"True Love" - Marcin wspomina udział w show
Justyna Piąsta, dziendobry.tvn.pl: Dostałeś wyjątkową szansę, by powrócić do "True Love". Jak byś porównał swój pierwszy pobyt w willi do drugiego?
Marcin Leszczyński, zwycięzca "True Love": Za pierwszym razem rozwijałem relację z Kingą, ale dość szybko się zorientowałem, że to nie jest to. Z perspektywy czasu mogę ze spokojną głową stwierdzić, że zakończenie tej znajomości, to była dobra decyzja i się nie pomyliłem. Za drugim razem wszedłem do programu bardzo mocno, ale nie żałuję tego. Później byłem już spokojniejszy, spędzałem większość czasu z Oliwią i to na niej się skupiłem. W programie pokazałem swoje dobre i złe strony. Byłem dobry, wrażliwy, ale też ponosiły mnie emocje. Czasem zachowywałem się agresywnie, nie ma się co czarować. Nie zawsze byłem krystalicznie czysty i do tej pory, oglądając odcinki w telewizji, wstydzę się tego. Pierwszy raz w życiu spojrzałem na siebie z perspektywy osoby trzeciej. Nie ukrywam, nie jest to łatwe, ale jestem za to wdzięczny, bo to była dla mnie cenna lekcja. Mam duży materiał do analizy i zmian, żeby żyć wreszcie tak, jak marzę.
Kiedy wróciłeś do programu, mówiłeś wprost, że przyszedłeś tylko dla Oliwii.
Właśnie tak. Będąc w Polsce, bardzo dużo zrozumiałem i wszystko przewartościowałem. Ja i Oliwia od pierwszych dni w willi mieliśmy bardzo dobry kontakt. Trochę na zasadzie "kto się czubi, ten się lubi". Zabawnie sobie dogryzaliśmy, ale potem to było już ja efekt kuli śnieżnej, nawiązała się między nami przyjaźń. Oliwia była moją bratnią duszą. Czułem się przy niej swobodnie. To było coś fajnego. Nawet teraz, jak o tym mówię, to się uśmiecham. Wracając do programu, dobrze wiedziałem, że chcę o nią zawalczyć.
Jakie cechy Oliwii cię do niej przyciągnęły? W "True Love" mówiłeś, że jest materiałem na żonę, że mogłaby zostać matką twoich dzieci. Nawet wyznałeś jej miłość.
Na słowa "kocham cię" było zdecydowanie za wcześnie, ale pamiętam, że tamtego wieczoru, kiedy to powiedziałem, towarzyszyły mi naprawdę wielkie emocje. Oliwia potrafiła mnie zrozumieć i dogadywaliśmy się bez słów. Często było też tak, że ja zaczynałem coś mówić, a ona kończyła. Dawała mi poczucie spokoju i taki komfort. Życzyłbym sobie więcej relacji w życiu, które opierają się na takich wartościach.
By stworzyć parę z Oliwią, musiałeś pokonać rywala. Czy obawiałeś się, że Maksym jest dla ciebie na tyle dużą konkurencją, że znów mógłbyś zostać wyeliminowany?
Wchodząc do programu, nie wiedziałem, że Oliwia jest w tak bliskiej relacji z Maksymem. To jest bardzo fajny gość, złego słowa na niego nie powiem, ale ja po prostu wróciłem i miałem tylko jeden cel, dlatego tak uparcie do niego dążyłem. Chciałem zawalczyć o Oliwię. Szybko się okazało, że to będzie starcie gigantów, bo zarówno Maks, jak i ja mamy silne charaktery. Byłem przygotowany na to, że jeśli przegram i nie uda mi się zdobyć Oliwii, to wrócę do domu, ale z myślą, że przynajmniej spróbowałem.
Motyw rywalizacji - twojej i Maksyma - wzbudził bardzo duże zainteresowanie widzów. Internauci, którzy komentowali wasze perypetie w show, podzielili się na dwie grupy – team Marcin i team Maksym. Jak zareagowałeś na nieprzychylne komentarze na swój temat?
Były takie dwie duże fale krytyki. Pierwsza była po sytuacji z Kingą i Mateuszem. Nie chcę się bronić, po prostu nie zachowałem się tak, jak trzeba. Widzowie bardzo to komentowali i spadła na mnie duża fala hejtu. W tamtym czasie też zerwałem więzadło w kolanie i świat mi się zawalił. To wszystko mocno się odbiło na mojej psychice. A kiedy pojawiła się ta druga fala, to byłem już na nią przygotowany. Uodporniłem się i po prostu nie czytałem tego, bo to nic w moim życiu nie zmieni. Nie wszyscy muszą mnie lubić. Co do Maksa, kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy, to stworzyliśmy naprawdę świetną relację. Gadaliśmy szczerze, jak dwaj dobrzy koledzy.
"True Love". Czy Marcin i Oliwia są razem?
Wreszcie dotarłeś do finału. Stałeś naprzeciwko Oliwii, trzymaliście się za ręce, patrzyliście sobie głęboko w oczy. Nagle zapaliło się zielone światło, które oznacza, że wygrała miłość. Co wtedy poczułeś?
Ja byłem pewny swoich uczuć. Mówiłem też Oliwii, żeby była spokojna, że będzie dobrze. Wiedziałem, że dostaniemy zielone światło. Mam ten moment nadal przed oczami. To były naprawdę piękne chwile, dla których warto było przyjść do tego programu.
Jak potoczyły się wasze losy po powrocie do Polski? Jesteście nadal parą?
Nie jesteśmy już razem. To, co było w programie, to było naprawdę coś szczerego i fajnego. Niestety, prawdziwe życie zweryfikowało tę relację. Dużo zachowań moich czy Oliwii było innych niż w willi w Kolumbii. Myślę, że czegoś innego oczekiwaliśmy. Wróciliśmy do Polski jako para, ale nasz związek nie przetrwał. Proza życia sprawiła, że nam nie wyszło. Z szacunku do Oliwii nie będę rozgrzebywać tej sprawy. Nie chcę mówić, co nas poróżniło.
Macie kontakt? Moglibyście się umówić, spotkać na kawę?
Jeszcze do niedawna mieliśmy kontakt. Oliwia nie jest moim wrogiem, ale myślę, że zawiedliśmy siebie nawzajem. Jak to się mówi, z tej mąki już chleba nie będzie. Mimo wszystko wyciągnąłem kolejną życiową lekcję. Po tym programie mam mocne postanowienie poprawy.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- O tych ślubach mówił cały świat. "Tam poważna wpadka się zadziała"
- Polska modelka najlepszą absolwentką Columbia University. "Wygłosi mowę pożegnalną w imieniu studentów"
- Maturalne stylizacje Roksany Węgiel. Irena Kamińska-Radomska: "Chętnie doradziłabym, jak należy się ubrać"
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Player.pl, materiały prasowe