Łukasz Simlat - aktor wszechstronny
Łukasz Simlat kiedyś zwykł mawiać, że "aktor nie choruje, aktor po prostu umiera". Zdarzało mu się spędzać na planie filmowym 24 godziny. Czy dziś ma takie samo podejście do swojej pracy i oddaje się jej w całości?
- Już bym się raczej z tym nie zgodził, bo lata lecą, nasza wyporność na zmęczenie jest coraz mniejsza. Nasza suma wszystkich energii, które nosimy, jest coraz mniejsza, a nic w przyrodzie nie ginie, więc to już nie jest taka łatwa rzecz do przeskoczenia, żeby spędzić na planie czy na planie i w teatrze 24 godziny. To już jest niewykonalne - stwierdził artysta.
Jak Simlat kiedyś wyobrażał sobie zawód aktora?
- Jestem szczęśliwy z jednego powodu, że to, co sobie wyobraziłem wtedy, to się sprawdza, to znaczy, że ten zawód jest mi w stanie właśnie takimi chwilami, jak na przykład spędzonymi przy "Rojście" z własnym psem, zwrócić tę energię, którą ja wydatkuję. (...) W tej mojej naiwności szczeniackiej wyobrażałem sobie, że od czasu do czasu przelecę się jakimś prywatnym samolotem, co jest niewykonalne, czy helikopterem, ale przecież to nie o to chodzi. Młodzieńcza naiwność też w jakimś momencie wygasa i rzeczywistość ją weryfikuje, więc wszystko na razie się zgadza - przyznał Łukasz.
Łukasz Simlat na pierwszym planie
Wielkim marzeniem aktora jest to, by w przyszłości dostać rolę muzyka.
- To, na jakim instrumencie miałby grać, to już jest dowolność, bo w ramach przygotowania roli aktor jest w stanie zrobić naprawdę wszystko, przekroczyć swoje granice i nawet nie domyślałby się nigdy, że jest do tego zdolny. Rola muzyka mi się marzy, czyli takie skupienie się w zupełnie innej fazie i w sferze improwizacji. Poświęcić energię mojemu zawodowi, ale skupić się zupełnie na innym zawodzie, który mnie też interesuje, bo myślę, że gdybym nie był aktorem, to szukałbym jakiejś frajdy po tamtej stronie, to znaczy w tej możliwości wrzucenia się w jakiś jam session - powiedział gość Dzień Dobry TVN.
Łukasz ma na swoim koncie wiele fantastycznych ról, ale teraz w filmie "Sezony" gra pierwszoplanową postać. Czy to jest dla niego kamień milowy w karierze?
- Nie, bo to jest chyba taki efekt, do którego człowiek świadomie się przygotowuje przez długi okres. Zajmując się mniejszymi rolami drugoplanowymi, zaczyna sobie układać, jakimi klockami buduje się te role większe. To znaczy, jaką aptekarską wagą odmierzać te większe role, kiedy musimy wypełnić 90 minut czasu ekranowego, więc to, czy to jest takie zadanie, które gdzieś wywraca człowiekowi światopogląd? Nie. Staram się, żeby nie wywróciło mi życia, bo za chwilę mogę mieć następne role drugoplanowe, trzecioplanowe i to w moim życiu nic nie zmieni. Po prostu lubię ten zawód w dalszym ciągu, może kiedyś się pokłócimy i będziemy ze sobą na bakier, ale nie sądzę. Oczywiście to jest niesamowite, kiedy ktoś wierzy w nas i daje nam możliwość, żebyśmy to my zaopiekowali się tym czasem ekranowym, który jest sygnowany jego nazwiskiem - podkreślił Simlat.
Całą rozmowę można znaleźć w materiale wideo.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Kolejny zagraniczny sukces Marcina Dorocińskiego. Wystąpi u boku gwiazdy "Deadpoola"
- Anne Hathaway wywołała burzę wyznaniem o zdarzeniu z przeszłości. "Bała się zareagować"
- Idealna francuska komedia na wieczór? Kinga Burzyńska służy radą
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Michał Woźniak/East News