Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Instytut Onkologii przedstawiły raport dotyczący wpływu pandemii COVID-19 na system opieki onkologicznej. Obszary, które zostały najbardziej dotknięte skutkami epidemii to: profilaktyka w zakresie badań przesiewowych, diagnostyka w zakresie nowych rozpoznań onkologicznych oraz rehabilitacja onkologiczna.
Więcej przypadków ciężkich nowotworów u dzieci
Dominika Czerniszewska, dziendobry.tvn.pl: Co się zmieniło w ciągu ostatnich miesięcy? Informacje docierające do mediów są niepokojące.
Lek. Radosław W. Suchner, kierownik Oddziału Pediatrii i Chirurgii Dziecięcej, koordynator medyczny Ambulatorium Szpitala: Pandemia przede wszystkim opóźniła wykrywanie nowotworów. To jest największy problem i myślę, że z tego powodu są te alarmujące nagłówki w prasie. Musimy zdać sobie sprawę z kilku rzeczy. Na szczęście nowotwory złośliwe u dzieci to bardzo rzadkie zachorowania. To jest 1 200-1 300 przypadków rocznie, a u dorosłych to - 150 tysięcy! Nowotwory dziecięce, to zatem 0,8 proc. wszystkich nowotworów złośliwych. Oczywiście 1 200-1 300 dzieci to dramaty i tragedie poszczególnych rodzin. Warto jednak pamiętać, że jeśli przyrównamy to do ok. 6,5 miliona dzieci żyjących w Polsce, to znikoma ilość. Dlaczego to takie ważne, by o tym powiedzieć? Bo wykrywalność nowotworów u dzieci spoczywa przede wszystkim na pediatrach, lekarzach pierwszego kontaktu. Nowotwory są tak rzadkimi chorobami, że z jednej strony czujność onkologiczna u lekarzy może być uśpiona, a z drugiej - objawy u dzieci są bardzo różne. U jednego pacjenta może to być powiększenie obwodu brzucha, u drugiego – bóle kolan, a trzeciego – krwawienie z nosa. Ten wachlarz jest olbrzymi.
Domyślam się, że całkowity lockdown utrudniał również diagnozowanie małych pacjentów.
Na początku pandemii spadła dostępność wizyt do lekarzy-pediatrów. Przede wszystkim odbywały się one w formie teleporad. Później powoli zwiększała się możliwość bezpośredniego kontaktu z pacjentami. Te wszystkie działania spowodowały, że nowotwory złośliwe były wykrywane znacznie później. Przez ostatnie kilka miesięcy liczba dzieci zgłaszających się z rozwiniętą chorobą nowotworową, w trzecim, a nawet czwartym stadium, zwiększyła się. Natomiast zachorowalność - nie, bo mniej więcej od 20 lat utrzymuje się na podobnym poziomie. Natomiast dramatem w tej chwili jest to, że te dzieci trafiają w późnym stadium, a więc leczenie albo musi być dużo bardziej agresywne, albo w ogóle jest trudniejsze.
Czy to oznacza, że zwiększyła się też śmiertelność?
To tak naprawdę będzie można stwierdzić za 2-3 lata, ale ogólnie rzecz biorąc, śmiertelność na nowotwory w Polsce od mniej więcej lat 60. XX wieku sukcesywnie spada. Jest porównywalna z Europą Zachodnią czy Stanami Zjednoczonymi. Naprawdę nie mamy się czego wstydzić. Za to bardzo ważne, poza nowoczesnymi metodami leczenia, jest również wczesne wykrywanie. Im szybciej wykryjemy nowotwór u dziecka, tym większa szansa na wyleczalność. Zresztą wyleczalność nowotworów u dzieci jest zdecydowanie inna niż u dorosłych. U dorosłych mówimy, że jak ktoś ma nowotwór, to jego szanse na przeżycie nie są aż takie duże. Oczywiście to zależy od rodzaju nowotworu i jego stadium. W przypadku dzieci nawet ponad 90 proc. udaje nam się wyleczyć.
Wykryty nowotwór u dziecka to cios dla rodzica. To musi być trudny moment dla lekarza, który musi przekazać tę informację.
Często jest tak, że podejrzenie i wstępne rozpoznanie pada w gabinecie pediatry. Najczęstszymi nowotworami u dzieci są białaczki, więc rodzice przychodzą z wynikiem morfologii, na którą patrzy pediatra i stawia wstępne rozpoznanie. Tu nie ma możliwości oswojenia pacjenta i jego rodziny przy pomocy psychologa, jeśli to się dzieje w izbie przyjęć czy w szpitalu, do którego dziecko zostało skierowane. Oczywiście to potwierdzenie już następuje najczęściej na oddziale onkologii dziecięcej i w tym przypadku pacjent i rodzina może liczyć na wsparcie psychologiczne. Proszę też pamiętać, że nadal nasz system opieki zdrowotnej jest narażony na ciągłe niedoinwestowanie, więc to nie jest takie proste, żeby w każdym oddziale i w każdej chwili psycholog był dostępny. To, co bardzo ważne i powinno wybrzmieć - nie choruje tylko dziecko, a cała rodzina - rodzice, rodzeństwo, dziadkowie przeżywają to w olbrzymi sposób. Psychologicznie i psychiatrycznie choruje cała rodzina.
Onkologia dziecięca w dobie pandemii
Czy podczas lockdownu rodzice mogli przebywać z dziećmi na oddziale?
Był to problem. Natomiast nie wyobrażałem sobie, żeby dziecko zostało samo w szpitalu. Każda placówka radziła sobie w inny sposób. My pediatrzy zawsze robimy tak, żeby przy dziecku był przynajmniej jeden rodzic. To nam się udawało i udaje do dzisiaj.
Mieli Państwo przypadki małych pacjentów onkologicznych zakażonych COVID-19?
We wszystkich szpitalach bez względu na to, czy to były szpitale powiatowe, wiejskie czy wielkie instytuty, przypadki COVID-19 się zdarzały. U pacjentów chorujących na nowotwór - również.
Wielu ekspertów podkreślało, że koronawirus u pacjentów onkologicznych jest szczególnie niebezpieczny.
To zależy, na jakim etapie leczenia onkologicznego jest dziecko, które zaraża się jakąkolwiek dodatkową infekcją. Niestety zarażenie nawet prozaicznymi chorobami dziecięcymi takimi jak ospa wieczna czy trzydniówka, które normalnie maluchy przechodzą bez większych problemów sprawia, że dziecko w trakcie leczenia onkologicznego jest narażone na zgon.
A co dzieje się z dziećmi, które wyczerpały możliwości leczenia?
Przechodzą do hospicjum domowego, gdzie najważniejszą rzeczą jest to, by nie odczuwały bólu, by się nie bały, aby przebywały w otoczeniu kochających bliskich. Hospicjum domowe ma zapewnić spokojne odchodzenie. Te wszystkie działania składają się na opiekę paliatywną. Obok onkologa i pediatry, pacjent zazwyczaj ma zapewnione wsparcie psychologiczne.
Jak obecnie przedstawia się sytuacja na oddziale?
Mamy coraz więcej dzieci. Zaznaczę, że to nie było tylko tak, że trudno było o wizytę u lekarza. Sami pacjenci obawiali się przychodzić do przychodni, szpitali, by się nie zarazić. W tej chwili ta "tama puściła" i mogę powiedzieć, że rodzice przychodzą z dziećmi tak samo, jak przed wybuchem pandemii.
Jak zatem wyglądała praca pediatrów w dobie pandemii?
Pediatrzy mieli podobną ilość pracy. Ona zmieniła trochę swój charakter. Często ze swoimi pacjentami rozmawialiśmy przez telefon. Może mieliśmy mniej pacjentów hospitalizowanych na oddziałach pediatrycznych, ale to wcale nie oznacza, że dzieci nie chorowały, że nie trzeba było wykonywać szczepień. Do tego dochodził stres związany z pracą w nowych, trudnych warunkach.
Które nowotwory najczęściej występują u dzieci?
Przede wszystkim wspomniane białaczki, ale też chłoniaki, czyli nowotwory krwi, układu immunologicznego. Na trzecim miejscu są guzy mózgu. Tak wynika ze statystyk.
Jaka jest ich geneza?
Wielu rzeczy jeszcze nie wiemy. Natomiast są pewne zespoły genetyczne, które sprzyjają tworzeniu się nowotworów. Takie dzieci są pod bardziej wnikliwą opieką, dlatego wcześniej wykrywane są u nich nowotwory. Część sprawców to wirusy, promieniowanie jonizujące, a wielu jeszcze nie znamy. Bardzo możliwe, że w przypadku nowotworów układu krwionośnego i immunologicznego jest to związane z olbrzymią dynamiką wzrostu i rozwoju młodego organizmu, w którym bardzo dużo powstaje nowych komórek. Występuje błąd w danej linii komórkowej, który nie jest zbyt dobrze rozpoznawany przez nasz organizm.
Przed jakim wyzwaniem stoi teraz polska onkologia dziecięca?
Nasza onkologia jest naprawdę na światowym poziomie. Myślę, że przed nami kilka miesięcy ciężkiej pracy z pacjentami, którzy zgłosili się do nas już w ciężkim stadium nowotworu. Dlatego musimy wrócić do tego, co było przed pandemią. Przeprowadzać odpowiednie szkolenia, kursy. Przypominać lekarzom-pediatrom pracującym w przychodniach o tym, by pamiętali o tej czujności onkologicznej. Abyśmy mogli w jak najwcześniejszym stadium je wykrywać.
Zobacz wideo: Fatalna sytuacja pacjentów onkologicznych po pandemii. "Cały system przez lata był na granicy wydolności"
Zobacz także:
- Dach hospicjum dla dzieci wymaga remontu. W akcję włączył się Zygmunt Chajzer
- "Siła jest kobietą". U jej 11-miesięcznej córki wykryto guza mózgu. "Gdy została wypisana z OIOM-u na oddział onkologiczny, nie poruszała nawet palcem"
- Dramatyczna sytuacja w schronisku na Paluchu. "Jesteśmy załamani. Zwierzęta nie mają warunków. Psy sikają na siebie"
Autor: Dominika Czerniszewska