Nie myli się przez miesiąc, nie spali 70 godzin, jedli surową wątrobę bizona. Ci aktorzy stracili głowę dla ról

Aktorzy, którzy zatracili się w swoich rolach
Gdzie kończy się aktorstwo, a zaczyna obsesja?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Gdzie się kończy aktorstwo, a zaczyna obsesja? Trudno dyskutować ze sztuką wysokich lotów, ale warto wiedzieć, że niekiedy kreacje nagrodzone Oscarami były tworzone przez gwiazdorów Hollywood w niewyobrażalnie trudnych warunkach. Artyści podążali systemem Stanisławskiego i budowali role, wcielając się w graną postać przez wiele miesięcy lub lat poza planem zdjęciowym. Tę metodę stosowali m.in. Robert De Niro, Leonardo DiCaprio czy Dustin Hoffman.

Poświęcenie aktorów dla roli - system Stanisławskiego

Prowadzący kącik filmowy w Dzień Dobry TVN Jacek Cygan opowiedział w piątkowym spotkaniu o przypadkach, w których aktorzy zatracili się w przygotowaniach do roli do tego stopnia, że zachowywali się jak dana postać również w życiu prywatnym. Próbowali przez wiele tygodni, miesięcy lub lat żyć tak jak kreowany przez nich bohater, by wiedzieć, co mógł odczuwać, jak się zachowywać lub w jaki sposób chodzić i mówić. Tym samym tworzyli kreację z pomocą jednej z najpopularniejszych metod actingu - systemu Stanisławskiego opierającego się na ogromnej realności wewnętrznych przeżyć aktora. Śladem tym poszedł m.in. Robert De Niro w "Taksówkarzu".

- To była jedna z pierwszych dużych ról Roberta De Niro. I on przed tą rolą, kiedy grał weterana wojennego, który był taksówkarzem, uznał, że chce oddać tę postać w 100%, więc przez miesiąc realnie jeździł jako taksówkarz po ulicach Nowego Jorku, zaniedbał higienę, nie mył się, (...) bo uznał, że jego postać też by o to nie dbała. I ludzie mówili, że na planie był nie do wytrzymania, bo ciągle był tą postacią - słyszymy w Dzień Dobry TVN.

Takim metodom budowania roli przeciwstawiali się natomiast aktorzy preferujący klasyczny styl teatralnego wcielania się w postać.

- Kiedy Dustin Hoffman w "Maratończyku" grał studenta, który pasjonował się maratonami, to faktycznie nie spał po siedemdziesiąt parę godzin, żeby pokazać zmęczenie swojej postaci, no i wtedy Laurence Olivier, czyli taki niesamowicie klasyczny aktor, szekspirowski z tej brytyjskiej szkoły spojrzał na niego któregoś dnia na planie i powiedział: "A ty nie możesz, chłopaku, po prostu grać? Ty musisz być tą postacią?". To samo zresztą powiedział Brian Cox z "Sukcesji", kiedy Jeremy Strong też próbował metod actingu i Brian powiedział: "Na tym nie polega aktorstwo. Ty masz to stworzyć na planie, a nie zamienić się w tę postać" - opowiada Jacek Cygan.

Leonardo DiCaprio w "Zjawie" - za co dostał Oscara?

Metodę doświadczania na własnej skórze przeżyć odgrywanego bohatera wybrał również podczas pracy nad "Zjawą" Leonardo DiCaprio. Jak się okazuje, poświęcenie, choć niebezpieczne dla zdrowia, było opłacalne, ponieważ aktor zdobył za tę rolę długo wyczekiwanego Oscara.

- Uznał, że pójdzie 100% w aktorstwo metodyczne i kiedy grał tego Trapera, który żyje w dziczy, on robił tam absurdalne rzeczy. On mimo że jest wegetarianinem, jadł surową wątrobę bizona na planie tak jak jego bohater, przez co potem miał gigantyczne problemy żołądkowe, wymiotował na planie - wymienia Jacek Cygan.

- Jest taka scena, kiedy Traper musi spać we wnętrznościach martwego zwierzęcia. I o ile w filmie widzimy atrapę tego zwierzęcia, to Leonardo DiCaprio uznał, że nie może tego zrobić bez świadomości, jakie to jest realnie uczucie, więc spał w tej zimie, w tych mrozach, w tych wnętrznościach zwierzęcia, przez co nabawił się hipotermii. Po zakończeniu "Zjawy" musiał przejść solidną regenerację - dodał ekspert filmowy Dzień Dobry TVN.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl

Zobacz także:

Jak przekazać 1,5% na Fundację TVN? Kliknij w obraz
Jak przekazać 1,5% na Fundację TVN? Kliknij w obraz
podziel się:

Pozostałe wiadomości