Małgorzata Walewska, pierwsza dama polskiej opery. "Kocham to, co robię"

Małgorzata Walewska
Źródło: Dzień Dobry TVN
Pierwsza dama polskiej opery
Pierwsza dama polskiej opery
Patrycja Markowska wraca do korzeni
Patrycja Markowska wraca do korzeni
Nowy singiel i nowa Ania Karwan
Nowy singiel i nowa Ania Karwan
Shaggy o nowym projekcie ze Stingiem i… Sinatrą
Shaggy o nowym projekcie ze Stingiem i… Sinatrą
Papa Dance i Artur Rojek połączyli siły
Papa Dance i Artur Rojek połączyli siły
Dzień Polskiej Muzyki
Dzień Polskiej Muzyki
Jan Lisiecki – wirtuoz pięknych wspomnień
Jan Lisiecki – wirtuoz pięknych wspomnień
Muzyka inspirowana naturą
Muzyka inspirowana naturą
Leśna muzyka Dawida Podsiadło
Leśna muzyka Dawida Podsiadło
Pierwsza dama polskiej opery wydała wraz ze swoją przyjaciółką, Agatą Ubysz, książkę "Małgorzata Walewska. Moja twarz brzmi znajomo". Publikacja jest wypełniona osobistymi, czasami trudnymi doświadczeniami, które spotkały ją w życiu. O tym, co się w niej znalazło opowiedziała w programie Dzień Dobry TVN?

Osobista książka Małgorzaty Walewskiej

Małgorzata Walewska jest mezzosopranistką o międzynarodowej sławie. Pojawiła się w studiu Dzień Dobry TVN, aby opowiedzieć o książce, którą właśnie wydała. Na początek jednak podzieliła się wspomnieniem dotyczącym Bogusława Kaczyńskiego.

- Moją miłość do opery zawdzięczam mojej mamie i Bogusławowi Kaczyńskiemu i jego programom telewizyjnym, na których się wychowałam - powiedziała Walewska.

Książka Małgorzaty Walewskiej zaczyna się dramatycznie, autorki przywołują sytuację, która wydarzyła się za kulisami opery krakowskiej.

- Muszę wam się przyznać, że jak leżałam za kulisami i myślałam, że to jest to ostatnie przedstawienie jakie zaśpiewam w życiu to przeszła mi przez głowę taka myśl, że to jest zupełnie niezgodne z librettem żeby umrzeć w Carmen w pierwszym akcie - wspomina śpiewaczka.

Tylko najbliżsi Małgorzaty Walewskiej wiedzieli wówczas w jakim jest stanie. Na scenę wprowadzał artystkę manager, a pod długimi rękawami miała ukryty wenflon.

- Cztery lata szukano co mi jest, jak się okazało to wtedy przeszliśmy do leczenia. Cztery miesiące trwało leczenie - powiedziała Małgorzata Walewska. - Muszę państwu powiedzieć, że borelioza ma wiele oblicz. Mnie się rzuciło na serce, konkretnie na system przewodzenia. Dzięki temu, że serce miałam zdrowe to udało mi się z tego wyjść - dodała.

Operze oddała serce

Małgorzata Walewska bardzo dużo serca i wysiłku wkładała w swoją pracę. Większość spraw w swoim życiu układała w ten sposób, aby móc niemal bez przerwy być na scenie.

- Ja kocham to, co robię - podkreśla.

Kiedy była w ciąży, zrobiła sobie zaledwie dwumiesięczną przerwę, miesiąc przed i miesiąc po porodzie.

- Ja pamiętam, że jeszcze w grudniu, Alicja urodziła się 20 stycznia, miałam śpiewać koncert w Zabrzu z Placidem Domingiem. Oglądałam ten koncert w telewizji, nogami do góry i sobie myślałam, "dobra to jednak była decyzja, że nie śpiewam, bo mógłby Domingo przyjmować poród" - wspomina.

A więcej wspomnień Małgorzaty Walewskiej można znaleźć w jej książce.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości