Dramatyczna relacja ratownika medycznego. "Tylko matka potrafi tak rozpaczać"

Przerażająca relacja ratownika medycznego

Przerażająca relacja ratownika medycznego
Uwaga! TVN. Zrozpaczona matka szuka prawdy po śmierci syna

Ratownik medyczny Tomasz Modrzewski zamieścił na swoim profilu w mediach społecznościowych poruszającą i rozdzierającą serce relację z jednego z wezwań. Brzmiało ono: nagłe zatrzymanie akcji serca, dziecko 8 miesięcy. Mężczyzna przyznał, że trudno było mu pogodzić się z tym, co się wydarzyło tego dnia.

Wezwanie do małego dziecka

Tamten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej - wspomina Tomasz Modrzewski we wpisie na swoim profilu na Facebooku. Czekał na zmianę, ale zadzwonił tablet i pojawiło się wezwanie do ośmiomiesięcznego dziecka. Zgłoszono nagłe zatrzymanie akcji serca.

- Choć rzadko się boję w jednej chwili poczułem przenikający mnie strach. Poczułem się jak student przed ważnym egzaminem. Czy ja mam prawo się bać? - zastanawiał się ratownik. - Zakładając kamizelkę spojrzałem wymownie na kolegę, który stał już w drzwiach. Wiedziałem, że możemy liczyć tylko na siebie. Żeby tylko prawidłowo uciskali klatkę piersiową - dodał.

Wsiedli do karetki, włączyli syreny i pędzili przez ospałe jeszcze miasto. Ratownik wspomina, że starał się skupić na zadaniu, głośno powtarzali rozmiary i lokalizację niezbędnego sprzętu, dawki leków czy wartość defibrylacji. Rozdzielili już zadania, chcieli być gotowi do działania, jak tylko dojadą. Dyspozytor wysłał jednocześnie dwie karetki, spotkali się w szczerym polu 8 minut od celu i postanowili się rozdzielić ze względu na wariującą nawigację. Kiedy dotarli na miejsce, drugi zespół już był w środku.

- Meldujemy się na miejscu. Zabieramy potrzebny nam sprzęt i wbiegamy do środka - kontynuuje relację Modrzewski

Ratownik o śmierci dziecka

Kiedy weszli do środka, zobaczyli młodych rodziców i leżące na stole dziecko. Niestety, niemowlę już nie żyło. W trakcie wywiadu ratownicy usłyszeli, że matka około 3 w nocy słyszała jakieś hałasy, ale po chwili ustały. Kolega Tomasza Modrzewskiego postanowił wziąć na siebie ciężar przekazania tej informacji, której nikt nie chciałby usłyszeć.

- Przeraźliwy krzyk rozdziera elektryczną ciszę. Tylko matka potrafi tak rozpaczać nad śmiercią dziecka! Serce pęka. Smutek sam wciska łzy do oczu. O tym nie mówili w szkole... Nie mogę się z tym pogodzić! Muszę coś powiedzieć, dać wsparcie! - napisał w poście ratownik.

Pochylił się nad rodzicami i powiedział, żeby nie obwiniali się za śmierć malucha. Prosi, żeby obiecali, że spotkają się z psychologiem. - Kończę dyżur. Przez okna samochodu obserwuję goniących nie wiadomo za czym ludzi. Chcą zdobyć pieniądze, nowe ciuchy, samochody...? Czasem największe szczęście mamy tuż obok sobie! Po chwili jestem już w domu. Dzieciaki przybiegają się przywitać - kończy swój wpis wyznaniem miłości do najbliższych.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości