Kucharki z Czarnobyla
Olga Proć ukończyła prestiżową szkołę kulinarną. W 1979 roku otrzymała pracę jako kucharka w elektrowni jądrowej. Trafiła do miasta, które dopiero powstawało i sąsiadowało z elektrownią. Kiedy w Czarnobylu doszło do wybuchu, kobieta - podobnie jak inne kucharki - została tam przeniesiona, aby gotować dla osób, które walczą ze skutkami awarii. - Do Czarnobyla odwoziły nas dwa duże autobusy. Widziałam tam żołnierzy, którym zlecano najtrudniejsze zadania. W ogóle nie chcieli jeść, tylko dużo pili - mówiła w rozmowie z Witoldem Szabłowskim, dziennikarzem, który postanowił opowiedzieć historię kucharek z Czarnobyla.
Kobieta wspomina, że mężczyźni byli bardzo mocno napromieniowani. - Zawsze po śniadaniu łzawiły nam oczy od radiacji. Drapało w gardle, bolały nos i oczy - mówiła. Posiłki dla likwidatorów awarii w elektrowni w Czarnobylu przygotowywała również Walentyna Timofiejewna. - Kucharze wstawali do pracy o 2 w nocy. Od 6 pracował punkt wydawania posiłków. 1500 osób na śniadaniu, tyle samo na obiedzie i kolacji - mówiła.
Jak wspomina pani Walentyna, pewnego dnia do Czarnobyla przyjechała Ałła Pugaczowa, niezwykle popularna w tamtych czasach piosenkarka, kompozytorka i aktorka. - Wzięliśmy udział w wielkim koncercie. Na koniec chcieliśmy jej wręczyć kwiaty, ale ona ich nawet nie dotknęła. Uciekła. Zrobiła to, bo one były radioaktywne, a my nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Dopiero z czasem zrozumieliśmy, że tam wszystko jest napromieniowane - dodała.
O tym, jak niebezpieczne jest promieniowanie, na własnej skórze przekonała się pani Olga. - Po trzech miesiącach od powrotu z Czarnobyla trafiłam do szpitala z powodu problemów z tarczycą. Bardzo wtedy schudłam. Ważyłam zaledwie 49 kilogramów. Spędziłam w szpitalu miesiąc, aby wrócić do zdrowia - mówiła w rozmowie z Witoldem Szabłowskim. Pani Olga ma to szczęście, że jako jedna z nielicznych osób, które przebywały w Czarnobylu, nie ma już problemów ze zdrowiem.
Kulinarne sekrety Rosji
Książka "Rosja od kuchni. Jak zbudować imperium nożem, chochlą i widelcem" napisana przez dziennikarza i reportażystę Witolda Szabłowskiego, to opowieść nie tylko o kucharkach z Czarnobyla. - Książka jest taką podróżą od cara, przez Stalina, przez kosmonautów, przez wojnę w Afganistanie po rosyjskiej kuchni, ale też o tym, jak Rosja wykorzystywała kucharzy do tego, żeby budować swoją siłę - mówił w Dzień Dobry TVN Witold Szabłowski.
W książce znalazła się też wzmianka o wielkim głodzie, który dotknął mieszkańców Ukrainy. - Nie spodziewałem się, że jeszcze spotkam świadków tamtych wydarzeń. Jednak dzięki pomocy przyjaciół z Ukrainy udało mi się spotkać z trzema paniami, które go doświadczyły. Jedna z nich opowiadała mi, że pamięta, jak puchła z głodu, jak szła do przedszkola, a tam co chwila ktoś umierał - mówił dziennikarz.
Jakie jeszcze tajemnice kryje rosyjska kuchnia? Dowiecie się tego z dalszej części rozmowy.
Zobacz wideo: Co jedli mieszkańcy Czarnobyla?
Zobacz także:
- Kucharka z Czarnobyla wspomina pracę po wybuchu reaktora. "Sama chciałam tam jechać"
- Tartiflette i naleśniki - pyszne dania z sokiem jabłkowym
- Jabłkowe chutney z cebulą i chili - Mikołaj Rey odkrył nowe oblicze jabłek
Autor: Katarzyna Oleksik
Reporter: Szymon Brózda
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News