Nie żyje Linda Lawson
Linda Lawson jedna z popularniejszych amerykańskich aktorek i piosenkarek nie żyje. Choć odeszła 18 maja 2022 roku, to informacja o jej śmierci trafiła do mediów dopiero teraz. Jak podaje magazyn "The Hollywood Reporter", Lawson odeszła w domu spokojnej starości dla aktorów Motion Picture and Television Retirement Home w Los Angeles, w którym od lat mieszkała.
Rozmowy o śmierci
Gazeta podaje, że artystka zmarła z przyczyn naturalnych. Miała 86 lat.
Linda Lawson - kariera
Linda Lawson naprawdę nazywała się Linda Gloria Spaziani. Po ukończeniu szkoły wyjechała do Las Vegas. Dostała tam pracę jako wokalistka w The Sands Hotel. Otwierała koncerty takich sław, jak Frank Sinatra czy Lena Horn. Później przeniosła się do Los Angeles. Początkowo załatwiała sprawunki dla studnia MGM, jednak szybko dostrzeżono jej talent aktorski i zaczęła występować przed kamerą.
Zadebiutowała w serialu "Mike Hammer" z 1958 roku. Pierwszy raz na dużym ekranie pojawiła dwa lata później. Zagrała wtedy główną rolę żeńską w kryminale "The Threat". W kolejnych latach można ją było zobaczyć w takich produkcjach, jak "Alfred Hitchcock przedstawia", "Richard Diamond, Private Detective", "Strzelby Apaczów", "Bonanza", "Ben Casey", "Żarty na bok", "Bez śladu", "Lokatorzy", czy serialu "Ostry duży". Największą popularność dała jej jednak rola Mory w filmie "Nocny przypływ". W filmie partnerowała Dennisowi Hopperowi.
Linda Lawson, Actress in ‘Night Tide,’ Dies at 86 https://t.co/4pfVIzCIlp
— The Hollywood Reporter (@THR) June 5, 2022
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Brad Johnson znany z serialu "Melrose Place" nie żyje. Miał 62 lata
- Remont uzdrowiska koszmarem kuracjuszy. "Jest huk, kucie. Chodzą wiertarki, młoty pneumatyczne"
- Rosja zmienia prawo, by móc przejąć zagraniczne firmy na swoim terenie
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło: Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: Christophe Boisvieux/Getty Images