Zaatakował lekarkę i pielęgniarkę, groził śmiercią. Dlaczego nie trafił do aresztu?

Uderzył lekarkę, a na pielęgniarkę pchnął wózek. Jacek P. usłyszał zarzuty
Uderzył lekarkę, a na pielęgniarkę pchnął wózek. Jacek P. usłyszał zarzuty
Źródło: GettyImages/Phil Fisk
W jednym z częstochowskich szpitali doszło do ataku na lekarkę i pielęgniarkę. Syn pacjentki groził lekarce śmiercią, a pielęgniarkę pchnął na wózek. Podejrzany Jacek P. usłyszał zarzuty, jednak nie przebywa w areszcie. Dlaczego?
Kluczowe fakty:
  • 12 maja w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie doszło do ataku na personel medyczny.
  • Syn pacjentki uderzył w rękę lekarkę, groził też jej śmiercią, a pielęgniarkę pchnął na wózek.
  • Podejrzany usłyszał zarzuty, jednak nie trafił do aresztu.

Dalsza część tekstu pod wideo:

"Uwaga!". Atak nożownika w Krakowskim szpitalu
"Uwaga!". Atak nożownika w Krakowskim szpitalu

Atak na lekarkę i pielęgniarkę

12 maja w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie doszło do ataku na personel medyczny. Jak przekazał TVN24 prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, syn pacjentki uderzył w rękę lekarkę, groził też jej śmiercią.

- Ponadto mężczyzna pchnął na pielęgniarkę wózek transportowy, wpychając kobietę do windy - tłumaczył. Podejrzany Jacek P. usłyszał już zarzuty - naruszenia nietykalności cielesnej lekarki i pielęgniarki oraz kierowania pod adresem pierwszej z nich gróźb karalnych pozbawienia jej życia. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

Usłyszał zarzuty, ale nie przebywa w areszcie

Prokuratura Rejonowa Częstochowa-Północ wnioskowała do sądu o tymczasowe aresztowanie podejrzanego. Jednak jak poinformował TVN24 rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie, Sąd nie uwzględnił tego wniosku, "uznając, że wobec podejrzanego wystarczy zastosować dozór policji".

- Sąd uznał, że zostały spełnione przesłanki ogólne stosowania środków zapobiegawczych, czyli wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił zarzucane mu przestępstwa, ale nie zostały spełnione przesłanki szczególne tymczasowego aresztowania - dodał.

Oprócz dozoru mężczyzna ma też zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych i kontaktu z nimi, a także zbliżania się do szpitala, w którym doszło do ataku. Każde z przestępstw zarzucanych Jackowi P. grozi karą trzech lat pozbawienia wolności.

Więcej informacji w TVN24.

Zobacz także:

Wypełnij ankietę dla dziendobry.tvn.pl
Wypełnij ankietę dla dziendobry.tvn.pl
podziel się:

Pozostałe wiadomości