymać, a jak z niego wychodziłem, słyszałem, jak inni mi zazdroszczą. Miałem poczucie, że skrywam tajemnice przed całym światem - wyznał dziennikarz.
W wywiadzie dla serwisu weekend.gazeta.pl dodał, że większość dzieciństwa spędził z "mamą, która na świat taty patrzyła ze zdziwieniem". Dzięki tej poszerzonej optyce Robert Stockinger może dziś pochwalić się rozsądnym podejściem do funkcjonowania w show-biznesie.
- Związek moich rodziców należał do tych z gatunku trudnych i burzliwych. (...) Rodzice rozwiedli się, jak byłem już dorosły - oznajmił prezenter Dzień Dobry TVN.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Daria Widawska z czułością wspomina dzieciństwo. "Moi rodzice wyprzedzili swoją epokę"
- Gwiazdy wspominają zabawy z dzieciństwa: "Wisiałam głową w dół na trzepaku"
- Sylwia Bomba wspomina trudny czas w dzieciństwie. "Było usłane kompleksami"
Autor: Berenika Olesińska
Źródło: weekend.gazeta.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ola Skowron/East News