26. rocznica śmierci księżnej Diany
Księżna Walii 30 sierpnia 1997 roku wraz ze swoimi ukochanym wylądowała w Paryżu. Jednak romantyczny wyjazd zamienił się w koszmar. Jak wspomina ochroniarz Kes Wingfield, księżna niemal od pierwszych chwil musiała walczyć z natrętnymi fotoreporterami.
- Gdy tylko ich samochód ruszył, "paparuchy" zachowywały się, jak prawdziwe diabły. Jechali motocyklami i rowerami, trzymając się jak najbliżej auta. Stwarzali niebezpieczeństwo dla pieszych. Ludzie dosłownie rozpłaszczali się na ścianach, gdy rowery wjeżdżały na chodniki i przemykały z prędkością światła w gonitwie za Dianą - wspominał ochroniarz Kes Wingfield.
31 sierpnia 1997 około północy Diana, Dodi, Henri Paul oraz ochroniarz Al-Fayedów, Trevor Rees-Jones mknęli ulicami Paryża, próbując zmylić ponad 30 czyhających na księżną paparazzi. Niestety, fotoreporterzy okazali się sprytniejsi, a pościg za zakończył się tragicznie.
Mercedez-Benz, w którym podróżowała Diana uderzył w 13 filar Pont D'Alma. Na miejscu zginął kierujący pojazd oraz ukochany księżnej Dodi Al-Fayed. Poważnie ranna Diana trafiła do szpitala.
- Walczyliśmy z całych sił, mieliśmy wiele prób, naprawdę. Kiedy pracuje się pod tak wielką presją, czas płynie nieubłaganie. Jedyne, co się liczy, to fakt, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby ją ocalić. Mieliśmy trudniejsze przypadki w Pitié-Salpêtrière. To najlepsze centrum medyczne we Francji. Udało nam się ocalić część z nich, ale jednak stało się tak, a nie inaczej. Nie mogliśmy jej uratować. Mocno się to na nas odbiło. Energia, którą włożyliśmy w walkę o jej życie, przyniosła nam ból niemal fizyczny. Byliśmy rozbici, zmęczeni i załamani - powiedział francuski chirurg MonSef Dahman, na którego stół operacyjny trafiła księżna.
Mimo heroicznej walki około 4 nad ranem Diana zmarła.
Trevor Rees-Jones - jedyny ocalały z wypadku
Jedyną osobą, która przeżyła ten tragiczny wypadek był Trevor Rees-Jones. Mężczyzna cztery lata przed wypadkiem, został ochroniarzem egipskiego miliardera Mohammeda Al-Fayeda i jego rodziny.
Tego feralnego dnia Rees-Jones od początku nie był zwolennikiem pomysłu na zmylenie fotoreporterów.
- Nie byłem zadowolony, ponieważ oznaczało to, że funkcjonariusze bezpieczeństwa zostaną rozdzieleni, jednak zgodziłem się. Poradziłem Dodiemu, że możemy wyjechać z frontu hotelu dwoma samochodami, ponieważ tłum i prasa zostaną wtedy zepchnięte na ulicę przed Ritzem. Początkowo powiedziano mi, że Dodi i Diana będą podróżować bez ochrony. Wiedziałem, że jeśli tak się nie stanie, będę jechał z nimi - wyznał.
Trevor Rees-Jones dotrzymał swojego słowa i także znalazł się w czarnym mercedesie. W wypadku doznał ciężkiego urazu mózgu i klatki piersiowej. Jak mówili później lekarze, każda kość jego twarzy była złamana, a on sam spędził 10 dni w śpiączce farmakologicznej.
- Twarz została całkowicie zmiażdżona, była niemal płaska. Musieliśmy ją całkowicie odbudować. Oczy były rozdzielone, nos zmiażdżony, a szczęka złamana - zdradził lekarz Luc Chikhani, przyznając, że w całym swoim życiu nie widział żywej osoby, która miałaby tyle złamań w okolicy głowy.
Po tragicznej śmierci księżnej Diany, spekulacje na temat przyczyn wypadku nie ustają, a z upływem lat na jaw wychodzą kolejne sekrety. W dociekaniu prawdy wiele osób liczyło na Trevora, który jako jedyny mógłby powiedzieć, co tak naprawdę wydarzyło się w paryskim tunelu 31 sierpnia.
W 2000 roku Trevor wyznał, że ostatnim momentem, który pamięta z tego dnia, było wsiadanie do samochodu.
- Jestem jedyną osobą, która może powiedzieć ludziom prawdę, a jej nie pamiętam. Wszystko byłoby takie proste, gdybym tylko pamiętał te nieszczęsne cztery minuty. Mógłbym wtedy wytłumaczyć wszystkim, co się stało i to szaleństwo wreszcie by się skończyło - powiedział w jednym z wywiadów.
Mohammed Al-Fayed, pogrążony w żałobie ojciec Dodiego twierdził, że za tragedią stoją brytyjskie służby bezpieczeństwa, dla których działania Diany był niewygodne. Poprosił więc Trevora o przekazanie swojemu zespołowi kontroli nad wszelkimi kontaktami z władzami francuskimi.
W 2000 roku Trevor napisał książkę, w której zawarł wszystkie wspomnienia z wypadku.
- Mam wspomnienie, jak zatrzymywałem się na światłach i widziałem motocykl po prawej stronie samochodu. Nie jestem pewien co do innych pojazdów, ale bardzo dobrze pamiętam ten motocykl. Nie pamiętam bólu, ale w mojej głowie było dużo zamieszania. Nie wiem, czy ktoś mnie trzymał lub próbował ratować. Słyszałem za to, jak ktoś jęczał i padło imię Dodi. Nie wiem, kto je wypowiedział. Z drugiej strony, jeśli nie było tam nikogo żywego oprócz mnie i Diany, dochodzę do wniosku, że była to właśnie ona - powiedział ochroniarz.
- Te wspomnienia są niejasne i sam w nie wątpię, ale mówię o nich, ponieważ ciągle powracają - dodał.
Dziś Trevor Rees-Jones ma 54-lata i jest szefem ochrony w AstraZeneca.
Więcej na ten temat zobaczysz na stronie TVN24GO.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- 25 lat temu zginęła księżna Diana. "Gigantyczny smutek, jedna wielka żałoba"
- Księżna Diana ukrywała nieślubną córkę? Internauci znaleźli dowód
- Księżna Diana tak naprawdę nie zginęła w wypadku? Harry przeprowadził eksperyment, aby to sprawdzi
Autor: Anna Gondecka
Źródło: Onet
Źródło zdjęcia głównego: Langevin Jacques/GettyImages