Premier Danii płacze na fermie norek
Rząd Danii zdecydował o wybiciu hodowanych w tym kraju norek, po tym, jak u zwierząt wykryto nową odmianę koronawirusa, określaną jako klaster 5 (C5). Patogen przeniósł się na ludzi i uznano go za potencjalnie niebezpieczny. Według duńskiej agencji kontroli chorób zakaźnych (SSI), zakaziło się nim 12 osób. Odmiana C5 nie powoduje wprawdzie poważniejszego przebiegu COVID-19 u ludzi, ale obniża skuteczność przeciwciał, co może zagrażać efektywności szczepionki przeciwko tej chorobie.
W związku z tym 4 listopada premier Danii Mette Frederiksen zapowiedziała wybicie wszystkich norek hodowanych na fermach w tym kraju. Według władz było ich wówczas od 15 do 17 mln.
Szefowa duńskiego rządu osobiście odwiedziła hodowców norek z Jutlandii. Fermę prowadzili ojciec i syn - Peter i Andreas.
- Mamy dwa pokolenia bardzo wykwalifikowanych hodowców norek, ojca i syna, których praca w bardzo krótkim czasie została zdruzgotana i byli bardzo poruszeni. Przepraszam, ja również - mówiła premier Mette Frederiksen, ocierając łzy.
Jak wynika z najnowszych statystyk, duńscy hodowcy wybili do tej pory ponad 10 mln sztuk.
Martwe norki wychodzą na powierzchnię
Zwłoki tysięcy martwych norek wychodzą na powierzchnię, bo - jak się okazało - wykopano dla nich zbyt płytkie doły. Donosił o tym dziennik "The Guardian".
- W miarę jak ciała ulegają rozkładowi, mogą powstawać gazy. To powoduje, że ciała trochę się rozszerzają. W efekcie, w najgorszym przypadku, norki są wypychane z ziemi - tłumaczył w publicznej duńskiej stacji DR rzecznik policji Thomas Kristensen.
Policja próbowała przeciwdziałać temu zjawisku, zrzucając dodatkową warstwę ziemi na metrowej głębokości dół, w którym na tamtejszym poligonie zakopano kilka tysięcy martwych norek.
-To naturalny proces. Niestety, jeden metr ziemi nie zawsze oznacza to samo - zależy to od tego, jaki to rodzaj gleby. Problem w tym, że piaszczysta gleba w zachodniej Jutlandii jest zbyt lekka. Więc musieliśmy położyć więcej ziemi na wierzchu - wyjaśniał Kristensen.
Jak dodał, ponieważ ciała są dezynfekowane i przed zakopaniem pokrywane wapnem, istnieje tylko niewielkie zagrożenie dla ludzi w związku z rozkładającymi się szczątkami . Wirus jest bowiem przenoszony głównie przez żywe norki, gdy go wydychają w powietrze. Rzecznik policji zastrzegł jednak, że "małe ilości bakterii mogą być nadal uwięzione w ich futrze".
- Zbliżanie się do martwych zwierząt nigdy nie jest zdrowe, więc oczywiście również teraz należy się trzymać od nich z daleka - podkreślił funkcjonariusz.
Pierwszy w Polsce przypadek koronawirusa wśród norek
O wykryciu pierwszych w Polsce przypadków zakażenia koronawirusem u norek hodowlanych 24 listopada poinformował Gdański Uniwersytet Medyczny (GUmed). Dr Maciej Grzybek i dr Łukasz Rąbalski wraz z weterynarzami zbadali 91 norek hodowlanych pod kątem obecności koronawirusów. Zakażenie wirusem SARS-CoV-2 naukowcy potwierdzili u ośmiu osobników.
To pierwsze w Polsce przypadki potwierdzonego zakażenia zwierząt hodowlanych wirusem SARS-CoV-2. Wymazy z gardła pobrano od norek z fermy hodowlanej w województwie pomorskim. Naukowcy chcą teraz ustalić pochodzenie patogenu oraz porównać go ze znanymi dotąd sekwencjami.
Koronawirus wśród norek
Wcześniej przypadki Covid-19 potwierdzono na fermach norek w innych europejskich państwach, m.in. w Szwecji, Grecji, Holandii i Francji.
Zobacz też:
Hodowla zwierząt futerkowych. W których krajach Europy jest zakazana?
Futro. Wyznacznik statusu czy obciach?
Gwiazdy wspierają akcję „Cena futra”. Wśród nich Maja Ostaszewska
Autor: Luiza Bebłot
Źródło: TVN24, x-news