Wojna oczami korespondenta. "Żołnierze mówią, że tylko głupi się nie boi"

Wojna oczami korespondenta
Źródło: Dzień Dobry TVN
Relacjonuje wojnę w Ukrainie i ratuje bezdomne psy
Relacjonuje wojnę w Ukrainie i ratuje bezdomne psy
Kultura a wojna na Ukrainie
Kultura a wojna na Ukrainie
Wywiad z byłym szefem brytyjskiego wywiadu
Wywiad z byłym szefem brytyjskiego wywiadu
Polacy pomagają uchodźcom z Ukrainy
Polacy pomagają uchodźcom z Ukrainy
Dziennikarze na froncie w Ukrainie
Dziennikarze na froncie w Ukrainie
Od rosyjskiej inwazji na Ukrainę minęło ponad sto dni. Jednym z dziennikarzy, którzy relacjonują to, co dzieje się u naszych sąsiadów, jest Mateusz Lachowski. Jego materiały można zobaczyć zarówno w telewizji, jak i na prowadzonych przez niego profilach w mediach społecznościowych. O swojej pracy i o tym, czy zamierza znowu pojechać do Ukrainy, korespondent wojenny opowiadał w Dzień Dobry TVN.

Praca korespondenta wojennego

Mateusz Lachowski dziennikarz i dokumentalista, kiedy tylko wybuchła wojna, pojechał na Ukrainę, aby relacjonować jej przebieg. Z jednego z takich wyjazdów wrócił do Polski z psem. Zwierzaka w jednej z wiosek znaleźli i przygarnęli żołnierze, z którymi później zamieszkał. - Zaprzyjaźniliśmy się, [...], potem pojechałem dalej. Przed powrotem do Polski rozmawiałem z przyjaciółmi, że jest taki pies i że może bym go wziął. Dodałem też o nim relację. Ludzie zaczęli pisać, że by go wzięli. Miałem dla niego dom. Pojechałem 500 km na południe i go wziąłem. Ponieważ jechaliśmy razem dwa dni i się zżyliśmy, to trudno go było oddać tej pani, która chciała go wziąć, więc ją bardzo przeprosiłem - opowiadał korespondent.

Do Ukrainy pierwszy raz pojechał trzy lata temu. Był wtedy w Donbasie, gdzie przygotowywał dokument. - Szokiem dla mnie było to, co słyszałem o okrucieństwie rosyjskich żołnierzy. Już wtedy to było. Stosunek do jeńców wojennych, tortury - wspominał w rozmowie z prowadzącymi Dzień Dobry TVN. Jak podkreślił, film i obraz nie oddają tego, co dzieje się w Ukrainie. - To jest film, to jest mało. Bardzo szybko się przyzwyczajasz - przyznał Mateusz Lachowski.

To, co go uderzyło, to również zapachy. - Wszędzie śmierdzi spaloną ziemią i często też innymi rzeczami. Po prostu [...] czasami czuć ciała - mówił. Jednak największe wrażenie robią rozmowy z ludźmi. - Zrobiłem bardzo dużo wywiadów, w których płakała druga osoba i ja płakałem. To często byli faceci, którzy byli twardzi, żołnierze, obrona terytorialna. Pamiętam taki wywiad w Makarowie, [...], gdzie wójt tamtejszej gminy, [...], a jednocześnie dowódca obrony terytorialnej, opowiadał mi, co się działo i płakał w trakcie - wyjawił nasz gość.

Czy korespondent wojenny się boi?

Za kilka dni Mateusz Lachowski zamierza wrócić do Ukrainy. Zapytany przez prowadzących Dzień Dobry TVN czy się nie boi, odpowiedział, że nie ma w nim strachu, ale ma świadomość niebezpieczeństwa. - Przyzwyczaiłem się. Jakiś strach zawsze jest, żołnierze mówią, że tylko głupi się nie boi. To ci też pomaga logicznie myśleć. Staram się robić wszystko tak, żeby ograniczyć do minimum możliwość jakiegoś wypadku, [...], wliczam to w koszta. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogę zginąć - zaznaczył.

Dziennikarz jest zdania, że ktoś musi relacjonować tę wojnę. - Świat powinien wiedzieć, co się tam dzieje, to jest poziom takich rzeczy [...], byłem pierwszym polskim dziennikarzem w Buczy. Tam jeszcze leżały ciała. Było 78 ciał, które widziałem osobiście. Jedna wielka zbiorowa mogiła - dodał.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz na platformie Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

  • 30 lat doświadczenia
  • Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie
  • Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności
  • Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań
podziel się:

Pozostałe wiadomości