Dayneris ma 22 lata i pochodzi z Wenezueli. Przyleciała do Polski w grudniu 2021 roku, by z pomocą pośredniczącej agencji podjąć pracę w hotelu. Miała zarabiać 13,5 zł na godzinę, co dla mieszkającej dotąd w Kolumbii kobiety było godnym wynagrodzeniem. Część wypłaty Wenezuelka zamierzała przesyłać potrzebującej pieniędzy rodzinie. W rzeczywistości 22-latka padła w naszym kraju ofiarą handlu ludźmi. - Na miejscu zobaczyłam, że wszystko było jednym wielkim oszustwem. Zostałam wykorzystana - wyznaje dziewczyna.
Niewolnicza praca w Polsce - dramat 22-letniej Wenezuelki
Pochodząca z Wenezueli Dayneris nie miała żadnych perspektyw na godne życie - ani w swoim rodzinnym kraju, ani w Kolumbii, gdzie przez ostatnie lata mieszkała i zarabiała na rodzinę. Pewnego dnia dziewczyna usłyszała od swojego kolegi o zapewniającej stosunkowo wysokie wynagrodzenie ofercie pracy w Polsce. Skontaktowała się wówczas z pośredniczącym między kandydatami a firmą rekruterem. Po konsultacjach z nim sprzedała część swojego majątku, by zorganizować transport do Europy, którego koszt w przeliczeniu na złotówki wynosił 9 tysięcy. Następnie pożegnała się z bliskimi i po długim locie wylądowała w Warszawie.
Dayneris miała pracować w hotelu 8 godzin dziennie i otrzymywać wypłatę do 10. dnia każdego miesiąca. Stawka wynagrodzenia to 13,5 zł za godzinę pracy. Dodatkowo wedle wstępnych ustaleń firma zapewniała jej zakwaterowanie oraz kurs języka polskiego.
- Pośrednik przedstawił w Kolumbii bardzo dobre warunki. Dlatego się zgodziłam. Na miejscu zobaczyłam, że wszystko było jednym wielkim oszustwem. Zostałam wykorzystana - opowiada z perspektywy czasu 22-latka.
Wenezuelka została powitana w Warszawie przez przedstawicielkę agencji pracy, która zabrała jej paszport. - Musimy zrobić kserokopię. Dostaniesz z powrotem, jak odpracujesz dług. Zaczynasz w poniedziałek - miała usłyszeć Dayneris. O jakim długu mowa? Rzekomo dotyczył on pokrycia kosztów transportu i noclegu.
Marząca o godnych warunkach zatrudnienia dziewczyna ostatecznie jednak została zakwaterowana w brudnym hostelu, a obowiązki służbowe, które musiała wypełniać, całkowicie odbiegały od tych ustalonych w Kolumbii. Czym się zajmowała? Pakowała do kartonów kołpaki na hali produkcyjnej, malowała ściany w magazynie, prasowała czy pracowała w ogrodzie szefa.
- Denerwował się [szef - przyp. red.], że nie mówię po polsku i że potrzebuję tłumacza. Czasami krzyczał, dlatego bałam się o cokolwiek pytać. Każda wymiana zdań kończyła się tak samo: "Powinnaś pracować więcej, dziesięć godzin to minimum". (...) Czułam się, jakby ktoś mnie uprowadził. Jakbym była czyjąś własnością, niewolnicą - relacjonuje Wenezuelka.
Dayneris pracowała kilkanaście godzin dziennie, również w soboty. Przez pierwsze dwa miesiące otrzymywała wypłatę w wysokości 500 zł. Reszta wynagrodzenia była potrącana z uwagi na uregulowanie rzekomego długu.
- Nie mogłam tego wytrzymać. Przez nerwy i nieregularne posiłki chudłam. Znikałam w oczach. Najgorsze zaczęło się w drugim miesiącu. Ciągle myślałam tylko, że nie chcę tu być. Miałam problemy z poczuciem własnej wartości. (...) Nie miałam na nic sił. W niedziele nie podnosiłam się z łóżka. (...) Dziś wiem, że to była forma depresji. Każdego dnia modliłam się o spłatę długu, by jak najszybciej stamtąd uciec - twierdzi 22-latka.
W trzecim miesiącu pracy kobieta zażądała wypłaty całego wynagrodzenia, jednak spotkała się z kategoryczną odmową. To wtedy podjęła decyzję o ucieczce. Pojechała na policję, stamtąd została przetransportowana przez straż graniczną do Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Chybach pod Poznaniem, gdzie po raz pierwszy usłyszała o działalności zwalczającej handel ludźmi fundacji La Strada, do której następnie się zgłosiła.
Dayneris została w Polsce. Pracuje jako opiekunka dzieci oraz nauczycielka języka hiszpańskiego. Do Warszawy sprowadziła swojego partnera, który znalazł posadę jako kucharz w jednej z restauracji. 22-latka przesyła swojej rodzinie około 300 dolarów miesięcznie. Teraz czeka na proces, bowiem prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnych procederów, do których mogło dojść w zatrudniającej Wenezuelkę firmie.
Handel ludźmi z Ameryki Południowej - statystyki w Polsce
Jak podaje serwis wiadomosci.wp.pl, według danych Ministerstwa Sprawiedliwości w 2021 r. w Polsce skazano za handel ludźmi 31 osób. Ofiarą tego przestępstwa prawdopodobnie padła właśnie 22-letnia Dayneris. Mowa o "dzieleniu albo przejęciu korzyści majątkowej lub osobistej osobie sprawującej opiekę lub nadzór nad inną osobą - w celu wykorzystania, nawet za jej zgodą (...) w pracy lub usługach o charakterze przymusowym, w żebractwie, niewolnictwie lub innych formach wykorzystania poniżających godność człowieka".
- O fali ofiar z Ameryki Łacińskiej wiemy mniej więcej od półtora roku. Rekruterzy dostrzegli niszę. Mówimy o agencjach, które wcześniej sprowadzały pracowników m.in. z Azji. Ale oni nie wjadą do Polski bez wizy. Tymczasem obywatele krajów Ameryki Łacińskiej są na ruchu bezwizowym. To największa grupa potencjalnych ofiar, jeśli chodzi o toczące się w Polsce postępowania dotyczące handlu ludźmi. Wiem o pięciu takich śledztwach, w jednym będzie aż stu pokrzywdzonych - uświadamia Irena Dawid-Olczyk, prezeska fundacji La Strada.
- Kilkanaście lat temu ofiary pochodziły głównie z Europy Wschodniej i były werbowane w celu świadczenia usług seksualnych. Z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej przypadków pracy przymusowej. Dziś proporcje wynoszą mniej więcej pół na pół, handel ludźmi w celu świadczenia usług seksualnych wcale nie jest dominujący - tłumaczy dr Łukasz Wieczorek z Ośrodka Badań Handlu Ludźmi Uniwersytetu Warszawskiego.
Polska to na mapie handlu ludźmi dość szczególny przypadek, ponieważ stanowimy zarówno kraj pochodzenia ofiar, kraj tranzytowy oraz docelowy dla ofiar handlu ludźmi- dodaje ekspert.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Prezeska Fundacji La Strada uhonorowana w USA. "To wyróżnienie nazywa nas bohaterami"
- Zlikwidowano fabrykę niemowląt i uwolniono dziewczynki zmuszane do prostytucji i rodzenia dzieci
- Polki były wysyłane do Danii i zmuszane do prostytucji. Dwie kobiety kierujące gangiem mogły zarobić aż 6 mln zł
Autor: Berenika Olesińska
Źródło: wiadomosci.wp.pl
Źródło zdjęcia głównego: Tinnakorn Jorruang/Getty Images