Śmierci dzieci z rąk rodziców
8-letni Kamilek z Częstochowy został bestialsko skatowany przez swojego ojczyma. Mała Madzia z Sosnowca zabita przez własną matkę. 2-letni Szymon z Będzina umierał w męczarniach po silnym uderzeniu ojca w brzuch. 3-letnia Zuzia zginęła od ciosów nożem zadanych przez matkę. Do zabójstw bezbronnych dzieci dochodzi stale, a okrutnych zbrodni racjonalnie wytłumaczyć się nie da.
- To nie jest tak, że jedyną przyczyną są wady charakterologiczne tych osób [matek, ojców - red.]. To byłoby dla nas najłatwiejsze wytłumaczenie, gdybyśmy przyjęli, że na świecie zdarzają się zbrodniarze, którzy popełniają takie czyny. Natomiast aby doszło do takiego zdarzenia, musi się spotkać kilka czynników - tłumaczy dr Aleksandra Piotrowska.
- Po pierwsze, to człowiek z określonymi predyspozycjami, który nauczył się zyskiwać poczucie ważności i mocy krzywdząc innych lub taki, który jest mało dojrzały emocjonalnie i nie będąc w stanie zapanować nad własną złością, odreagowuje frustracje i niepowodzenia na innych, zazwyczaj słabszych. Po drugie, ten człowiek musi mieć na swoim koncie doświadczenia, które mówią mu, że właściwie nic strasznego to on nie robi. Proszę zobaczyć, tu mówimy już o właściwościach społeczeństwa, w którym żyjemy, a nie tego jednego sprawcy - wymienia ekspertka w zakresie psychologii dziecięcej.
Specjalistka jako przykład podaje powszechne pozwolenie na posługiwanie się biciem w wychowywaniu i nietraktowanie tego w kategoriach przemocy. - Przecież nie jest prosto ustalić granicę między delikatnym klapsem, jak mówią zwolennicy takiego sposobu postępowania, a innymi, cięższymi formami przemocy. Naprawdę tu nie ma różnicy. Taka osoba może zaczynać od klapsów, szturchania, popychania i jeśli nie ponosi żadnych konsekwencji, to istnieje ryzyko eskalacji tego typu zachowań i posługiwania się coraz groźniejszymi formami przemocy - zauważa.
Według szacunków Fundacji "Dajemy Dzieciom Siłę" rocznie z powodu przemocy w Polsce ginie nawet 30 dzieci.
Sytuacja w domu Kamilka
Mieszkał z matką, ojczymem, piątką rodzeństwa, ciotką, wujem i dwójką kuzynów. 8 marca przyszedł do szkoły ze złamaną ręką i pękniętą wargą. 29 marca został skatowany, oblany wrzątkiem i rzucony na piec węglowy. Bo? Upuścił telefon na ziemię.
- Łatwiej byłoby nam zrozumieć tę tragedię, gdyby był to tzw. atak szału, jednorazowe zachowanie, ale tutaj wiemy, że trwało to miesiącami, jeśli nie latami - męczenie dziecka przez innych członków rodziny przybierające coraz bardziej drastyczne formy. Podawanie faktu upuszczenia telefonu komórkowego jako przyczynę zachowania ojczyma jest oczywiście dramatycznym nieporozumieniem. Przecież to każdemu dziecku i każdej dorosłej osobie może się zdarzyć. Absolutnie nie można przyjmować takiego wyjaśnienia i traktować go jako wytłumaczenia zachowania ojczyma – komentuje dr Aleksandra Piotrowska.
- Pamiętajmy, w tej rodzinie były założone Niebieskie Karty. To była rodzina z występującym problemem przemocy. Gdyby ileś lat temu, ojczym poniósł od razu konsekwencje swoich przemocowych zachowań, nie byłby taki rozzuchwalony – dodaje.
Dopiero 3 kwietnia - po 5 dniach od skatowania 8-latka - wezwano karetkę. 8 maja Kamilek zmarł. - Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa - poinformowało Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Dlaczego nikt mu nie pomógł? Gdzie wszyscy byli?
Rodzina
- Nie będę komentować postawy matki, jej siostry i innych dorosłych, którzy byli w tym mieszkaniu i powalali na takie traktowanie dziecka. Nie udzielili mu pomocy wtedy, kiedy stało się najgorsze. Jakimi oni są ludźmi? Gdzie są ich sumienia? Jakich norm nauczyło ich życie? Boję się, że bardzo odległych od tego, co nam się kojarzy z byciem przyzwoitym lub chociaż średnio normalnym człowiekiem - odnosi się do sprawy dr Aleksandra Piotrowska.
Sąsiedzi
- Myślę, że to, co może najbardziej przerażać, to fakt, że ten chłopiec nie cierpiał na pustyni. To wszystko działo się między ludźmi. Teraz sąsiedzi się oburzają, gotowi są przeprowadzać składki na pogrzeb. Czuję głęboki niesmak i smutek, bo gdzie ci ludzie byli, kiedy miesiącami obserwowali, co tam się dzieje. Przecież mówią, że bez przerwy słyszeli z mieszkania wrzaski i płacz. Te dzieci były izolowane od innych, co też jest charakterystyczne dla powtarzającej się, długotrwałej przemocy.
Szkoła
- Nie sposób nie zauważyć powtarzających się zasinień, otarć czy tego, że dziecko przychodzi brudne do szkoły. Zaniedbanie jest jedną z form przemocy. Jak mogą ludzie, którzy zawodowo zajmują się opieką i edukowaniem dzieci, nie zwrócić na to uwagi? Gdzie są ich sumienia? Naprawdę trudno w to uwierzyć.
Akcja-reakcja
Pomóc może każdy. Sztuką jest wprowadzić truizm w życie.
- Po pierwsze, nie należy zasłaniać sobie uszu i mówić: "Nie dają mi spokojnie obejrzeć telewizji, bo są takie krzyki". Po drugie, nie bądźmy obojętni. Musimy uważać, że to, co się dzieje, co najmniej jest nie w porządku i sprzeczne z prawem, więc mamy obowiązek interweniowania – przypomina dr Aleksandra Piotrowska.
- Nie każdy ma umiejętność, odwagę, chęć wkraczania do mieszkania, z którego słychać krzyki dowodzące, że tam dzieje się coś złego, ale każdy, nawet ktoś, kto nie chce mieć najmniejszych kłopotów, może wykonać anonimowo telefon na policję. Jeśli sam nie chcesz podejmować interwencji, zawsze możesz skrzyknąć dwóch sąsiadów i przerwać natychmiast zło, które tam się dzieje. Jeśli nie chcesz podejmować takich interwencji z różnych powodów, przekaż sygnał dalej, że gdzieś dzieje się coś złego. To może być poinformowanie ośrodka pomocy społecznej, posterunkowego, pracowników sądu. Można zawiadomić szkołę, pedagoga szkolnego, dyrektorkę szkoły. Naprawdę tych możliwości jest bardzo dużo. Każda z nich powinna uruchomić określone procedury postępowania - radzi.
Powinna, ale czy uruchamia?
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Pogrzeb Kamilka z Częstochowy. Najbliżsi zwrócili się z prośbą
- Mały Kamilek zmarł, bo nikt nie reagował? "Aż się prosiło, żeby ktoś z zewnątrz zajrzał do tej rodziny"
- Kuzyn Kamila nadal mieszka z jego oprawcą. 14-latek mógł być świadkiem dramatu
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Tatiana Maksimova/Getty Images