Gospodarstwo państwa Mrowickich, rolników spod Włocławka, to miejsce szczególne. Licząca niegdyś ponad 7 hektarów działka stała się poligonem inwestycyjnym dla Skarbu Państwa. Z jednej strony posesji zlokalizowano autostradę A1, miejsce obsługi podróżnych, a tuż obok tak zwaną drogę serwisową. Z drugiej strony powstaje obecnie gazociąg, a w przyszłości, w związku z eksploatacją soli kamiennej w Lubieniu Kujawskim, jak twierdzą rolnicy, ma zostać położony rurociąg wody i solanki.
- Każda inwestycja nas dobija, odbiera nam życie. To powolna eutanazja, zabieranie obywatelowi życia, bo inaczej nie można tego określić – płacze Barbara Mrowicka.
W 2014 roku o sprawie państwa Mrowickich dowiedziała się adwokat Aleksandra Rutecka z Włocławka. Od tamtego czasu prawniczka bezpłatnie walczy przed sądami i urzędami o poszanowanie własności rolników.
- Można powiedzieć, że przez tyle lat to się z nimi zaprzyjaźniłam. To przyzwoici, ciężko pracujący ludzie – zapewnia Rutecka.
Specustawa upraszcza inwestycje, ale utrudnia życie
- Na swojej ziemi sadziliśmy buraki i przede wszystkim pszenicę. Ponadto mieliśmy bardzo dużo zwierząt. Funkcjonowaliśmy normalnie, nie jak milionerzy, ale jak małe gospodarstwo rolnicze. W tej chwili nie możemy z tego gruntu nawet wyżyć – ubolewa pani Barbara.
- Oni stali się bardzo biedni, naprawdę bywało, że nie mieli na chleb – przyznaje Rutecka.
Specustawa to słowo, które od blisko 20 lat spędza sen z powiek państwu Mrowickim. Ustanowione w tej formie prawo ma upraszczać realizację dużych inwestycji. Zamiast kilku decyzji administracyjnych, konieczne jest uzyskanie tylko jednej o zezwoleniu na realizację inwestycji. Na mocy właśnie takiej decyzji, blisko 20 lat temu przy okazji budowy autostrady A1, państwo Mrowiccy zostali wywłaszczeni, tracąc przy tym 2 z 7 hektarów gruntu.
- Prosiliśmy o wywłaszczenie nas z całości, ponieważ gospodarstwo pomniejszyło się o 1/3 i mieliśmy problemy z utrzymaniem się. Trudno było wyżyć z 4 hektarów, utrzymać zwierzęta i porobić opłaty – mówi pani Barbara.
Dlaczego państwo Mrowiccy zostali wywłaszczeni tylko częściowo?
- Nie jesteśmy bankiem ziemi, nie skupujemy każdej nieruchomości, jeżeli tylko ktoś nas o to poprosi. Musimy dbać o interes Skarbu Państwa. Mamy określone środki finansowe i nie możemy sobie pozwolić na to, że wykupimy każdą nieruchomość, o którą ktoś poprosi. Jeśli widzimy, że na takiej działce nadal można funkcjonować, prowadzić taką czy inną formę działalności, to nie wykupujemy nieruchomości, pozostawiamy ją właścicielom – tłumaczy Szymon Piechowiak, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Niebezpieczne prace budowlane niszczą budynek
Prace nad autostradą zaczęły się od wykopów archeologicznych, a te zaburzyły prawidłowy przepływ wód w obrębie posesji rolników. Nadmierne gromadzenie się i zamarzanie zimą wody w gruncie miało doprowadzić do popękania wszystkich zabudowań w gospodarstwie.
- Z kilku urzędów byli u nas ludzie sprawdzać sytuację. Hydrolodzy mówili, że to jest nie do pomyślenia, żeby na górce była taka ilość wody. I nie ma mowy, żeby to nie oddziaływało na zabudowania. A kiedy przychodzi mróz, to rozsadza ściany. Widać pęknięcia od fundamentów – wskazuje pani Barbara.
- W grudniu weszliśmy do miejsca, gdzie trzymamy ziemniaki, a tam skrzynki i worki pływały na paletach – dodaje Mrowicka.
Uszkodzenie melioracji doprowadziło do nadmiernego zalewania albo przesuszania się gruntów państwa Mrowickich, czego skutkiem było zmniejszenie, na lata, wielkości plonów.
- To nie jest tak, że tracimy wszystkie zbiory w ciągu roku, ale było tak, że traciliśmy 60, a nawet 70 procent – wylicza pani Barbara.
- W pewnym momencie zaczęło brakować paszy i musieliśmy wyprzedawać bydło i świnie, bo nawet nie mieliśmy pieniędzy, żeby im coś dokupić – ubolewa Zenon Mrowicki.
Mrowiccy mają poczucie, że zostali zniszczeni finansowo.
- Zostali bez dochodów, nie mieli emerytury czy renty, a gospodarstwo nie przynosiło żadnych plonów. Ich sytuacja była tragiczna – mówi adwokat Mrowickich.
- Nie było na przeżycie, na chleb, a już nie mówiąc leki, których mąż nie mógł brać. Dwa razy w ciągu dnia przyjeżdżała do nas karetka. Ile było zatrzymanych akcji serca… – wspomina pani Barbara.
W związku z utratą części plonów sąd już dwukrotnie zawyrokował o wypłacie odszkodowania państwu Mrowickim. Kolejne sprawy są natomiast w toku.
- Sprawa odszkodowania za budynki trwa od 2015 roku i nie możemy się doczekać jej końca. Wniosłam również o to, by państwo Mrowiccy zostali wykupieni – mówi Rutecka.
"Chcemy wywłaszczenia i świętego spokoju"
Dlaczego wojewoda, znając od lat sytuację państwa Morawickich, wydał decyzje, które znowu dotykają działki małżeństwa rolników?
- Jeżeli mówimy o gazociągu, to inwestycja strategiczna i wojewoda nie ma możliwości na zmianę lokalizacji, ponieważ jest ona optymalna, zdaniem inwestora – mówi Tomasz Wiśniewski, rzecznik prasowy wojewody kujawsko-pomorskiego.
- Wartość naszego gospodarstwa jest zerowa. Kto kupi grunty, po których będzie przechodzić kilka rur gazowych? – pyta pani Barbara.
- Chcemy wywłaszczenia i świętego spokoju przez parę lat – mówi pan Zenon.
- Czy tak dużo żądamy? Chyba nie – mówi ze łzami w oczach Mrowicka.
Rzecznik prasowa spółki Skarbu Państwa, odpowiedzialnej za budowę gazociągu, przesłała do naszej redakcji pisemne oświadczenie. Przytaczamy jego fragment:
„Gaz-System od ponad roku prowadzi rozmowy z państwem Mrowickimi - właścicielami jednej z kilku tysięcy nieruchomości położonych na trasie budowanego przez spółkę gazociągu relacji Gustorzyn – Leśniewice. Podczas spotkań bezpośrednich z państwem Mrowickimi przedstawiciele spółki kilkukrotnie wyjaśniali wszelkie kwestie związane z realizacją tej inwestycji, a także kwestie odszkodowawcze. Spółka w celu znalezienia rozwiązania powstałej sytuacji zaangażowała m.in. zewnętrznych mediatorów oraz zaoferowała państwu Mrowickim indywidualną określoną pomoc”.
- Położenie rur gazowych powoduje, że powstają strefy ochronne i z tymi gruntami nie ma co zrobić. Nie można ich podzielić na działki, ani wybudować domu – mówi adwokatka Mrowickich. I dodaje: - Zaskarżyłam pozwolenie na budowę, ale nie mamy specjalnych szans, bo Gaz-System działa na podstawie specustawy i właściciel nie ma nic do gadania. Piłeczka jest po stronie Orlenu i Gaz-Systemu, którzy mogliby zechcieć ich wywłaszczyć.
Z rzeczniczką spółki Gaz-System udało nam się porozmawiać przez telefon.
- Takie działania, jakie podjęliśmy, były realizowane na tyle, na ile spółka może w każdej inwestycji działać – mówi Iwona Dominiak.
Czy ktoś ze spółki brał pod uwagę czynnik ludzki?
- Gaz-System od ponad roku prowadzi rozmowy z państwem Mrowickimi. Zaoferowaliśmy państwu Mrowickim indywidualną pomoc – dodaje Dominiak.
A co z wywłaszczeniem?
- Postępujemy, na ile pozwalają nam przepisy prawa. Nie mam nic do dodania, oświadczenie spółki zostało przekazane – ucięła rzeczniczka.
- Wojewoda reprezentuje rząd polski, czyli Skarb Państwa, a właścicielem tych spółek jest nie kto inny, jak Skarb Państwa, czyli wszystko jest w jednych rękach, a mimo to nie ma decyzji o wywłaszczeniu. A jak wystąpiłam wcześniej o wykup, to też zostało oddalone, mamy kwadraturę koła – uważa Aleksandra Rutecka.
- Zgodnie z prawem, wojewoda nie ma możliwości, żeby wywłaszczyć ten teren, albo żeby wymusić na którymś z inwestorów wywłaszczenie całego terenu – twierdzi rzecznik wojewody.
- W tej sprawie zabrakło tego, by zobaczyć, że na tej działce są ludzie – odpowiada Rutecka.
- Bezduszni ludzie ze spółek Skarbu Państwa odbierają nam życie. Drogi dla ludzi są potrzebne, ale trzeba dostrzec właścicieli gruntów, a nie odbierać im życie i własność – kończy Barbara Mrowicka.
W trakcie realizacji reportażu spółka Orlen, która miała planować położenie rurociągu tuż obok domu państwa Mrowickich, przesłała do nas oświadczenie, w którym zapewnia, że nie ma jeszcze żadnych decyzji w sprawie jego budowy. Co więcej, po odmowie rolników, spółka zrezygnowała z dokonywania odwiertów na ich nieruchomości.
Zobacz także:
- Syn Andrzeja Strzeleckiego spełnił wolę zmarłego ojca. "Jeszcze trochę tych marzeń taty spełnię"
- Jest triathlonistą z zespołem Downa. Rodzice zmienili dla niego życie. "Chcemy jak najdłużej z nim być"
- 25-latka po latach odstawiła popularne tabletki. Bierze je wiele kobiet. "Przeszłam piekło"
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN