Karolina Szaciłło w książce "Jestem kobietą" opisała walkę z nałogiem oraz drogę do odzyskania spokoju i równowagi. W studiu Dzień Dobry TVN szczegółowo opowiedziała o tym, jak udało jej się pokonać uzależnienie i jak się czuje, gdy ma swoje życie pod kontrolą.
Problemy osoby uzależnionej
Jaki efekt terapeutyczny przyniosło Karolinie Szaciłło napisanie książki o swoim życiu? – W mojej przeszłości był alkohol w dużych ilościach i bywały okazjonalnie narkotyki. Myślę, że jestem tu, gdzie jestem, odpracowałam swoją lekcję i jestem wdzięczna za to wszystko. Gdyby nie to wszystko, nie miałabym takiego impulsu, by zacząć terapię, żeby pojawiły się joga, medytacja. Pewnie nie pojawiłby się Maciek, bo nie przepracowałabym też swoich wszystkich demonów związanych z relacją i pakowaniem się w toksyczne relacje – stwierdziła Karolina Szaciłło.
Dla dziennikarki pisanie książki było źródłem poszukiwania przyczyn autodestrukcyjnych zachowań. – Wiele tkwi w naszej młodości – mówi Karolina Szaciłło i przytacza teorię dotyczącą dwóch modeli wychowania. Pierwszy zasadza się na tym, że dziecko, aby zasłużyć na miłość, powinno osiągnąć sukces. Druga teoria mówi, że powinno zniknąć. –Jestem Ślązaczką. Mój tata chciał mnie wychować na chłopaka, który sobie poradzi, więc moja matryca brzmiała: "Załóż spodnie i osiągnij sukces". (…) Uświadomiłam sobie, że tak bardzo nie mam ukonstytuowanego poczucia własnej wartości, że potrzebuję non stop osiągać na zewnątrz sukces, by poczuć, że jestem kochana – mówi.
To, że ma problem, dotarło nie niej, gdy w wieku 28 lat uświadomiła sobie, że każdy dzień kończy butelką wina. – Zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem szczęśliwa, że na zewnątrz osiągam rożne rzeczy, ale potem wracam do samotności i butelki – wspomina.
Terapia Karoliny Szaciłło
– Nigdy nie byłam uzależniona fizycznie od alkoholu ani od narkotyków – deklaruje. Dodaje jednak, że była wysokofunkcjonującą alkoholiczka, czyli taką, która sobie fantastycznie radzi w ciągu dnia, ma wywiad, idzie na imprezę i na jogę, ale wieczorem otwiera butelkę drogiego wytrawnego wina. – Mnóstwo kobiet tak robi i bardzo często kobiety mają problem z tym, by o tym opowiedzieć.
O tym Karolina Szaciłło wie, ponieważ od kiedy książka jest na rynku, pisze do niej wiele kobiet. – Gdy na warsztatach opowiadam swoją historię, mam wrażenie, że część kobiet przegląda się w niej jak w lustrze. Poczułam, że skoro mi się udało, zawsze można znaleźć światło w tunelu i przepracować te najbardziej hardkorowe sytuacje, a naprawdę było ich sporo – mówi.
Jaki był punkt zwrotny? – Moje dno było naprawdę głęboko. Spadałam z dachu. Na plaży nad Wisłą złamałam sobie panewkę, oczywiście po alkoholu – wspomina. – Zmianę wywołał warsztat samorozwojowy. (…) Na nim zobaczyłam siebie trochę z boku, zobaczyłam, jak bardzo się krzywdzę, a także to, że cele i szczęście są we mnie i wcale nie muszę tak bardzo biegać i szukać tego na zewnątrz.
Jak udało się jej pokonać problem z alkoholem? - Pojawiła się terapeutka, która pomogła mi wyciągnąć wiele na zewnątrz, zobaczyć tę moją matrycę miłości. Zobaczyć, że jest we mnie rywalizacja, zazdrość, mnóstwo rzeczy, które każdy w sobie ma, ale totalnie nie chcemy się do tego przyznawać.
Miała jednak wątpliwości co do tego, by pokazać to wszystko światu, swojemu synowi oraz córkom partnera. Trudny był też dla niej temat rodziny patchworkowej.
Zobacz także:
Magdalena Boczarska o późnym macierzyństwie: " Wcześniej nie było dobrego kandydata na tatę"
Autor: Magdalena Zamkutowicz