Jako mała dziewczynka uciekła przed wojną, teraz jest obywatelką Polski i pomaga dzieciom uchodźców

Nina Yedigaryan
Kiedyś byłam uchodźcą
Źródło: Dzień Dobry TVN
Nina Yedigaryan urodziła się w Erywaniu. Zanim w wieku 5 lat, razem z rodziną i jedną walizką zdążyła wsiąść w ostatni pociąg, widziała czołgi i uzbrojonych żołnierzy. W Polsce znalazła nie tylko azyl, ale i swoje miejsce na ziemi. Dlatego dziś pragnie pomagać ofiarom wojny, takim jak ona, które nie zaznały podobnej gościnności nad Wisłą.
Dramatyczna historia Yedigaryanów

Rodzina Niny nie zamierzała osiadać w Polsce na stałe. Wstępny plan zakładał powrót do Armenii po roku czy dwóch, kiedy sytuacja się unormuje. 

Mama Niny jest byłą mistrzynią ZSRR w gimnastyce, dzięki czemu Yedigaryanowie mieli znajomych również w Polsce. Niestety osoba, z którą umówili się na miejscu, nie przyjechała po nich i rodzina trafiła do biura uchodźców. Zamieszkała na Ursynowie i początkowo ledwo wiązała koniec z końcem.

Dziś Nina cieszy się życiem w Polsce. Mówi, że ukończyła wszystkie możliwe szkoły, ma satysfakcjonującą pracę i czuje dumę z polskiego obywatelstwa. Takiego szczęścia nie mają jednak koczujące i wypychane za naszą wschodnią granicę rodziny z dziećmi. Dlatego właśnie Nina zaangażowała się w akcję "Rodziny bez granic".

Nina Yedigaryan walczy o dzieci

Organizacja napisała list, adresowany do matek i żon wszystkich decyzyjnych osób w polskiej polityce i życiu publicznym, w którym wyraża zaniepokojenie sytuacją na granicy polsko-białoruskiej.

- Sama jestem matką. Przedumną mamą wspaniałego 4-latka i sama zrobiłabym wszystko, aby zapewnić swojemu dziecku bezpieczeństwo - wyjaśnia.

Rodzice Niny dopingują ją, bo jak podkreślają, byli w tej samej sytuacji, w której znajdują się dziś koczujący na granicy ludzie. 

- Nigdy nie zrozumiem, jak człowiek człowiekowi może zgotować taki los. I nigdy na to się nie będę zgadzała. Chciałabym, żeby za kilkadziesiąt lat te dzieci się uśmiechnęły i powiedziały, że ta historia je wzmocniła, bo ktoś pokazał im serce a nie dlatego, bo ktoś wyrzucił je za drzwi - kwituje Nina.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości