Ksiądz Jan Kaczkowski oczami rodziców – pamięć, która nie przemija. "On zawsze będzie"

Ks. Jan Kaczkowski
Nagroda dla ludzi, którzy nie widzą przeszkód
Źródło: Dzień Dobry TVN
Ksiądz Jan Kaczkowski – kapłan, który poruszał serca wierzących i niewierzących – nawet po śmierci pozostaje blisko. Rodzice charyzmatycznego twórcy puckiego hospicjum w poruszającej rozmowie z reporterką Dzień Dobry TVN Katarzyną Olubińską-Godlewską wspominają syna, jego misję, siłę ducha i codzienność pełną odwagi. Jakim był dzieckiem?
Kluczowe fakty:
  • Ksiądz Jan Kaczkowski do końca zachował pogodę ducha i autentyczność, nawet w obliczu śmierci.
  • Rodzice nadal pielęgnują jego dziedzictwo przez fundację i hospicjum.
  • Wspomnienia o nim to opowieść o odwadze, wierze i niezwykłej sile charakteru.

Pamięć o księdzu Kaczkowskim – siła rodziny i wiary

Dziewięć lat po śmierci ks. Jana Kaczkowskiego jego duch nadal jest obecny wśród jego bliskich. Rodzice charyzmatycznego kapłana opowiadają o życiu z pamięcią syna, o codzienności pełnej tęsknoty, ale też cichej radości z jego dziedzictwa. Ich wspomnienia to opowieść o sile rodziny, odwadze i miłości, która nigdy nie gaśnie. Ks. Jan Kaczkowski nie unikał trudnych tematów. Zapytany kiedyś, co zrobiłby Jan, gdyby został mu jeden dzień życia, odpowiedział z brutalną szczerością.

– Poszedłbym do spowiedzi, poszedł do komunii świętej i poprosił wierzącego księdza, żeby udzielił mi namaszczenia i żeby przy mnie był. A jakby był jeszcze czas i siła, no to wino i polędwica - mówił kiedyś w wywiadzie dla Dzień Dobry TVN.

Tą samą autentycznością zdobywał serca zarówno wierzących, jak i niewierzących. – Trzeba z tym żyć i pielęgnować pamięć Jana – to dla nas jest bardzo ważne. Właśnie, żeby ludzie pamiętali, i ludzie pamiętają - mówił Józef Kaczkowski.

Rodzice mówią o hospicjum, które założył – funkcjonuje bardzo prężnie – oraz o fundacji, która pomaga młodym. – Jan miał te dwie dziedziny – starymi się zajmował i młodymi - dodał jego ojciec.

Pamięć o nim to także bardzo osobista przestrzeń. – Ja zupełnie przeżywam to inaczej niż mąż. Jestem z nim sam na sam, nie odwołuję się do tych instytucji, tylko po prostu jestem z nim. (...) Nazajutrz po pogrzebie, przychodzę i wtedy, odchodząc, poczułam, że Jan mnie usiadł tu na ramionach. Od tego czasu tak mi siedzi i tak sobie chodzimy przez całe te 9 lat - wspominała Helena Kaczkowska.

Życie rodzinne i droga kapłańska – dom, który go ukształtował

Choć często wspominano, że był niepełnosprawny, jego rodzice podkreślają, że czerpał z życia garściami. – On był bardzo krótkowzroczny, ale pływał, jeździł na nartach, wszystko normalnie się odbywało. Nie miał wrażenia, że czegoś nie może. powiedziała mama ks. Jana. - Nigdy nie był ofiarą - dodał ojciec.

Wspomnienia z dzieciństwa pokazują zwyczajność pełną humoru popularnego kapłana. Jednak jego droga kapłańska Jana była konsekwentna – Wybrał tą swoją drogę i konsekwentnie ją później realizował - dodał pan Józef.

Choć sam mówił o sobie z dystansem – onkocelebryta – w domu jego choroba była obecna w cichy sposób. – O chorobie mówiliśmy mało, ale nie było to wypieranie. On świetnie zdawał sobie sprawę. Był taki moment, kiedy chciał mnie przygotować na swoje odejście. Opowiadał, że w tej chorobie jest tak, że zapomni najpierw widzieć, potem oddychać, a potem zapomni o wszystkim i to będzie łagodne odejście - mówiła pani Helena.

Mimo cierpienia zawsze był dla ludzi. – Zawsze był gdzieś umówiony, gdzieś pędził. (...) Jakaś pani zaczepiła mnie przy wyjściu z kościoła i mówi: pani mnie nie zna, ale ja jestem matką chłopaka, którego uratował Jan. On zawsze będzie – dodała kobieta.

"Okulary Księdza Kaczkowskiego" 

Symboliczne "Okulary Księdza Kaczkowskiego" to nagroda, która upamiętnia jednego z najbardziej poruszających duchownych ostatnich lat – księdza Jana Kaczkowskiego. Trafiają one do osób, które – tak jak on – dostrzegają drugiego człowieka, szczególnie tego słabszego, chorego czy wykluczonego. To już piąta edycja tej nagrody, której celem nie jest stawianie pomników, a kontynuowanie dzieła Jana poprzez promowanie dobra i uważności. Magdalena Sekuła, siostra księdza Jana i członkini Kapituły, pomoże wyłonić laureata tej nagrody. 

- Jan nie życzyłby sobie betonowych pomników w miejscach publicznych. Dla nas, dla rodziny i bliskich ważne było, żeby zachować pamięć o Janie, ale też kontynuować jego dzieło. Chcemy docenić osoby, które bezinteresownie pomagają innym - powiedziała Magdalena Sekuła.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości