Andrzej Krzywy - muzyk, kelner, majster i niania. "Nie gwiazdorzy, ma dystans i niesamowite poczucie humoru"

Źródło: x-news
Andrzej Krzywy to legenda polskiej sceny muzycznej. Zdaniem kolegi po fachu Andrzeja Piasecznego, na scenie jest satelitą i przyciąga niesamowitą osobowością. Lider grupy De Mono podkreśla jednak, że nie lubi słowa "gwiazda". - Jestem taki sam, jak każdy inny - zapewnia muzyk. Kim jest z wyuczonego zawodu? Jak zarabiał na życie? Odpowiedź może zaskakiwać.

Andrzej Krzywy - jaki jest?

- Nie gwiazdorzy, ma dystans, niesamowite poczucie humoru i jest pełen energii – mówią inni muzycy o Andrzeju Krzywym. Lider grupy De Mono zaprosił nas do swojego domu.

- Krzywy na scenie to satelita – śmieje się Andrzej Piaseczny. I wyjaśnia: - Ma tyle energii, że wszystkich ludzi będących na scenie obiega dziesięciokrotnie i przez cały koncert nie przestaje. On tak przyciąga swoją osobowością, że nie jest się w stanie oderwać od niego oczu i uszu.

- Jest totalnym wariatem i spontanicznym facetem, który nagle na scenie może wziąć ukulele i włączyć się w twoją piosenkę, dośpiewać chórek i zrobić coś kompletnie nieprzewidywalnego – opowiada Majka Jeżowska. I dodaje: - Andrzej jest moim duchowym bratem.

Andrzej Krzywy: "Nie jestem gwiazdą"

Andrzej Krzywy to legenda polskiej sceny muzycznej. A, gdyby w życiu miał pójść inną drogą, to co by robił?

- Z zawodu jestem energetykiem i to z dyplomem, ale jakoś nigdy mnie to za bardzo nie kręciło. Skończyłem szkołę, fartem, bo fartem… - śmieje się Krzywy.

Muzyk nie lubi słowa "gwiazda".

- Ciężko pracowałem i pracuję na to, co mam. Jestem taki sam, jak każdy inny. Jestem po prostu normalnym facetem. Oczywiście z pasją i mam cholernego farta, bo robię coś, co oprócz tego, że sprawia mi przyjemność, to sprawia też przyjemność wielu ludziom – podkreśla.

Andrzej Krzywy pracował od najmłodszych lat, pomagał mamie utrzymać rodzinę, zaraz po tym, jak zmarł jego tata. Był kelnerem, nianią, majstrem. Zarabiał muzykowaniem na ulicy. Karierę rozpoczął w zespole Daab, a potem było Mono, czyli dzisiejsze De Mono.

- Zadzwonił do mnie Perkoz, który wcześniej pracował ze mną w zespole Daab. Powiedział: "Słuchaj, jest taki zespół, poszukują wokalisty, przyjdź na próbę i zobaczysz, że ci się spodoba". Na próbie powiedziałem: "Nie podoba mi się, dziękuję bardzo, do widzenia". I trwa to już 35 lat – wspomina z uśmiechem Krzywy.

Znajomi przekonują, że Andrzej zawsze jest autentyczny.

- Ma coś tak prawdziwego w przekazywaniu piosenek, przekazywaniu prostych słów np. "Kochać, to nie zawsze znaczy to samo", że mu się wierzy – zwraca uwagę Jeżowska.

- Nie potrafi kłamać. Zawsze śmialiśmy się w zespole, że jak Andrzej przychodził i coś ściemniał, to myśmy zawsze wiedzieli, że to jest nieprawda. Strasznie mu brwi szły do góry – przywołuje Piotr Kubiaczyk, basista De Mono.

Zespół objechał cały świat. Ostatnio muzycy byli w Afryce na pierwszych wspólnych wakacjach i charytatywnym koncercie.

"Otwarty na muzykę"

De Mono ma 35 lat, na koncie dziesiątki hitów i jeden słynny rozpad zespołu, zakończony sprawą w sądzie.

- Ten spór tak naprawdę trwał dwanaście lat, sąd stwierdził, że możemy się nazywać De Mono i nie stwierdził, że oni nie mogą. Ale ostatecznie sąd stwierdził, że może być tylko jedno De Mono – zaznacza Krzywy.

Muzyk nigdy nie zamykał się w ramach gatunkowych. Jest zwierzęciem scenicznym, tak mówią o nim w jego branży.

- Kocham go za to, że jest otwarty na muzykę. On się nie boi nagrać płytę reggae, nagrać ballady albo płytę akustyczną czy sięgnąć po repertuar Agnieszki Osieckiej – wylicza Majka Jeżowska.

Andrzej Krzywy nie boi się też innych wyzwań. W pandemii zaczął bawić się animacją komputerową, zrobił kurs i stworzył specjalny projekt, ułatwiający naukę śpiewania.

Cały reportaż można obejrzeć na stronie Uwaga! TVN.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości