Bardzo trudna sytuacja pielęgniarek w Polsce. "Tak nam podziękowano za to, że od początku pandemii narażałyśmy życie"

Pielęgniarka w trakcie pracy
Reza Estakhrian/Getty Images
O tym, że zawody pielęgniarki i położnej są jednymi z najgorzej opłacanych w Polsce, nie trzeba nikogo przekonywać. Ponadto - przez kolejne decyzje polityków - zainteresowanie studiami pielęgniarskimi drastycznie spada. O tym, co to oznacza dla nas - pacjentów i ich rodzin - rozmawialiśmy z Longiną Kaczmarską, wiceprzewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.

Na forach dla pacjentów czy w mediach społecznościowych coraz częściej pojawiają się wpisy oburzonych pacjentów (lub ich rodzin). Często podnoszona jest kwestia niewystarczającej opieki ze strony personelu. Długi czas oczekiwania na pomoc, leki podane nie w porę - to tylko niektóre, najczęściej pojawiające się zarzuty. Niektórzy zauważają jeszcze, że właściwie na dyżurze widzą wciąż te same twarze.

Jedna pielęgniarka na dwustu pacjentów

Sytuacja, z jaką zmagają się obecnie pielęgniarki i położne, jest jedną z trudniejszych na przestrzeni ostatnich kilku lat. Liczba osób wykonujących ten zawód z roku na rok spada. - W chwili obecnej w Polsce mamy około 230 tysięcy pielęgniarek - mówi Longina Kaczmarska. - 70 tysięcy ma już prawo do emerytury, a w ciągu najbliższych 5 lat liczba ta wzrośnie do 150 tysięcy - wyjaśnia. Statystyki już teraz są nieciekawe. Jak podaje strona Siostra Bożenna na Facebooku:

W Polsce w przybliżeniu na 200 osób przypada jedna pielęgniarka (słownie: JEDNA!), na tysiąc obywateli jest ich pięć, dzięki czemu jesteśmy na 3. miejscu w Europie pod względem liczby pielęgniarek - tylko, że od końca.

Wyobraźmy sobie, że w perspektywie 5 lat, z zawodu odejdzie ponad 60% osób. Cały system, który już w tej chwili stoi na skraju załamania, stanie się zupełnie niewydolny. To, co warto sobie uświadomić, odbije się na nas, czyli osobach, które pomocy ze strony pielęgniarek będą potrzebowały.

Longina Kaczmarska: "Czujemy się upokorzone"

O proteście pielęgniarek głośno zrobiło się po raz pierwszy na początku czerwca, kiedy zapowiedziały strajk ostrzegawczy. Sprzeciwiały się zmianom zaproponowanym przez Ministra Zdrowia. Tydzień później demonstrowały przed gmachem parlamentu, aby, jak mówiły, przypilnować polityków, aby dobrze głosowali. Niestety, nie udało się.

15 czerwca odbyło się w Sejmie głosowanie nad sposobem ustalania najniższego wynagrodzenia dla pielęgniarek i położnych. Posłowie odrzucili poprawki Senatu i przyjęli niekorzystną dla naszej grupy zawodowej ustawę

- czytamy na fanpage'u Siostra Bożenna.

- Czujemy się upokorzone , bo to, co wydarzyło się w Sejmie, oznacza, że wynagrodzenie pielęgniarek zostało zrównane z wynagrodzeniem rejestratorek - tłumaczy Longina Kaczmarska. - Tak nam właśnie podziękowano za pracę na pierwszej linii frontu, za to, że od początku pandemii narażałyśmy życie swoje i swoich rodzin - dodaje.

- Działania ministra stoją w sprzeczności z Polityką Wieloletnią Państwa na Rzecz Pielęgniarstwa i Położnictwa w Polsce, którą premier Mateusz Morawiecki podpisał - wyjaśnia. Czy wobec tego strajk będzie kontynuowany? - Zachęcamy pielęgniarki i położne, aby nie podpisywały porozumień z pracodawcami - podkreśla wiceprzewodnicząca OZZPiP.

Co będzie dalej? - Pozostawimy działania rządowi, kiedy nie będzie w ogóle pielęgniarek i pacjenci zostaną bez opieki pielęgniarskiej - podsumowuje Kaczmarska.

Zobacz wideo: "Nie ma medyków, nie ma leczenia!" Protest pielęgniarek i położnych przed Sejmem

x-news

Zobacz więcej:

Autor: Katarzyna Lackowska

podziel się:

Pozostałe wiadomości