Sędzia usunął z boiska chorego 11-latka, bo grał w czapce. Po nagłośnieniu sprawy pozwał jego matkę do sądu
Sędzia piłkarski wyrzucił 11-letniego Adama z boiska, bo ten wyszedł na nie w czapce z daszkiem. Chłopak nosi ją w związku z chorobą, której się wstydzi. Po nagłośnieniu sprawy w mediach sędzia pozwał matkę 11-latka do sądu.
Mecz
Adam jest zawodnikiem młodzieżowej drużyny piłkarskiej. Futbol to jego wielka pasja. Ze względu na swoją chorobę, na boisku zawsze gra w czapce. Chłopiec cierpi na łysienie plackowate. To rzadka, postępująca i nieuleczalna choroba autoimmunologiczna.
- Pamiętam początki choroby syna. Wstał rano i nie miał połowy włosów. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć. Ta choroba żywi się stresem, a on jako wrażliwe dziecko bardzo się stresuje – opowiada Adam Busse. I dodaje: - Widzę, że syn to przeżywa. Podchodzi do lustra, przegląda się i wiem, że cierpi. Przy okazji cierpimy my, rodzice.
Mimo choroby chłopiec rozegrał kilkadziesiąt meczów ligi juniorów. Podczas meczu z drużyną z Nowej Rudy miał grać na pozycji napastnika. Sędzia nie dopuścił go jednak do gry.
- Wszedłem na boisko z ławki rezerwowych. Sędzia powiedział do mnie, że mam zejść z boiska, bo mam czapkę. Powiedziałem mu, że jestem chory, ale powiedział, że mam zejść i go to nie obchodzi – opowiada Adaś Busse. I dodaje: - Grałem od siódmego roku życia i ani razu się takie coś nie zdarzyło. To był pierwszy raz.
- Wziąłem dziecko i zabrałem je do domu. Byłem załamany. Syn pytał mnie: „Tato, dlaczego?”. A ja nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć na to pytanie – wyznaje ojciec 11-latka.
- Z jednej strony sędzia powołuje się na przepisy, które mówią, że w czapce nie wolno grać. Może robić to tylko bramkarz. Z drugiej strony przepisy mówią, że przy podejmowaniu decyzji sędzia musi się wykazać zdrowym rozsądkiem i czuciem ducha gry i rywalizacji. A duch rywalizacji to także dopuszczenie do gry osób, które mają powody by grać w czapce – komentuje sprawę Michał Listkiewicz, były prezes PZPN, międzynarodowy sędzia piłkarski.
Sprawa w mediach
O decyzji sędziego, rodzice opowiedzieli mediom.
- Nie był to mecz dużej rangi, grali 11-latkowie, więc robienie afery i wyrzucanie z boiska chłopca za granie w czapce było dla nas oburzające – mówi Łukasz Kuczera, dziennikarz WP Sportowe Fakty.
Na tym sprawa jednak się nie skończyła. Sędzia, który należy do Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, poczuł się urażony i pozwał rodziców Adama do sądu. Stwierdził, że został skompromitowany i narażono jego dobra osobiste.
- Wiadomość o pozwie była dużym zaskoczeniem. W naszym artykule nie padło nazwisko sędziego. Inne media, które podjęły temat, też nie podały jego nazwiska, więc całe to twierdzenie, że zostały naruszone jego dobra osobiste jest trochę dziwne – uważa Kuczera.
- Jestem zażenowany rozwojem tej sytuacji. Nie powinno być tak, że sędzia piłkarski i rodzice młodego zawodnika spotykają się w sądzie. Wystarczyło sprawdzić tę czapkę, zobaczyć, czy nie zagraża ona innym zawodnikom. Jeśli by tak było, wystarczyło poprosić rodziców o wymianę czapki na inną, miękką, która nikomu nie zagraża – podkreśla Michał Listkiewicz.
Sędzia zaprzecza
Udało nam się skontaktować z sędzią, który nie dopuścił Adama do zawodów. Mężczyzna kategorycznie zaprzecza, że kogokolwiek wyrzucił z boiska. Mówi, że wezwał chłopca do zmiany stroju, a ten mu odmówił.
Na rozmowę nie zgodził się szef Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Tłumaczy, że jest świadkiem w sprawie. Mówi, że sędzia nie popełnił żadnego błędu, a chłopiec, grając w czapce, złamał regulamin. Co więcej, podkreślił, że skoro chłopiec został dopuszczony do zawodów, musi być zupełnie zdrowy.
Sędzia piłkarski zarzuca rodzicom Adama, że ci nagłośnili sprawę w mediach.
- Powód żąda pisemnych przeprosin od matki chłopca na łamach lokalnej gazety, zapłatę zadośćuczynienia w kwocie 3 tysięcy złotych oraz 2 tysiące złotych na cel społeczny – mówi Marzena Rusin-Gielniewska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Świdnicy.
- Nigdy bym nie powiedziała, że ten pan pozwie mnie do sądu. Nie wiem, za co mnie pozwał, może za urażenie jego dumy, bo dałam sprawę do gazety – zastanawia się matka 11-latka.
Adam wciąż marzy, by w przyszłości zostać piłkarzem, ale po incydencie z sędzią jego zapał został ostudzony.
- Adam boi się chodzić na mecze. Na treningi chodzi, ale na mecze nie chce. Boi się, że spotka tego sędziego i ten go upokorzy jeszcze raz – kończy ojciec 11-latka.
Zobacz także:
19-letnia mama dwójki dzieci zginęła pod kołami autobusu. "To był drastyczny widok"
Autor: Ewa Podleśna-Ślusarczyk
Źródło: Uwaga! TVN