Zakazana miłość Ukraińca i Rosjanki
Nie mieli łatwego startu. Poznali się w 2014 roku, kiedy zaczęła się wojna w Donbasie. Oleh pochodzi z obwodu ługańskiego, ale wówczas przebywał w rosyjskiej miejscowości Klimowo. Wyjechał tam pół roku wcześniej, by zająć się osamotnioną, schorowaną ciotką. Za granicą spotkał miłość życia - przebywającą na wakacjach u babci Rosjankę Zoję.
Między dwudziestoparolatkami mocno zaiskrzyło. Spędzone ze sobą beztroskie dwa miesiące zaowocowały silnym, wzajemnym uczuciem. Już wtedy wiedzieli, że ich relacja nie jest poprawna politycznie, ale nie chcieli spisać jej na straty, dlatego planowali wspólną przyszłość.
Wojna w Ukrainie
Ciotka Oleha zmarła, a młody mężczyzna stanął przed trudnym wyborem - mógł wreszcie wrócić do kraju i bronić jego granic wraz z bliskimi lub pozostać w bezpiecznym miejscu z ukochaną.
- Przyznaję się do tego, że postawiłam mu ultimatum. Myślałam egoistycznie. Nie wyobrażałam sobie związku na odległość. Nie wyobrażałam sobie tego, że każdego dnia będę musiała martwić się i zastanawiać, czy mój partner jeszcze żyje. Powiedziałam mu, że jego wyjazd jest równoznaczny z naszym końcem - wspomina Zoja.
Jak Ukrainiec zareagował na te słowa? - Proponował przeprowadzkę do jego rodzinnych stron. Gryzło go to, że nie dołączył jeszcze do obrony terytorialnej i nie towarzyszy kolegom w walce. Ale z drugiej strony wiedział, że to jest duże zagrożenie. Nie bał się o siebie, ale o mnie - tłumaczy kobieta.
Para zamieszkała więc na stałe w Rosji, lecz decyzja zakochanych nie spotkała się z przychylnymi opiniami rodziców i dalszych krewnych. - U nas ludzie wierzą w propagandę. Wierzą, że to Ukraińcy są odpowiedzialni za zło świata. Próbowałam im przemówić do rozsądku, ale bezskutecznie. Moja mama w głębi serca zaakceptowała Oleha, widziała jego dobroć, ale odkąd pamiętam, jest pod silnym wpływem mojego nacjonalistycznego ojca, więc pozostał nam kontakt wyłącznie telefoniczny - opowiada 29-latka.
Podobnie sytuacja wyglądała ze strony bliskich Oleha. Członkowie rodziny tolerowali jego wybrankę, ale nie ukrywali niechęci do jej narodu. Widywali się z nią jedynie podczas wspólnie spędzanych świąt.
Zoja i Oleh postanowili budować swoją przyszłość od zera. Wyprowadzili się z dala od siejącej propagandę Moskwy i zamieszkali w obwodzie kaliningradzkim, tuż przy granicy z Polską. Tam wzięli ślub i założyli rodzinę. Wychowują wspólnie 6-letniego syna Maksa.
- Gdybyśmy pobierali się dopiero teraz, nikt z naszych rodzin nie byłby na ślubie, a Maks nie poznałby nawet swoich dziadków. Jedyny plus, że ma chociaż z nimi jakieś wspomnienia, bo czasami go odwiedzali - ocenia Oleh.
Wojna w Ukrainie odebrała im rodzinę
24 lutego 2022 roku, kiedy w Ukrainie wybuchła wojna na szeroką skalę, kontakt Oleha i Zoi z mieszkającymi w Petersburgu i w Ługańsku rodzinami urwał się ostatecznie. Oczywiście nie urwał się sam. Niechęć do utrzymywania jakichkolwiek relacji wyrazili rodzice małżonków.
- Najbardziej żal mi matki. Wiem, że ma rację, że Putin i Rosja to zło. Moja żona Zoja też to wie i wstydzi się za swoich rodaków. Jest przerażona całą sytuacją, dlatego nie mogę pozwolić na to, by moi bliscy nazywali ją wrogiem. Tak, tak ją nazwali. Ją wrogiem, a mnie zdrajcą. A przecież Zoja nie jest żadnym wrogiem. To najwspanialsza osoba na świecie, która nie skrzywdziłaby nawet muchy - opowiada Oleh.
Młody mężczyzna ma świadomość, że jego wybory mogą okazać się dla niektórych kontrowersyjne, ale jednocześnie czuje, że płyną one z głębi serca. - Ja nie związałem się z Rosjanką. Nie obchodzi mnie jej narodowość. Wziąłem ślub z cudowną kobietą o złotym sercu. Przysięgałem jej, że będę trwał przy niej wiecznie, cokolwiek się nie wydarzy. Kochałbym ją bez względu na to, czy byłaby Chinką, Amerykanką, Ukrainką czy Włoszką - dodaje.
Gdy Zoja usłyszała to wyznanie, po policzkach spłynęły jej łzy. - Mam tak samo. Ale to ja odczuwam większy wstyd. Przykro mi, że teściowie mnie nie akceptują, ale w pełni ich rozumiem. To jest naturalna nienawiść powstała na skutek agresji Rosjan. Nie odbieram tego osobiście, tylko narodowościowo. Nie jestem natomiast w stanie pojąć moich rodziców. Powinni nam pomóc w tej trudnej sytuacji i współczuć rodzinie męża. Zamiast tego usłyszałam, że nie jestem już ich córką - mówi ze smutkiem Rosjanka.
Zoja i Oleh tłumaczą 6-letniemu synowi, że świat nie dzieli się na narodowości, ale na ludzi dobrych i tych, którzy zbłądzili. Zapewniają go, że ma w sobie ogromną wartość, ponieważ takie osoby jak on mogą w przyszłości odbudować przyjacielską relację Ukraińców z Rosjanami. - To długa droga. Teraz nierealna. Ale wolę przekazywać mu taką narrację niż tę wojenną i przepełnioną złem. Bo jak mam powiedzieć dziecku, że wujkowie do siebie strzelają? - pyta retorycznie zatroskana matka.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Fotografia Polaka zdjęciem roku 2022. Powstała w zbombardowanym domu w Ukrainie
- Mariupol zagrożony epidemią cholery. "Choroby mogą zabrać życie tysiącom mieszkańców"
- 21-letni żołnierz skazany za zabicie bezbronnego cywila. Zapadł pierwszy wyrok w sprawie rosyjskich zbrodni
- 30 lat doświadczenia
- Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie
- Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności
- Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań
Autor: Berenika Olesińska
Źródło zdjęcia głównego: Vladimir Godnik/Getty Images