11-latka ratuje konie skazane na rzeź. "Zaczęła sprzedawać swoje zabawki"

Mała/wielka pomoc
Emilka co sobotę na bazarze w podwarszawskim Milanówku wystawia mały straganik. Sprzedaje na nim ciasteczka, zabawki, z których wyrosła i małe papierowe koniki, by pomóc tym prawdziwym. Filip Chajzer odnalazł dziewczynkę i wspólnie odwiedzili schronisko, w którym przebywają zwierzęta, które ratuje 11-latka.

Konie skazane na rzeź

Emilia Wiśniewska ma zaledwie 11 lat, a już zdolna jest do ogromnych poświęceń. Dziewczynka przejęta losem cierpiących zwierząt postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. W sieci znalazła zbiórki na konie, które skazane zostały na rzeź. By im pomóc, zaczęła sprzedawać m.in. swoje zabawki.

- Kocham pomagać zwierzętom, dlatego znalazłam takie zbiórki. Na początki znalazłam zbiórkę na źrebaczka, który miał iść na rzeź. Później dwa kucyki, który miały skończyć tak samo. Nie podoba mi się to, że zwierzęta są zabijane - powiedziała nastolatka.

- Kilka razy pytała mnie o te zbiórki. Kilka razy wpłaciliśmy jakieś kwoty. Ale w końcu powiedziałam jej, że sporo jest tych zbiórek i nie możemy tyle pomagać. W końcu sama wpadła na pomysł, żeby sprzedać swoje zabawki. Zgodziłam się i powiedziałam, że może wziąć je na targ - dodała Beata Hudziak-Wiśniewska, mama Emilii.

Walka o życie koni

11-latka wykazała się ogromną dojrzałością. Zapytana przez Filipa Chajzera, czy sama jeździ, odpowiedziała twierdząco. Niestety dodała też, że na czas pandemii musiała przestać, ponieważ biuro podróży, które prowadzi jej rodzina, przestało na siebie zarabiać.

- Nie zarabialiśmy, więc z niektórych rzeczy musieliśmy zrezygnować. Jazda konna jest droga, a to nie jest nic koniecznego - mówiła Emilia Wiśniewska.

Nasz reporter postanowił zrobić niespodziankę dziewczynce i zabrał ją do schroniska Pegasus, które zajmuje się ratowaniem koni gospodarskich. Czyli tych, na które Emilka zbiera pieniądze. W sumie jest tam 90 koni.

- Przez to, że są to zwierzęta gospodarskie, traktowane są jak po prostu mięso. Te konie są skazane na dobrą wolę ludzi. Przy pierwszej fali pandemii musiałam wziąć kredyt, żeby te zwierzęta miały co jeść. Czasami musimy wydać na leczenie konia nawet 20-30 tys. zł. Jesteśmy im to winni, bo te zwierzęta dla ludzi pracowały i zarabiały, ale ci ludzie zniknęli - tłumaczyła Agata Geilke, opiekunka schroniska Pegasus.

- To bardzo nie w porządku, bo najpierw jesteś dla niego dobry i go karmisz, on dla ciebie robi dużo dobrego, a ty potem chcesz zrobić z niego jedzenie. To nie jest fajne - oceniła 11-letnia Emilka.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl.

Zobacz też:

Autor: Oskar Netkowski

Reporter: Filip Chajzer

podziel się:

Pozostałe wiadomości