Do tragedii doszło dwa lata temu. Policjanci patrolowali jedno z osiedli. Widząc grupę młodych mężczyzn, postanowili ich wylegitymować. 21-letni Adam na widok funkcjonariuszy zaczął uciekać. Mundurowi próbowali go zatrzymać. Podczas pościgu padł strzał, który ranił mężczyznę w plecy. Próba reanimacji podjęta na miejscu zdarzenia przez policjantów nie powiodła się. 21-latek zmarł.
- Z opinii wynika, że śmiertelny strzał, w wyniku którego pokrzywdzony stracił życie, był oddany z bardzo bliskiej odległości, bądź przyłożenia – mówi Krzysztof Bukowiecki z Prokuratury Regionalnej w Łodzi.
Uwaga! TVN. Sprawa Adama Czerniejewskiego z Konina
Do śmiertelnego wypadku doszło na placu zabaw tuż pod oknami dwóch otaczających go wieżowców. - Robiłam coś w kuchni i usłyszałam strzał. Podeszłam do okna zobaczyć, co się stało. Zobaczyłam leżącego chłopaka, kręcił się przy nim ten policjant. Pamiętam, jak przykrył go czarnym workiem – przywołuje pani Roksana.
- Rozmawiałem z jedną z pań, która mieszka w bloku obok. Widziała całe zajście od momentu pościgu do zabrania zwłok – mówi Artur Czerniejewski, ojciec Adama. I przywołuje: - Podobno on [policjant – red.] złapał Adasia już przed bramą i zaczęli się szarpać. Policjant wciągnął syna na plac zabaw. W momencie, kiedy przekroczyli furtkę, Adaś się przewrócił. Próbował w pierwszym odruchu złapać policjanta i kiedy się przewracał policjant, oddał strzał Adasiowi w plecy.
Ojciec 21-latka jest wstrząśnięty działaniami policjanta. - Bronią tego człowieka są ręce, jest mistrzem krav magi, ma czarny pas. Tłumaczenie rzecznika policji, że funkcjonariusz zapomniał wziąć pałki z radiowozu, jest śmieszne – uważa pan Artur. - Wyobraźmy sobie ten pościg. Policjant biegnie za uciekającym Adasiem. Mężczyzna jest w stanie odbezpieczyć broń palną podczas pościgu. Po co on ją odbezpieczał? Uzasadnione byłoby, gdyby odbezpieczał ją w celu oddania strzału ostrzegawczego. A on dalej biegnie z odbezpieczoną bronią… i jeśli oddał strzał z przyłożenia, to broń była przy ciele Adasia. Mogła powstać szamotanina lub cokolwiek innego, ten policjant znał jednak zasady, jak należy się zachowywać z odbezpieczoną bronią – wskazuje Roman Grzelak, krewny zmarłego.
Konin. Adam Czerniejewski zabity przez policjanta. Śledztwo
Policjant, który przeprowadzał interwencję, odmówił składania zeznań. Tuż po zdarzeniu miał być poddany wielotygodniowej terapii. Tymczasem rozpoczęło się prokuratorskie śledztwo oraz żmudne badania z zakresu balistyki. Mimo że na plecach Adama ujawniono ślady prochu, kwestią sporną nadal okazał się kierunek oddania strzału. Czy strzał padł w pierś, czy w plecy Adama? Ku zaskoczeniu prokuratorów do akt sprawy wpłynęły zupełnie rozbieżne opinie biegłych.
- Odmienne ustalenia pojawiły się w opinii sądowo-lekarskiej, a odmienne w toku badań śladów prochu na odzieży pokrzywdzonego, trzeba było powołać kolejnego biegłego – Instytut Ekspertyz Sądowych oraz na samym końcu biegłego z zakresu techniki interwencji policyjnych, oraz balistyki – tłumaczy prok. Krzysztof Bukowiecki.
Profesor B.
Oddanie strzału w plecy młodego mężczyzny obciążyłoby policjanta. Biegłym, który odciął się od tej wersji zdarzeń, okazał się profesor B. – były szef łódzkiego zakładu medycyny sądowej. Jego dyskusyjne opinie pojawiały się w innych głośnych sprawach z udziałem policjantów. Sam profesor także ma problemy z prawem. Mężczyzna odmówił spotkania przed kamerą.
- Według mnie nie można rany wlotowej pomylić z wylotową. Więc dla mnie to jest kuriozalne. Natomiast od dawna chodzą słuchy, że pan B. pisze opinie na zamówienie – mówi były pracownik Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi.
- Jarosław B. to postać o tyle tajemnicza, że pojawia się we wszystkich sprawach, gdzie zawinili policjanci. W przypadku Konina mamy opinię Jarosława B. bardzo korzystną dla policjantów. W Kutnie młody człowiek został zastrzelony na komisariacie i opinia dla policjanta jest bardzo korzystna – mówi dziennikarz Wojciech Bojanowski.
- Pan B. został pozornie odsunięty, natomiast można powiedzieć, że nadal z tylnego fotela steruje Zakładem Medycyny Sądowej – wskazuje były pracownik zakładu. I zaznacza: - Biegły sądowy powinien być usunięty z listy, bo nie może zeznawać pod przysięgą przed sądem i zeznawać nieprawdy. To jest niedopuszczalne.
Wojciech Bojanowski wskazuje, że profesor B. dostał 10 zarzutów. - Akt oskarżenia jest w sądzie, grozi mu do 10 lat więzienia. Popełnił 10 przestępstw, chodzi m.in. o fałszowanie dokumentacji, przekroczenie uprawnień i malwersacje, których miał się dopuszczać jeszcze jako szef Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi – mówi Wojciech Bojanowski. I dodaje:
- Dla mnie zastanawiające jest, jeśli nie przerażające, dlaczego policja i prokuratura cały czas korzystały z opinii tego biegłego. Dlaczego wszystkie te sprawy, kiedy groziło coś policjantom, trafiały właśnie do niego.
Opinie profesora B. okazały się dla prokuratury bezużyteczne i jedynie przedłużyły śledztwo. - Ewidentnie widać, że była próba tuszowania tego. Co dostawałem pismo, to jedno z drugim się nie zgadzało – mówi ojciec zmarłego 21-latka.
- Jak to jest możliwe, że równorzędne laboratoria dochodzą w ekspertyzach do różnych wyników? Raz padł strzał z tyłu, raz z przodu. Prokuratorowi to nie wystarcza, bo jest remis. Kieruje, więc to do trzeciego, gdzie mowa jest, że padło to z tyłu, ale to też nie wystarcza i kieruje to do następnego – wylicza Roman Grzelak. I dodaje: - Zachodzę w głowę, jak to jest, że pięć laboratoriów bada sprawę dwa lata i nie potrafi stwierdzić, z której strony znajdują się drobinki prochu, jeżeli padł strzał z przyłożenia.
Ostatecznie policjantowi, który oddał strzał, przedstawiono zarzuty. Funkcjonariusz jednak nadal pełni czynną służbę w policji, posługuje się bronią. - Podejrzanemu Sławomirowi N. postawiono zarzut popełnienia przestępstwa polegającego na nieumyślnym spowodowaniu śmierci Adama C., na skutek niewłaściwego - niezgodnego z ogólnymi zasadami postępowania z bronią palną - posługiwania się pistoletem służbowym w trakcie pościgu za uciekającym mężczyzną. Z ustaleń śledztwa nie wynika, żeby funkcjonariusz policji zachowywał się w taki sposób, jak przewidują to przepisy ustawy o środkach przymusu i użyciu broni palnej – mówi prok. Bukowiecki.
- Widziałem już tego policjanta, nie potrafił spojrzeć mi w oczy – mówi ojciec Adama. I dodaje: - Robią sobie żarty z ludzkiego życia. Ten policjant zamordował mi syna i są na to dowody. A to, że oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie śmierci, to jest po prostu śmieszne.
- W nadchodzącym procesie boję się, że będą składane kolejne wnioski dowodowe w sprawie i mimo że minęły dwa lata, to musimy się przygotować, że przed nami jest jeszcze długa droga i ten proces może trwać kilka lat – kwituje pan Roman, krewny zmarłego.
Cały materiał na stronie programu Uwaga! TVN.
Zobacz także:
- Uważaj na ten telefon. Jeśli go odbierzesz, to możesz mieć problem
- Mąż Pani Joanny w brutalny sposób znęcał się nad rodziną. Dziś syn małżeństwa nie radzi sobie z agresją
- Życie jego 11-miesięcznej córki zostało wycenione na ponad 9 mln. Co czuje rodzic w takiej sytuacji?
Autor: Lidia Ostólska
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN