PAP przypomina o istnieniu tak zwanego "kłamstwa oświęcimskiego" i wyjaśnia, czym ono jest oraz jak powstało.
- Czym jest "kłamstwo oświęcimskie"?
- Jak powstało "kłamstwo oświęcimskie"?
- Jaka grozi kara za głoszenie "kłamstwa oświęcimskiego"?
- Jakie mamy dowody na istnienie komór gazowych w Auschwitz-Birkenau?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kłamstwo oświęcimskie - czym jest i jak powstało?
Termin "kłamstwo oświęcimskie" odnosi się do wypowiedzi i publikacji, które zaprzeczają lub umniejszają zbrodnie popełnione przez nazistów, zwłaszcza Zagładę Żydów. Historycy Wolfgang Ayass i Dietfrid Krause-Vilmar zwracają uwagę, że negowanie tych faktów zaczęło się już po wojnie - wielu ludzi nie mogło uwierzyć w skalę zbrodni, co sprzyjało szerzeniu się wątpliwości i fałszywych narracji.
Za jednego z pierwszych propagatorów negacjonizmu uważa się Maurice’a Bardèche’a, francuskiego faszystę, który w 1948 roku zakwestionował wiarygodność procesów norymberskich. Prawdziwa fala negacjonistycznych publikacji pojawiła się jednak dopiero w latach 70. XX wieku. Ich autorzy - m.in. Arthur Butz i Robert Faurisson - starali się nadawać swoim twierdzeniom pozory naukowości, mimo że negowali istnienie komór gazowych czy masowej eksterminacji. Butz w 1976 roku w swojej książce twierdził fałszywie, że w Auschwitz nie istniały komory gazowe, a Robert Faurisson, francuski akademik, błędnie utrzymywał, że komory gazowe były "technicznie niemożliwe".
Szczególne znaczenie miała broszura "Kłamstwo Auschwitz" (1973) autorstwa Thiesa Christophersena, byłego członka SS i neonazisty. Stała się ona ważnym narzędziem propagandy negacjonistycznej i symbolem środowisk, które fałszują historię Holokaustu.
Zgodnie z art. 55 ustawy o IPN, zaprzeczanie zbrodniom narodowosocjalistycznym oraz komunistycznym stanowi przestępstwo, które może skutkować karą grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Komory gazowe w Auschwitz - dowody
Współczesne badania historyków, oparte na źródłach archiwalnych, relacjach świadków i dokumentach technicznych, jednoznacznie potwierdzają istnienie i funkcjonowanie systemu masowej zagłady w Auschwitz-Birkenau. W obozie tym, w latach 1940-1945, zginęło ok. 1,1 mln osób – głównie Żydów, ale też Polaków, Romów i Sinti.
W Birkenau działało pięć komór gazowych, szósta znajdowała się w Auschwitz I. Ich istnienie i przeznaczenie - masowe zabijanie ludzi - potwierdzają m.in. dokumenty firmy Topf und Söhne, która dostarczała piece krematoryjne oraz systemy wentylacyjne, zeznania członków Sonderkommando i relacje sprawców. Ponadto Rudolf Hoess, pierwszy komendant obozu, szczegółowo opisał funkcjonowanie komór gazowych w zeznaniach przed polskim sądem. Pierwsze informacje o zbrodniach nazistowskich w Polsce docierały na zachód już podczas wojny - np. dzięki raportowi Witolda Pileckiego z 1943 roku czy relacji Kurta Gersteina, oficera SS, który próbował ostrzec świat przez szwedzkiego dyplomatę.
Negacjoniści mimo to nadal kwestionują Holokaust, ignorując jasne dowody - zarówno świadectwa ocalałych, jak i przemówienia Himmlera, zapiski Goebbelsa czy wypowiedzi samego Hitlera. Jak przypomina PAP, ludzie ci zarzucają stronniczość procesom karnym, nawet tym prowadzonym przez niemieckie sądy, i wyolbrzymiają drobne nieścisłości w zeznaniach świadków, by podważyć ich wiarygodność. Często podważają też liczbę ofiar, wskazując na zmieniające się szacunki. Naukowcy jednak tłumaczą, że rozbieżności te wynikają z rozszerzania wiedzy o Zagładzie, która obejmowała nie tylko Auschwitz, ale też inne obozy i egzekucje na terenach okupowanej Europy.
Jak zauważa Lawrence Douglas, amerykański profesor prawa, negacjoniści literalnie interpretują nazistowską nowomowę - określenia takie jak "ewakuacja" czy "wysiedlenie" - ignorując ich faktyczne znaczenie, czyli ukrywanie zbrodni.
Zobacz także:
- Matka nauczyła ją, jak przetrwać obozowe piekło w Auschwitz. "Byliśmy jak umarli"
- Wstrząsająca historia byłego więźnia Auschwitz. "Stosowano straszną torturę"
- Rtm. Pilecki. Uwięziony w Auschwitz z własnej woli
Autor: RŁ
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Sean Gallup/Staff/GettyImages