Polska branża funeralna, czyli pogrzeb dobrego gustu. "Na jedną, historyzującą modłę"

Rysunek wystawienia zwłok
Realia branży funeralnej
Źródło: Rys. Kuba Maria Mazurkiewicz / Logo Adam Barabasz
Firmy pogrzebowe oferują klientom festiwal kiczu. Ludzie pogrążeni w żałobie nie mają czasu ani siły na poszukiwanie alternatywnych rozwiązań, więc wybierają spośród dostępnych produktów. Nic nie zapowiada ani spadku popytu na usługi branży, ani tym bardziej odejścia od sarmackiej estetyki. W drugiej odsłonie cyklu „Pożegnania” o wizualnej stronie pochówku i pogrzebach przyszłości Adam Barabasz z serwisu dziendobry.tvn.pl rozmawia z Kubą Marią Mazurkiewiczem, artystą, autorem wystawy „Wyobraźnia funeralna”. 

Estetyka pogrzebu

Adam Barabasz, redaktor serwisu dziendobry.tvn.pl: Wyobraź sobie zakład pogrzebowy gdzieś na prowincji. Nie takiej bardzo głębokiej, bo zaledwie 100 km od Warszawy. Klientów przyjmuje stolarz, który wpada do firmy prosto z pracowni. Pośród trumien, niczym katafalk, wznosi się biurko. Z segregatora wystają jakieś dokumenty, które mężczyzna stara się nieudolnie uporządkować. A ja przyglądam się trumnom oczekującym na lokatorów. Większość z nich wygląda, jakby położył się w nich na drzemkę disnejowski Kopciuszek: spod wieka wystają warstwy tiulu, coś w rodzaju halki, co w lepszym świecie zapewne byłoby jedwabiem. Lakierowane na wysoki połysk drewno przypomina uwielbiane w latach 80. meblościanki. Ktoś to w ogóle projektuje? 

Kuba Maria Mazurkiewicz: Są osoby, które proponują bardziej „dizajnerskie” akcesoria pogrzebowe. Np. Joanna Jurga i Martyna Ochojska stworzyły biodegradowalne urny do pochówku w morzu, które jednak nie mogą być używane w Polsce z uwagi na obowiązujące przepisy. Na Wydziale Wzornictwa Akademii Sztuk Pięknych, gdzie zamykam właśnie przewód doktorski, co jakiś czas zdarza się projekt dotykający tej tematyki. W ubiegłym roku wśród najlepszych dyplomów była propozycja urn nawiązujących do słowiańskich popielnic twarzowych. Jednak takie pomysły nie wchodzą raczej do ofert firm pogrzebowych. To, co funkcjonuje na rynku, to tradycyjne wzory, tworzone przez projektantów pracujących w fabrykach, którzy produkują na masową skalę. Twórcy po prostu realizują założenia przedsiębiorstwa pogrzebowego. Ich praca jest odpowiedzią na założenia oparte na niezmiennej konwencji. Estetyka jest dostosowywana do wyobrażenia społecznego na temat tego, jak powinien wyglądać pochówek, a nasza wyobraźnia jest w tym obszarze mocno ograniczona Te przedmioty robione są zasadniczo na jedną, historyzującą modłę. Inną kwestią jest to, że w przypadku pogrzebu najczęściej nie można czekać. Niewielu kupuje trumnę za życia, a sprowadzenie interesującego wzoru może długo trwać. 

Trumna na lawecie
Branża funeralna
Trumna na lawecie
Źródło: Rys. Kuba Maria Mazurkiewicz

A.B.: Jesteśmy więc skazani na tandetę na całej linii? 

K.M.M: Nieco inaczej jest z nagrobkiem, bo w tym przypadku czas nie gra decydującej roli. Tu z kolei problemem jest charakter cmentarza. Jeśli zdarzają się ciekawsze projekty, to lądują w masie pozostałych realizacji, co prowadzi do kakofonii. Nie ma opieki nad stroną wizualną cmentarza. Być może należałoby określić materiał, z którego mogą być wykonane pomniki albo zdefiniować ich bryłę. Zresztą tak samo jest z przestrzenią publiczną w Polsce – brak ram urbanistycznych powoduje chaos. 

Rozmowy o śmierci

13643899_jak-zabezpieczyc-sie-na-wypadek-smierci_720P
Źródło: Dzień Dobry TVN
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?

A.B.: Jestem z wykształcenia grafikiem. Kiedy odebrałem z zakładu pogrzebowego nekrolog, stwierdziłem, że brakuje na nim tylko błędu ortograficznego. Niewiele się pomyliłem, bo kiedy po pogrzebie sprzątaliśmy zwiędłe kwiaty, znaleźliśmy dodatkową tabliczkę, na której nazwisko mamy było niepoprawnie napisane. Tymczasem miałem przed sobą typograficzny koszmar ukoronowany krzyżem otoczonym ciernistymi krzewami, z których rozkwitały róże. Włączyłem komputer i  przygotowałem własny projekt.

K.M.M.: Rynek działa w taki sposób, że jeśli można coś załatwić standardowo – używając gotowych szablonów - to nie kombinuje się z indywidualizacją, bo wiązałoby się to z utrudnieniami dla przedsiębiorców i skomplikowaniem mechanizmu zarabiania. W momencie śmierci kogoś bliskiego ludzie są zszokowani, estetyka i forma ceremonii schodzą na dalszy plan. Rodzina chce mieć to już za sobą, a branża w pewien sposób wykorzystuje sytuację, nie proponując innych rozwiązań. Kiedy umierały bliskie mi osoby, to zawsze proponowałem, że jako grafik mogę przygotować nekrolog w ramach hołdu dla zmarłego. Są obszary, w których widać, że ludzie chcą organizować pochówek po swojemu. Jednym z najwyraźniejszych przykładów jest kremacja i odsypywanie prochów. Jest to nielegalne, ale powszechne, co pokazuje, że prawo jest totalnie nieadekwatne do tego, co robią ludzie. 

Niesienie trumny
Niesienie trumny
Niesienie trumny
Źródło: Rys. Kuba Maria Mazurkiewicz

A.B.: Jak to?

K.M.M.: Wciąż obowiązuje ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 roku. A od tego czasu nastąpiło bardzo dużo zmian w życiu Polek i Polaków. To ważne, żeby podkreślić, że chodzi o nasz kraj, ponieważ wystarczy, że przejedziemy przez zachodnią bądź południową granicę i mamy w tej kwestii większą swobodę. W Polsce prochów nie można rozsypywać ani przechowywać w domu. Przepisy nie przewidują organizacji cmentarzy leśnych czy pochówku na własnej ziemi. Zmiana lub liberalizacja prawa dałaby ludziom większą swobodę w przeprowadzaniu pochówku na własnych zasadach, w sposób adekwatny do stylu, sposobu życia.  

Pogrzeb a poród

A.B.: W swoich badaniach porównałeś pogrzeb do porodu. Nie poniosło Cię?

K.M.M.: To dwa najważniejsze rytuały przejścia, które nieodwracalnie zmieniają życie człowieka. To także wydarzenia, które bardziej dotyczą bliskich, a nie głównego bohatera. Niemowlę nie jest w pełni świadome tego, że się rodzi. Podobnie zmarły nie ma wiedzy o swoim pogrzebie. Te dwa wydarzenia są też ramami życia. Porównałem je na przestrzeni czasu, kiedy w Polsce obowiązuje niezmienne prawo pogrzebowe. Mniej więcej w czasie wprowadzenia ustawy, pojawił się nakaz rodzenia w szpitalach. Dodatkowo poród był obwarowany szeregiem przepisów np. mógł odbywać się tylko w jednej, leżącej pozycji. Po przyjściu na świat dziecko było odbierane matce i przenoszone do zbiorczej sali. Natomiast w latach 80. XX wieku powstał ruch promujący bardziej naturalne podejście do porodu. Pierwsze porody rodzinne w Polsce odbyły się w połowie lat 80. Przeprowadzał je w Łodzi profesor Włodzimierz Fijałkowski. A potem w latach 90. „Gazeta Wyborcza” rozpoczęła kampanię „Rodzić po ludzku”, która przekształciła się w fundację. Doprowadziła ona do zmian prawnych i społecznych. Ewolucja przepisów przyniosła nowe zwyczaje, spopularyzowały się porody rodzinne i zaznaczył wpływ kobiety na sposób rodzenia. Można założyć, że gdyby podobny zabieg został wprowadzony w przypadku pogrzebów, przeprowadzono by kampanię społeczną, zaktualizowano prawo, to zmieniłyby się praktyki. 

Pogrzeb przyszłości

A.B.: Przez ten czas w kwestii pogrzebów przemianom uległo jedynie podejście do kremacji. Szczególnie popularna stała się w czasie pandemii, kiedy rodziny nie chciały chować swoich bliskich w szczelnych workach. Co jeszcze może się wydarzyć?

K.M.M.: Na wystawie „Wyobraźnia funeralna” przedstawiłem cztery możliwości ewolucji ceremonii pogrzebowej. Poprzedziłem to analizą historyczną i sprawdziłem, jak sytuacja wygląda w innych krajach. Istotnym jest, że wziąłem pod uwagę, jak społeczeństwo funkcjonuje w innych obszarach życia. Moje propozycje podzieliłem na dwie, wewnętrznie przeciwstawne, pary. Pierwsza z nich polegała na skontrastowaniu podejścia materialnego, opartego na cielesności z ujęciem opartym na wspomnieniu. W pierwszym projekcie założeniem było, że umiera mężczyzna, czyjś mąż. Kiedy zaczyna chorować, zjeżdżają się bliscy i towarzyszą mu przy konaniu. Po zgonie myją jego ciało, kopią w ogrodzie grób, chowają go i nie wystawiają żadnego nagrobka – po prostu wiedzą, że jest tam pogrzebany. Najważniejsza w tym jest ich fizyczna obecność. To może być odpowiedź na zapotrzebowania grupy społecznej, która chce robić wszystko samodzielnie – chociażby zwolenników domowych porodów czy samodzielnej edukacji.. Z drugiej strony są ludzie, którzy są całkowicie oderwani od rodziny, nie utrzymują z nią kontaktu i funkcjonują jedynie w grupie przyjaciół. Oni mogą być zainteresowani pogrzebem, który nie jest związany z cielesnością. Ich interesuje szczególnie wspomnienie o człowieku i przeżytych wspólnie chwilach. W takiej perspektywie ciało i cmentarz w ogóle nie są potrzebne i można z nich zrezygnować. Nie ma grobu, a istotną częścią pożegnania jest spotkanie, wspominanie, słuchanie muzyki, oglądanie zdjęć, czyli wszystko, co buduje pamięć. 

Śmierć w domu
Śmierć w domu
Śmierć w domu
Źródło: Rys. Kuba Maria Mazurkiewicz

A.B.: Myślisz więc, że w przyszłości cmentarze nie będą już użytkowane?

K.M.M: Może zmienić się ich forma. Do XIX wieku cmentarze znajdowały się w centrach miast, na placach przykościelnych. Na indywidualne pochówki mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi, zwykli ludzie byli chowani w zbiorowych mogiłach. Później masowe groby nabrały bardzo negatywnego wydźwięku, jednak w przeszłości były normą: wykopywano wielki dół i składano w nim ciała. Trumna była wspólna, parafialna. To nie był cmentarz, który dziś sobie wyobrażamy. Oprócz tego, że byli tam pochowani ludzie, było to miejsce spotkań, karnawałów, jarmarków. Historycy śmierci uważają, że w związku z tym, że te osoby były pochowane tak blisko miasta, nie było praktyki odwiedzania grobów, bo zmarli znajdowali się w obrębie funkcjonowania żywych. W nawiązaniu zaproponowałem kolejną wizję. Cmentarze mogłyby wrócić spod miast do centrów, a pochówki organizowano by w parkach, na skwerach. Sanitarnie można by rozwiązać to powszechną kremacją. W ten sposób ludzie idąc do pracy czy po zakupy, mijaliby swoich bliskich. Połączyłem to z koncepcją modlitwy wstawienniczej, czyli przyczyniania się zmarłych dla dobra żywych. Przez to, że są pochowani w miejscu publicznym, zabezpieczają, by żaden deweloper nie wykupił tej przestrzeni, bo grób jest świętością. Ten projekt nazwałem „Pro publico”. Jest to rodzaj ruchu miejskiego, który łączy żyjących i umarłych. Zestawiłem ten pomysł z perspektywą najbardziej prawdopodobnego rozwoju sytuacji. Jeśli zmieni się prawo, to firmy pogrzebowe rozszerzą ofertę i pod okiem  pracownika zakładu, w nowych, lekko rozszerzonych ramach będzie można zorganizować bardziej zindywidualizowany pochówek. 

A.B.: Znajdzie się w tym wszystkim miejsce dla Kościoła?

K.M.M.: Mimo, że wielu ludzi odwraca się od religii, to w przypadku śmierci większość wybiera wyznaniową formę pożegnania. Mimo całego okresu PRL-u, walki z Kościołem i późniejszej liberalizacji życia, wciąż nie ma alternatywy, która niosłaby za sobą podobną powagę. Np. ślub cywilny jest absurdalnym przeklejeniem formatu religijnego. Urzędnik, niczym kapłan, stoi w todze z łańcuchem na szyi. Jego przemowa jest jak kazanie. To sztuczne i nieprzystające. Większość ludzi wybiera więc Kościół, zarówno wierzący jak i niewierzący Myślę, że jest duże zapotrzebowanie na alternatywną, świecką obrzędowość, ale taką, która byłaby adekwatna do stylu życia zmarłej osoby. Intuicja mówi mi, że nie powinno się narzucać formuły pochówku poprzez instytucje państwowe, religijne czy komercyjne, a raczej należałoby otworzyć możliwości samodzielnego, oddolnego jej reżyserowania.

Kuba Maria Mazurkiewicz - projektant, artysta, wykładowca na Wydziale Zarządzania Kulturą Wizualną Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Przez ostatnie dziesięć lat współzałożyciel kilku inicjatyw projektowo-artystycznych (np. Pracownia Struktur Mentalnych, zespół wespół). Obecnie prowadzi własną pracownię projektową.

***

Koniec jest zawsze taki sam - dość przewidywalny i bezlitośnie sprawiedliwy. W moim autorskim cyklu "Pożegnania" chcę oswajać tematykę związaną z odchodzeniem. Przemijamy i nie ma w tym nic niezwykłego. Dlaczego więc, boimy się o tym mówić? Można udawać, że tematu nie ma, ale to nie zmienia faktu, że nikt nie będzie miał więcej, niż jest mu pisane.

Chcesz podzielić się swoją historią? Napisz do mnie: adam_barabasz@discovery.com. Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie.  Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości