Kryzysy migracyjne do tej pory mogły kojarzyć się Polakom głównie z tym, co działo się w Meksyku, na Bałkanach albo w Grecji. Teraz problem dotknął naszej wschodniej granicy.
Uwaga! TVN. Kulisy kryzysu migracyjnego
W jakim celu został wywołany ten kryzys? Jakich technik propagandowych używa Mińsk i jak reaguje na nie Polska? Czy przeprowadzana przez białoruskie służby operacja osiąga swoje cele? Żeby lepiej zrozumieć, jak działają mechanizmy propagandy i co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy, przeanalizowaliśmy setki filmów dostępnych w mediach społecznościowych białoruskich i polskich instytucji, takich jak Straż Graniczna, Ministerstwo Obrony Narodowej, czy policja, a także materiały udostępnione przez samych migrantów.
Udało nam się też porozmawiać z Aleksandrem Azarau, który przez 11 lat pracował dla białoruskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie zajmował się walką z nielegalną migracją. Mężczyzna uciekł z Białorusi, bo nie mógł znieść już życia w dyktaturze Łukaszenki.
- Już w trakcie służby wiedziałem, że przerzucenie migrantów do Unii Europejskiej to operacja "Śluza", która była organizowana przez KGB Białorusi i FSB Rosji – mówi były pułkownik. - Plan był taki, że Unia Europejska będzie przyjmować migrantów. I pojawi się tam wiele problemów, migrantów nawiozą setki tysięcy i Unia Europejska zapomni o Białorusi, a Łukaszenko zacznie dalej miażdżyć opozycję i niszczyć to, co tam zostało – tłumaczy Azarau.
Mężczyzna tłumaczy, że użyto reklamy: "Przyjeżdżajcie na Białoruś, możecie dostać się do Unii". - Reklama zadziałała, ludzie pojechali – wskazuje Aleksandr Azarau.
Na filmach, które publikowali migranci, widać, że już w Mińsku uchodźcy czuli, że są blisko upragnionej Europy. - Organizacje przestępcze przerzucają migrantów same i władze także, równolegle. Migrantów uzbierało się wystarczająco dużo i wystarczy, aby wszyscy zarobili. I władze, i przestępcy. Jedni drugim nie przeszkadzają – wyjaśnia Azarau.
Świąteczna piosenka Dzień Dobry TVN
Polska odpowiedź
Białoruska propaganda karmiła się niektórymi nagranymi scenami, bo pokazywały jak Polska łamie prawa uchodźców, chociażby do azylu. - Białoruski specnaz, który kontroluje migrantów, nie daje im się rozchodzić. Migranci chcą odjechać, bo rozumieją, że nie mogą przekroczyć granicy, a nie są z powrotem wpuszczani. Wszędzie towarzyszy im uzbrojony specnaz – tłumaczy Azarau.
Mijały tygodnie i polską granicę przekraczało coraz więcej uchodźców, a białoruska operacja odniosła kolejne zwycięstwo: ponownie skonfliktowała Polaków w sprawie przyjmowania migrantów. Symbolem tego podziału stała się sprawa kilkudziesięciu osób, które utknęły w polskim Usnarzu, pomiędzy polskimi i białoruskimi strażnikami na ponad dwa i pół miesiąca.
W okolicach polskiej granicy pojawili się kontrolujący sytuację ministrowie w mundurach, a także prezydent odwiedzający posterunki. Odpowiedzią polskiego rządu na operację "Śluza", było wykreowanie narracji wojny i po prostu straszenie społeczeństwa przed obcymi.
Prowokacje
Kiedy Polacy nie zmieniali stanowiska, Białoruś zmieniła strategię i zaczęła okazywać migrantom miłosierdzie. Nasilały się też prowokacje ze strony białoruskich strażników granicznych. Na jednym z nagrań widać, jak człowiek w mundurze, najprawdopodobniej białoruski strażnik, niszczy ogrodzenie. Na innym filmie, strażnicy z obu stron płotu wzajemnie się wyzywają.
- Na nagraniach widać, jak białoruscy strażnicy oślepiają Polaków. Ja znam tych ludzi. Stawia się przed nimi zadania, za które oni się wstydzą. Mówią: "Wszystko rozumiemy, ale robimy to. Jest nam wstyd, ale zaopatrujemy migrantów, kierujemy nimi i pokazujemy, w jaki sposób pokonać granicę i gdzie. Teraz jest taka sytuacja, że jeśli będę chciał się zwolnić, to grozi mi sąd wojskowy" – przywołuje Azarau.
Kuźnica
Na początku listopada białoruskie służby zdecydowały się na kolejny krok. W sieci pojawiły się filmy, na których migranci spędzani byli pod przejście graniczne w Kuźnicy. Wzdłuż granicy powstało obozowisko, które pomogły zbudować białoruskie władze.
Po starciach w Kuźnicy białoruscy propagandyści oskarżyli Polskę o agresję i zagrozili śledztwem, polski rząd zaś mógł ogłosić się obrońcą Europy. - Komitet śledczy Białorusi wszczął postępowanie karne przeciwko przedstawicielom polskiej władzy. Na liście pokrzywdzonych jest ponad 130 migrantów. Pokazuje to, że instrumenty propagandowe będą tu aktywnie wykorzystywane - mówi Pawieł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce.
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej relacjonowała m.in. telewizja Rudaw z irackiego Kurdystanu, skąd pochodzi większość migrantów. - W naszym regionie odbyły się dwa pogrzeby osób, które zginęły na polsko-białoruskiej granicy i być może niektórym te obrazy dają do myślenia, zanim podejmą decyzję o locie do Mińska. Wielu też wie, że ta podróż to ryzyko, że mogą stracić życie po drodze do Europy. Ale niektórzy powtarzają sobie: "No pain, no gain" - bez bólu nie ma sukcesu i kupują bilety, lecą, po to, żeby spełnić to jedno marzenie, które mają – mówi Karawan Faidhi Dri, dziennikarz i prezenter Rudaw TV.
Lotnisko w Mińsku pęka w szwach
Migranci wiedzą już, że Polska i inne kraje Unii Europejskiej po prostu ich nie chcą. W ostatnich dniach lotnisko w Mińsku pęka w szwach, bo wiele osób postanowiło wrócić do miejsc, z których uciekli.
- Właśnie tam widzimy, że Łukaszenko nie ma planu B. Oni myśleli, że to się uda i tyle. Myśleli, że nawet, jeśli Polska nie wpuści migrantów, to Niemcy będą cisnąć i że to rozwali jedność Unii Europejskiej. Teraz on się zastanawia, jak wyjść z tego kryzysu, żeby nie stracić twarzy – mówi Zmicier Mickiewicz, dziennikarz TV Biełsat.
Trudna sytuacja
Sytuacja na naszej wschodniej granicy nadal jest dramatyczna. Według polskiej Straży Granicznej, codziennie zatrzymywani są ludzie, którzy próbują przekroczyć granicę. Wielu trafia do ośrodków strzeżonych. Niedawno w jednym z nich doszło do buntu kilkuset umieszczonych tam osób. Na Twitterze polskiej Straży Granicznej kilka dni po tym zajściu, pojawił się klip pokazujący agresywnych migrantów. Groźna muzyka, która słychać w tle nagrania, została dodana przez zespoły prasowe lubuskiej policji i Straży Granicznej.
W trakcie operacji "Śluza", która została zorganizowana przez białoruskie służby, zgodnie z założeniami, okazało się, że to właśnie wojna na obrazy i słowa ma większą wartość od godności i życia ludzi.
- Jeden z obrazów zrobił na mnie duże wrażenie. Obraz, kiedy kolumna [migrantów] szła na przejście w Kuźnicy, na przodzie szła mała dziewczynka. W jakim celu i dlaczego ona znajduje się w lesie na Białorusi? Tak naprawdę stała się nieświadomie instrumentem gry człowieka, który jest maniakalnie związany ze swoją władzą – kwituje były ambasador Białorusi w Polsce.
Cały materiał na stronie programu "Uwaga! TVN".
Zobacz także:
- 3-latek nie może być rehabilitowany z powodu ciągnącej się kwarantanny: "Czy to jest zgodne z prawami dziecka?"
- W małym ciele wielki duch. "Dzieci z niskorosłością mogą robić bardzo wiele rzeczy"
- Wiózł trójkę znajomych, Kinga i Michał zginęli. Mimo zakazu, cały czas prowadzi auto. Kim są jego rodzice?
Autor: Michalina Kobla
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Gettyimages/Pascal Deloche