Marcin M. wykorzystał bliskich zmarłych osób. Żałobnicy zamawiali u niego nagrobki, a ten wymigiwał się od realizacji zamówienia, podając coraz bardziej kuriozalne wymówki. Gnieźnieński zakład pogrzebowy, w którym pracuje, ma związane ręce, bo mężczyzna udał się na zwolnienie chorobowe. Sprawie przyjrzeli się reporterzy programu "Uwaga! TVN".
Oszukani na nagrobek
Bohaterów najnowszego reportażu "Uwagi! TVN" łączy nie tylko fakt, że przezywają ból po śmierci bliskiej im osoby, ale również to, że wykonanie nagrobka powierzyli Marcinowi M. - pracownikowi jednego z gnieźnieńskich zakładów pogrzebowych.
Uwaga! TVN
Uwaga! TVN
- Zrobił bardzo pozytywne wrażenie i wzbudził zaufanie. Pracował w firmie pogrzebowej, która ma dobrą renomę i zapewniał nas, że pracując w tak dużej firmie nie może dać plamy. Że na pewno wywiąże się ze wszystkiego, co jest w umowie i że praca będzie zrobiona rzetelnie – przywołuje Żaneta Urbaniak i dodaje, że na poczet pomnika wpłaciła 3 tys. zł. – Miał być gotowy maksymalnie do 5 sierpnia 2021 roku.
- Pomnik w katalogu był wyceniony na 5350 zł, ale z racji, że płaciliśmy gotówką, którą udało nam się wcześniej zebrać, to dał nam jeszcze rabat. Powiedział, że rzadko się zdarza, że ktoś mu płaci gotówką całość, dlatego dał zniżkę i wyszło 4800 zł – opowiada Dawid Witkowski.
Cmentarny oszust
Nagrobek dla ojca pani Żanety nie powstał w umówionym terminie, podobnie jak nagrobek dla ojca pana Dawida. - Pierwszy problem to był problem z kamieniem. Mówił, że w hurtowni nie może znaleźć kamienia takiego, jak oczekuję – mówi pani Żaneta.
- Jak zapytałem, dlaczego nie ma pomnika, to powiedział, że zapomniał skrócić płytę, bo na wstępnym projekcie pomnik był 20 cm dłuższy. Druga jego wymówka to była niewypisana płyta – wylicza pan Dawid. I dodaje: - Każda kolejna wymówka to było zwalanie na warunki pogodowe albo problemem były deszcze, albo że jest za gorąco.
- Co tydzień terminy się przeciągały i zmieniały. Jak termin był na poniedziałek, to otrzymywałam wiadomość, że ma pozytywny wynik testu na COVID i niestety nie może wykonać pracy. Do dzisiaj nie ma ani pomnika, ani pieniędzy – ubolewa pani Żaneta.
Według administratora gnieźnieńskich cmentarzy sytuacja jest o tyle nietypowa, że firmy kamieniarskie stawiają pomniki maksymalnie do miesiąca od wydania pozwolenia.- Nigdy nie dzieje się inaczej – zapewnia Przemysław Piechocki. I dodaje: - Marcina M. nie kojarzę z budowy nagrobków, raczej kojarzę jako pracownika firmy pogrzebowej.
"Uwaga TVN!" w domu pogrzebowym
By ustalić, jak wygląda sytuacja, reporterzy pojechali do siedziby firmy pogrzebowej, w której pracuje Marcin M. - Pan Marcin jest na chorobowym i chcemy dać mu wypowiedzenie – zapowiada na wstępie Jakub Kryskowiak, właściciel domu pogrzebowego "Kryskowiak".
- Marcin M. wciskał ludziom nagrobki, robił to bez naszej wiedzy. Dowiedzieliśmy się o tym później, jak zaczęły przychodzić do nas rodziny. Słyszeliśmy, że nie ma pomnika i nie ma pieniędzy, a ponadto nie ma kontaktu do niego. On podpinał się pod naszą markę. Jesteśmy bardziej poszkodowani niż te rodziny. Jest na nas nagonka, a nie możemy go zwolnić, bo ma zwolnienie chorobowe – tłumaczy Kryskowiak.
W sprawę zamieszana jest zona
Choć umowy o wykonanie nagrobka zawierał z klientami, Marcin M. to robił to z upoważnienia swojej żony Justyny, na która zarejestrowana jest działalność kamieniarska. Odwiedzamy adres, pod którym przedsiębiorstwo miało mieć swoją siedzibę. - Kamieniarstwo? Transport? Nic o tym nie wiem, bo nikt tam nie mieszka od pewnego czasu. Ci ludzie wyprowadzili się i nic mi więcej nie wiadomo. Przychodzą listy, ale nikt ich nie odbiera – usłyszeli dziennikarze "Uwagi! TVN" od sąsiadki.
Po pewnym czasie udało im się ustalić adres domu małżeństwa M. Kiedy pojechali na miejsce, nikt nie otwierał. Jeden z klientów, po niewywiązaniu się przez małżeństwo M. z umowy na budowę nagrobka, złożył w sądzie przez pełnomocnika pozew cywilny o zapłatę pieniędzy. Choć sprawę szybko wygrał, to wkrótce okazało się, że Justyna M., na którą zarejestrowana jest działalność kamieniarska, formalnie nie posiada żadnego majątku.
- Komornik nie miał z czego ściągać środków pieniężnych. Nie było majątku, czy to ruchomości, czy nieruchomości. Po kilkumiesięcznych staraniach komornika odzyskane zostało tylko 800 zł i niestety postępowanie komornicze musiało zostać umorzone z uwagi na tak zwaną bezskuteczność egzekucji – przyznaje adwokat Radosław Szczepaniak.
- Osoby, które czują się oszukane, mają dwie możliwości prawne. Po pierwsze mogą odstąpić od umowy i złożyć pozew cywilny. Po drugie mogą złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury i wtedy taką sprawę prowadzi z urzędu prokurator, który w ramach sprawy może złożyć wniosek o odszkodowanie od tych osób – wyjaśnia Szczepaniak.
- Czuję smutek. Na nowy nagrobek będę czekał pewnie z rok, bo muszę uzbierać pieniądze na pomnik. Dopóki nie powstanie, będzie rozgoryczenie i niechęć do pana z Gniezna, który nas w ten sposób oszukał – kwituje pan Dawid.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie.
Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- "Wakacje z gwiazdą". Bartek Jędrzejak po 45. urodzinach spełnił swoje marzenie. "To zawsze było w tle"
- Idolka młodzieży komentuje sprawę z seks-kamerkami. "Było mi wstyd, że młode osoby to zobaczyły"
- "Każdy wie lepiej". Joanna Kulig i Michał Czernecki próbują stworzyć patchworkową rodzinę
Autor: Oskar Netkowski
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN