Islam Bersanukaev i jego historia
Migranci przybywający do Polski ze wschodu, zmuszeni prosić o pomoc, to nie sytuacja nowa i odosobniona. Podobny los spotkał Czeczenów, którzy kilka lat temu na granicy z Białorusią miesiącami starali się o pobyt w Polsce. Jednym z nich był Islam Bersanukaev – sportowiec, który w dzieciństwie wraz z mamą i siostrą uciekł przed zaogniającym się konfliktem w ich kraju. Jak wglądał dzień ucieczki?
- Miałem wtedy 8 lat. Dojechaliśmy do granicy tramwajem. Wtedy weszli jeszcze ludzie umundurowani i oddzielali osoby, które miały dokumenty. Ci, którzy ich nie posiadali, byli wyprowadzani. Staliśmy w kolejce, niektórych przepuszczano, zabierano do innych pokoi. Nie wiadomo było, czy nas przepuszczą. Gdybyśmy nie przeszli, czekał nas powrót do kraju – powiedział.
W Polsce Islam Bersanukaev wraz z mamą trafił do Białej Podlaskiej, później do ośrodka Grupa. Tam mieszkali jakiś czas. - Później zamknięto nas w ośrodku zamkniętym w Kętrzynie. Potem po 4 latach dostaliśmy kartę pobytu - powiedział. W tym roku chłopak zdaję maturę w technikum ekonomicznym w Grudziądzu. Jak przyznał, stara się także o obywatelstwo polskie jako zawodnik sportowy.
Pomoc potrzebującym
Na dramat migrantów nie była obojętna aktywistka Marina Hulia, która postanowiła zaopiekować się grupą kobiet i dzieci na dworcu kolejowym w Brześciu i właśnie tam utworzyć dla nich szkołę demokratyczną.
Pamiętam rok 2016 kiedy nie było już tak, że trzeba było poczekać kilkanaście godzin i było się wpuszczonym do Polski. Pamiętam noc na dworcu w Brześciu, wszędzie na twardych ławach spały dzieci, okryte dywanikami do modlitwy, kurtkami, ręczniczkami. Już wtedy wielodzietne matki wsiadały do zaczarowanego pociągu, żeby przejechać na drugi brzeg Bugu i powiedzieć "proszę o azyl". Nikt ich nie chciał wysłuchać. Wtedy pojawiały się na okładkach czasopism zdjęcia brodatych mężczyzn i podpisy, ze oni przeważą zarazki i egzotyczne choroby. Patrzyłam na te dzieciaki i myślałam, że jakim oni są zagrożeniem. Rodziny po 50. próbie ostatecznie pojechały do Polski, teraz są ze mną, ja jestem ich mamą
- powiedziała Marina Hulia. Kobieta podkreśliła także, że osoby, które uważne były za niebezpieczne i stanowiące zagrożenie, dziś razem z nią jeżdżą po Polsce do domów spokojnej starości i opiekują się schorowanymi staruszkami. – To jest to, co jest piękne w tej kulturze, szacunek do osoby starszej.
- Polska trzyma tych ludzi w poczekalni po cztery, pięć lat. Trwają procedury i oni nie wiedzą, czy nie przyjdzie kolejny list z odmową. Oni nie są zagrożeniem, oni są wartością dodaną - stwierdziła.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na platformie Player.pl.
Zobacz także:
- Jak działa masaż onkologiczny? "To pomaga przetrwać ciężkie chwile"
- Dziadkowie przez 12 lat wychowywali wnuczkę. Sąd im ją odebrał. "Tęsknię za babcią i dziadkiem. Bardzo ich kocham"
- Lekarze przyszyli głowę 3-letniej Martynce. "Błagałam Boga, żeby ona żyła"
Autor: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Wodzyński/East News