Dzieci dłużników alimentacyjnych nie stać na zajęcia dodatkowe. "Sama niemal nie jadłam, by syn nie poczuł różnicy"

Dzieci dłużników alimentacyjnych
Dzieci dłużników alimentacyjnych
Źródło: bodnarchuk/Getty Images
W Polsce łączna suma długów alimentacyjnych przekracza 10,2 mld złotych, a zaległości ma ponad 251 tys. osób. To z kolei znajduje realne odbicie na codzienności dzieci, które ostatecznie są utrzymywane tylko przez jednego rodzica. Jak wygląda ich finansowa rzeczywistość? 

Koszty utrzymania dziecka

Rozpoczęcie roku szkolnego to również początek wydatków. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor i Stowarzyszenie Dla Naszych Dzieci, na wyposażenie dziecka średnio w tym roku wydaliśmy ok. 500-300 zł. Co ósma osoba przeznaczyła na ten cel 200-300 zł. Co ciekawe, zaledwie 1 na 100 rodziców unikających płacenia alimentów uznało, że powrót do szkoły jest dobrym pretekstem, aby wesprzeć swoją pociechę materialnie. Eksperci alarmują również, że z niepłaceniem alimentów wiąże się również rozpad więzi – aż 74 proc. dłużników nie czuje potrzeby utrzymywania kontaktów z dzieckiem. Ponad połowa rodzin niealimentowanych ma niełatwą sytuację finansową – 52 proc. z nich deklaruje, że jest na średnim poziomie, zaś 40 proc. ankietowanych odpowiedziało, że żyje skromnie i musi bardzo oszczędnie gospodarować. To z kolei przekłada się na wszystkie obszary życia.

60 proc. rodziców, którzy nie otrzymują alimentów na dzieci, nie może pozwolić sobie na żadne zajęcia dodatkowe. Zaledwie 33% jest w stanie zorganizować pieniądze na jedną aktywność pozalekcyjną. Nawet zasądzone alimenty nie oznaczają, że pieniądze z dokładnością szwajcarskiego zegarka pojawią się na koncie.

Po wyroku alimenty pojawiały się regularnie przez rok, potem kwota zaczęła maleć, aż zniknęły całkowicie na dwanaście miesięcy – mówi Agata. – Do tego zupełny brak kontaktu z dzieckiem i unikanie kontaktu ze mną. Pieniądze pojawiły się znów w momencie, kiedy były mąż znalazł sobie nową partnerkę z dziećmi w podobnym wieku. Wtedy też pojawił się kontakt z dzieckiem i ze mną. Z chwilą ustania związku znów zapanowała cisza. Alimenty jeszcze się trzymają, jednak zadłużenie spłacone nie jest i pewnie nigdy nie będzie – dodaje.

Podobne doświadczenia ma Kasia.

Alimenty nie zawsze pojawiają się na czas, bywa, że nie przychodzą one wcale, więc nie można niczego z góry zaplanować, by być pewnym, że co miesiąc nam na to wystarczy – wyjaśnia. – Przeciętnie zarabiająca matka, wychowując samotnie trójkę dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym, musi mieć pracę adekwatną do odbioru dzieci z placówek, a to nie ułatwia sytuacji w pracy – podkreśla.

Ania również nie może zakładać, że będzie miała do dyspozycji pełną kwotę.

– Mam 2-letnią córkę z byłym mężem i sąd przyznał jej 300 zł alimentów. Jeszcze ani razu nie dostałam tej kwoty w całości, najwięcej to 250 zł – zdradza. – Potrzeby dziecka miesięcznie to ok 2,5 tys. zł, samo przedszkole kosztuje 900 zł. Gdybym chciała liczyć na alimenty, to nie byłabym w stanie ubrać i wykarmić małej.

Na co wydaje się alimenty

Alimenty, które powinny łatać dziurę w budżecie, tak naprawdę ją powiększają. Matki z którymi rozmawiam, mają na to jeden sposób – odmawiają sobie kolejnych rzeczy.

– Najczęściej rezygnuję z własnych przyjemności. Nie chodzę do fryzjera, do kosmetyczki. Nie kupuję nowych ubrań i nie wyjeżdżam nigdzie właściwie bez syna – wylicza Agata. - Zrezygnowaliśmy też z markowych ubrań dla dziecka, czy zamawiania pizzy częściej niż raz w miesiącu. Mamy taki rytuał, że zawsze po wypłacie wjeżdża pizza z ulubionej pizzerii. Nie wyprawiamy imprez urodzinowych. Na wakacje jeździmy wspólnie z przyjaciółmi i ich dziećmi - jest taniej. Podstawą jest zapytać się, czy coś naprawdę jest potrzebne. No i nauczyć dziecko, że niestety, ale nie może dostać wszystkiego, co chce. Wyszłam ponownie za mąż, mam dobrą pracę, alimenty lub ich brak to teraz tylko dodatek, ale były czasy, kiedy zarabiałam minimalną krajową i sama niemal nie jadłam, by syn nie poczuł różnicy – zaznacza.

Również Magda postanowiła oszczędzać głównie na sobie.

– W moim przypadku rezygnujemy z nawet drobnych zakupów, czyli takich babskich wyjść na shopping i rzeczy, które wcześniej dawały nam trochę przyjemności i chwili czasu spędzonej poza domem – zwierza się Magda. - Odpadają wycieczki jednodniowe, wyjazdy do znajomych, wyjście do kina czy restauracji, częstsze wypady nad morze, wspólne wakacje. Staram się zapewniać córkom wyjazdy z rodziną, żeby nie odczuwały tak braku funduszy. Mam wrażenie, że ojcowie myślą, że my, matki, za te ich nędzne alimenty, to chyba jeździmy na zagraniczne drogie wycieczki i ubieramy się u Prady – kwituje rozgoryczona.

Często zdarza się również, że matka, która samotnie wychowuje dziecko, nie może liczyć na wsparcie najbliższych – aż 49 proc. ankietowanych twierdzi, że w sprawowaniu opieki nad latoroślą nie pomaga im nikt.

Samo dziecko poprosiło mnie, bym poszła do komornika o zaległe alimenty, ponieważ on by chciał przeznaczyć te pieniądze na kursy w stajni i zakup nowego sprzętu – zdradza Agata, której syn trenuje jazdę konną. - A ja po latach dorosłam do tego, by walczyć o te pieniądze, bo są one dziecka i są jego zabezpieczeniem na przyszłość, na edukację. I zrozumiałam, że nie muszę dźwigać tego wszystkiego sama i pracować ponad siły – podsumowuje.

Imiona bohaterek zostały zmienione

Zobacz wideo: Afgańczycy, którzy współpracowali z NATO

Afgańczycy, którzy współpracowali z NATO
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości