Asteroida 3 tys. km od Ziemi
Otaczający nasz wszechświat kryje jeszcze wiele zagadek i zaskakuje nas niespodziankami. W sierpniu okazało się, że raptem w odległości 3 tys. km przemknęła obok naszej planety asteroida 2020 QG. Mimo niewielkiej odległości naukowcy zauważyli ją już po fakcie, gdy minęła Ziemię. Czemu tak późno i czy możemy mówić o rekordzie? Na temat ten porozmawialiśmy z popularyzatorem nauki o kosmosie Karolem Wójcickim.
Czasami tak się zdarza. My do tej pory rzeczywiście zauważaliśmy różne tego typu planetoidy, a jeśli przelatywały bliżej nas niż te 3 tys. kilometrów, bo to nie było rekordowe zbliżenie, to z reguły to się kończyło uderzeniem. To rzeczywiście było rekordowe pod tym względem, że przeleciało blisko, ale w nas nie uderzyło i zobaczyliśmy je po fakcie
- powiedział podczas rozmowy z Dzień Dobry TVN.
Sama asteroida nie miała dużych wymiarów – jej średnica liczyła raptem 3-6 metrów. Nawet gdyby więc trafiła w Ziemię, prawdopodobnie spłonęłaby w górnych partiach atmosfery. Jej przelot obok naszej planety można potraktować jako cenną lekcję.
Jest nadal mnóstwo kosmicznych skał, które potrafią się do nas zbliżyć i lepiej, żeby to wciąż były nieduże skały, które się do nas zbliżają tak niepostrzeżenie.
- dodał.
Sytuacja w Czelabińsku
Jak duża musiałaby być planetoida, żeby zagrozić naszej planecie? Podczas odpowiedzi na to pytanie Karol Wójcicki cofnął się do wydarzenia sprzed 7 lat. Asteroida, która weszła wtedy w ziemską atmosferę, liczyła sobie 16 metrów.
Skończyło się eksplozją w niższych warstwach atmosfery i wtedy fala uderzeniowa wybiła okna w całym mieście. To dosyć pechowe było zdarzenie, bo wydarzyło się praktycznie nad zaludnionym terenem Rosji. (…) Natomiast samo jej uderzenie wtedy w powierzchnię Ziemi pewnie nie zrobiłoby nam też jakichś większych szkód
- wspominał nasz ekspert.
Aby taka kosmiczna skała była faktycznie niebezpiecznie dla nas, jako mieszkańców planety, musiałaby mieć kilkaset metrów.
Wtedy możemy mieć rzeczywiście kłopoty, bo nawet nie sam krater uderzeniowy, nie jakaś fala uderzeniowa od uderzenia w powierzchnię wody, ale często pyły wzbite w atmosferę mogą wtedy spowodować ograniczenie dopływu światła słonecznego do Ziemi. Wtedy mamy kłopot na rok, może dwa
- powiedział.
Przelot planetoid obok Ziemi
Obecnie widzimy coraz więcej takich sytuacji jak wspomniany przelot asteroidy. Wszystko dzięki naszej spostrzegawczości i coraz lepszej technologii, jaką mamy do dyspozycji.
Dzisiaj miłośnicy astronomii już przy pomocy takich niewielkich teleskopów (…) są w stanie odkrywać ciała niebieskie przelatujące blisko Ziemi, więc my dużo więcej oczu kierujemy w stronę Ziemi i coraz więcej takich zjawisk wyłapujemy. Ich natężenie samo w sobie się nie zwiększa
- wyjaśnił Karol Wójcicki.
Czy po zauważeniu potencjalnego niebezpieczeństwa jesteśmy w stanie mu zapobiec i np. wysadzić taką asteroidę, jak bywało to pokazane chociażby w filmie "Armageddon"?
To jest niestety wizja hollywoodzka póki co. My bardzo byśmy chcieli, aby takie rozwiązanie było realne, ale póki co to jest trochę wizja science fiction. Żeby to się udało, my musimy o takim zdarzeniu wiedzieć naprawdę na wiele lat do przodu, bo trzeba przygotować misję kosmiczną, trzeba mieć odpowiednią rakietę, trzeba tam dolecieć, a to często zajmuje ładnych kilka lat, a potem sukcesywnie powoli spychać planetoidę z toru kolizyjnego. Wysadzanie jej w powietrze niewiele da
- przekazał informacyjnie naszym prowadzącym.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz także:
Jacek Marczewski - fotoreporter z nietypową pasją. Mężczyzna tworzy łodzie wiślane
Przeżyła śmierć kliniczną, teraz w dobę przebiegła 260 km. "Trzeba korzystać z życia"
Czy mamy pandemię samotności? "Samotność nie jest tożsama z byciem singlem"
Autor: Wioleta Pyśkiewicz