Influencerka Klaudia Fekner podzieliła się w sieci przykrą historią, która spotkała ją w ostatnim czasie. Internetowca twórczyni została oszukana przez taksówkarza na warszawskim dworcu. Co wydarzyło się w pojeździe, w którym się znajdowała?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:
Influencerka ostrzega przed korzystaniem z usług "taksówkarzy"
Jak podkreśliła Klaudia Fekner w filmie, który opublikowała na swoim instagramowym profilu, zazwyczaj zamawia taksówki przez popularną aplikację oferującą usługi transportowe. Ostatnim razem zależało jej jednak na czasie, dlatego skorzystała z usług oferowanych przez mężczyznę, który podszedł do niej na warszawskim dworcu.
- Takie hieny niestety żerują na przyjezdnych i na obcokrajowcach. [...] Zapytał, czy nie potrzebuję taksówki. Pierwsze, co zrobiłam, to zapytałam go, ile zapłacę za transport na Mokotów (jedna z warszawskich dzielnic - przyp. red.). Przedstawił się jako taksówkarz - relacjonowała.
Mężczyzna powiedział, że influencerka zapłaci za przejazd według taryfy, a cena wyniesie "trochę więcej niż w aplikacji", która pokazywała od 20 do 40 zł.
- Tu już powinna mi się zaświecić czerwona lampka, niestety tak nie było - podkreśliła Klaudia Fekner.
To, co wydarzyło się później, przypomina filmowy scenariusz.
Mężczyzna zamknął drzwi pojazdu. Zażądał od kobiety zawrotnej kwoty
W dalszej części filmu influencerka zdradziła, że przystała na propozycję mężczyzny, choć ta wydawała się jej nieco podejrzana.
- Wsiadłam do tej taksówki, była normalnie oznaczona. [...] Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, to że drzwi nie były klasycznie zamykane, tylko przesuwane i to jest kluczowe, bo nie mogłam zobaczyć cennika. Drzwi też nie mogłam zamknąć sama, mógł to zrobić dopiero ten pan, po tym, jak włożył moją walizkę - podkreśliła.
Gdy "taksówkarz" zakończył kurs, który - jak podkreśliła influencerka - trwał około 15 minut, zażądał od niej zawrotnej kwoty.
- Wyobraźcie sobie, że ten pan do mnie mówi, że mam zapłacić 360 zł za ten odcinek. [...] Okazało się, że mimo że pan był oznaczony jako "taksówka", był to przewóz osób, czyli tak zwane oszustwo - powiedziała.
Mężczyzna nie chciał wypuścić jej z pojazdu przed zapłatą pieniędzy.
- Ja mu zapłaciłam, ponieważ naprawdę się bałam. Chciałam stamtąd wyjść i zadzwonić po policję, ale powiedziałam do niego, żeby mi wystawił fakturę. W Polsce jest obowiązek wystawienia. Oczywiście odmówił, z wielką łaską dał mi paragon - zaznaczyła.
Choć kobieta rzeczywiście udała się na policję, poinformowano ją, że może złożyć zawiadomienie, jednak zostanie ono umorzone, ponieważ tego typu oszustwa są "powszechnym zjawiskiem w większych miastach w Polsce".
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz też:
- Największy bank w Polsce ostrzega: "Możesz stracić pieniądze"
- Oszustwo na pompę ciepła? "Chodzi tylko o to, by starsza osoba wyłożyła pieniądze na stół"
- Niewiarygodne, jak 88-latek przechytrzył oszustów. "Odparł, że będzie współpracować"
Autor: Aleksandra Kokot
Źródło: Instagram.com/klaudiafekner
Źródło zdjęcia głównego: Instagram.com/klaudiafekner, Arpan/Getty Images