Jak Big Boy trafił do Goggleboxa?
Mateusz Borkowski od samego początku trwania programu zabawia widzów swoim żartem i ostrymi komentarzami. Nie każdy jednak wie, jak wraz ze swoimi kolegami z kanapy - Damianem Naganą i Markiem Morusem - trafił do "Googleboxa". Wszystko było dziełem przypadku.
- Nie było castingu. Spotkałem Marka, mojego przyjaciela z kanapy, z którym znam się od zawsze. Powiedział mi, że zadzwonił do niego kumpel, który zajmuje się produkcjami telewizyjnymi . Mówił, że mam iść z nim do programu. Zgodziłem się. Okazało się, że musi być nas trzech. Damian okazał się strzałem w dziesiątkę - powiedział Mateusz Borkowski.
- Myślałem na początku, że będzie to jednorazowa akcja. Ewentualnie dwa albo trzy razy. Albo, że zrobią dwa sezony i koniec. Dodatkowo jesteśmy wyjątkowo specyficznymi uczestnikami - dodał Big Boy.
Kogo z programu zaprosiłby do wspólnego oglądania telewizji, gdyby musiał wymienić się z innymi uczestnikami swoimi kolegami?
- Zaprosiłbym Krzycha, Mariana i Felka, czyli chłopaków z Warszawy. Czuję podobny żart i flow. Gdybyśmy w szóstkę usiedli, to wtedy mogłoby być w ogóle ciekawie, erupcja wulkanu - stwierdził Mateusz.
Kim jest Big Boy?
Mateusz Borkowski mimo swojej ogromnej popularności telewizyjnej na co dzień ma zupełnie przyziemne zajęcie. Pracuje w rodzinnym przedsiębiorstwie sprzedającym łożyska.
- Prowadzę rodzinny biznes, który zapoczątkował 30 lat temu mój tato. Ciągnę teraz jego schedę i z tego żyję. Sprzedajemy łożyska i wszystko wokół przemysłu ciężkiego. Mówię zawsze wszystkim, że inni bawili się samochodami, a ja kulkami do łożysk - zdradził Big Boy.
Zapytany, jak godzi dwa światy: show-biznesy i łożysk, odparł:
- Dla mnie to odskocznia od szarej rzeczywistości, jaką są łożyska. Wstaję rano, robię swoje, później siadam z chłopakami przed telewizorem i oglądam telewizję, czyli odcinam głowę od pracy i przechodzę do przyjemności - opowiadał uczestnik programu "Gogglebox. Przed telewizorem" .
Big Boy o popularności
Mateusz Borkowski w rozmowie z Oskarem Netkowskim wyznał, że mimo 7 lat w telewizji cały czas czuje się zwykłym chłopakiem.
- Popularność niczego mi nie daje. Może to, że robiąc zakupy w sklepie spożywczym, pani podtyka mi kartkę i prosi o autograf. Albo mówi mi, że super program i to mnie cieszy, bo po to robimy ten program, żeby sprawiać ludziom radość na twarzach tym trudnym świecie - powiedział Big Boy.
- Moi bliscy dziwili się, że ja, taki normalny gość, że ktoś mnie zaczepia. A teraz to spowszedniało. Tyle lat to robimy, że to normalne dla moich rodziców - dodał.
Zdarzało się jednak, że rozpoznawalność mu pomogła. Choć nie jest dla niego ważna, zdarzało się, że była przydatna.
- Były sytuacje, gdzie uratowało mi to tyłek bardzo mocno. Były też sytuacje, gdzie było na odwrót. Sprawa stawała się zaogniona, gdy ktoś mnie widział i nie darzył mnie szczególną sympatią. Było wtedy bardzo formalnie i bez taryfy ulgowej - podsumował Mateusz Borkowski.
Zobacz też:
- Dorota Wellman i Marcin Prokop nie od razu zostali przyjaciółmi. "Nie lubiłam Marcinka za całokształt"
- Bartek Jędrzejak szczerze o swojej chorobie: "Zostawiałem otwarte drzwi, by ratownicy nie musieli ich wyważać"
- Magda Gessler i jej wspomnienia z dzieciństwa. "Nie wolno mi było jeść chleba, bito mnie po rękach"
Reporter: Oskar Netkowski