Polityk założył zbiórkę, aby pomóc bezdomnemu nastolatkowi. Ile udało się zebrać?

nastolatek
Bezdomny nastolatek poprosił polityka o pomoc
Źródło: Maskot/Getty Images
Sebastian Kacprzyk ma 15 lat i jest wzorowym uczniem. Niestety nastolatek i jego mama nie mają stałego dachu nad głową. Jak to się stało, że w szkole, do której uczęszczał chłopiec nikt się nie zorientował, jak trudna jest jego sytuacja?

Dalsza część tekstu znajduje się poniżej.

DD_20211221_Bezdomni_REP
Jak pomóc osobom w kryzysie bezdomności?
Źródło: Dzień Dobry TVN

O sprawie nastolatka zrobiło się głośno po tym, jak poseł Lewicy Łukasza Litewki założył charytatywną zbiórkę na rzecz chłopca i jego mamy.

Wzorowy uczeń i jego mama nie mają gdzie mieszkać

Sebastian Kacprzyk napisał list do posła Lewicy z prośbą o pomoc. Chłopiec wyjaśnił, że on i jego mama są praktycznie bezdomni. Przyznał, że często zdarza im się spać na dworze. 15-latek dodał, że nikt z jego otoczenia, w tym szkoła, nie wie, w jakiej znajduje się sytuacji.

Chłopiec przyznał, że ma wprawdzie ojca, ale ten założył nową rodzinę i w ogóle się nim nie interesuje się. 15-latek dodał, że jego mama nie jest Polską. Trudno jest jej znaleźć stałe zatrudnienie i tylko czasem udaje jej się znaleźć jakąś dorywczą pracę. - Tylko wtedy kiedy coś się jej trafi, mamy na opłacenie hostelu lub czegokolwiek. Mama nie jest Polką i nikt jej nie chce pomóc - napisała w mailu do polityka.

15-latek zapewnił polityka, że odwdzięczy się za otrzymaną pomoc. W przyszłości chce zostać lekarzem (dodał, że dobrze się uczy i na dowód pokazała świadectwa z czerwonym paskiem) i spłaci dług.

Poseł Lewicy Łukasz Litewki nie zostawił chłopca i jego mamy samych sobie. Na portalu zrzutka.pl założył zbiórkę na rzecz nastolatka. Do tej pory udało się zebrać ponad 700 tysięcy złotych.

Nastolatek i jego mama nie mają dachu nad głową. Dlaczego nikt im nie pomógł?

Mimo że historia nastolatka pokazała, że potrafimy się zjednoczyć, aby komuś pomóc, to rodzi też mnóstwo pytań. Zastawia przede wszystkim to, jak to możliwe, że nikt ze szkoły, do której uczęszczał niczego nie zauważył. Edyta Chorobik, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 18 przy ul. Półkole w Krakowie, gdzie Sebastian chodził przez 5 lat, wyznała dziennikarzom, że nie było żadnych niepokojących sygnałów. - To wzorowy, fajny chłopak. Zawsze zadbany, schludny, normalny, radosny. Bardzo chętnie brał udział w różnych uroczystościach szkolnych, konkursach. Miał bardzo dobry kontakt z kolegami w klasie, chodził na klasowe wycieczki. Nikt nigdy nie zgłaszał żadnych niepokojących sygnałów - ani Sebastian, ani jego mama, ani koledzy, rodzice kolegów czy nauczyciele - powiedziała w rozmowie z dziennikarką TOK FM.

Dyrektorka dodała, że gdyby szkoła wiedziała w jakiej Sebastian jest sytuacji na pewno by mu pomogła. Magdalena Kursza, dziennikarka serwisu Wyborcza.pl, która opisała sprawę chłopca, próbowała skontaktować się z jego wychowawcą oraz pedagogiem szkolnym. Niestety ze względu na wakacyjną przerwę okazało się to niemożliwe.

Polityk Lewicy, który pomógł chłopcu w rozmowie z dziennikarką Wyborcza.pl zaapelował, aby dać chłopcu spokój i czas na oswojenie się z nową sytuacją. - Zbiórkę już ukończyliśmy. Sebastian z mamą są bezpieczni i mają dach nad głową. Na razie w hostelu w Krakowie. To wersja robocza. Spotkam się z nimi w przyszłym tygodniu i ustalimy dalszy plan działania - powiedział portalowi polityk.

Warto dodać, że pomoc Sebastianowi i jego mamie zaoferował prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. Rodzina jest także w kontakcie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości