Siusianie dzieci na plaży
Mimo że w wielu nadmorskich miejscowościach toalety publiczne są dostępne, to często widzi się rodziców, którzy wystawiają gołe pupy swoich dzieci w okolicach wydm, a po wszystkim przysypują piaskiem to, co maluch tam zostawił. Jedną z takich sytuacji opisała użytkowniczka popularnego portalu parentingowego: - Nie przepadamy za tłumami, więc nie rozbijamy się przy samym morzu, tylko wybieramy miejsca oddalone od brzegu, blisko wydm. Tam nasze dzieci bawią się w piasku, a nad samo morze chodzimy, kiedy mamy ochotę na kąpiel. Niestety, kilkanaście razy dziennie jesteśmy narażani na wizyty niektórych spośród tych plażowiczów, których parawany stoją nad samą wodą. Przychodzą do nas, żeby... wysadzać swoje dzieci. Wczoraj na przykład próbę obsikania naszego parawanu podjął 10-, 11-letni chłopiec. Przyszedł z mamusią, która zupełnie nie potrafiła zrozumieć naszego niezadowolenia. Zapytałam grzecznie, dlaczego chłopiec nie siusia koło ich parawanu, tylko koło naszego. Reakcją było oburzenie: "No wie pani! Przecież tam się bawią dzieci!". "Ale tu też się bawią" – tłumaczyłam. Bezskutecznie.
Zdarzają się również rodzice, którzy nawet nie starają się zaprowadzić dziecka w bardziej ustronne miejsce i nie mają problemów, gdy wypróżni się ono na środku plaży. - Widziałam, jak ojciec pozwolił swojemu synowi wysiusiać się przy parawanie, a w pobliżu bawiły się inne dzieci - skarżyła się internautka. Inna dodała, że była świadkiem, kiedy mama zachęcała malucha, żeby wszedł do morza i tam załatwił swoje potrzeby.
Podobne obrazki można zobaczyć na placach zabaw czy w parku. Jedna z pań opisała taką oto sytuację: - Bawią się dzieci, mamy gadają, nagle jedna wstaje, bierze dziecko pod ogrodzenie placyku, rozbiera do naga od pasa w dół, stawia twarzą w stronę bloku, który stoi obok placu zabaw i zaczyna namawiać go do siusia. A do tego, przepraszam, "tyka mu ptaszka", mówiąc "Siusiaj siusiaj", odwraca się do nas i mówi uśmiechnięta, że go odpieluchowuje... W końcu chłopiec robi siusiu... na placu zabaw na trawę... Jakoś to nie ten tego tak siusiać tam, gdzie bawią się dzieci. No i to całe rozbieranie... poczułam się nieswojo.
Wielu rodziców usprawiedliwia takie zachowanie brakiem lub zbyt małą liczbą toalet publicznych albo ich fatalnym stanem i wysokimi opłatami. - Gwarantuję, że jakby nadmorska mieścina wybudowała sanitariaty z prawdziwego zdarzenia, to ludzie z dziećmi po krzakach lub wydmach nie musieliby biegać. W Polsce jedna śmierdząca toaleta lub toi toi zazwyczaj obsługuje całą plażę i to 100 m od niej - stwierdziła pewna pani, a inna dodała: - Ostatnio prawie zwymiotowałam, jak weszłam z córką do toi toia przy placu zabaw! Nigdy więcej, wolę krzaki! Inna mama napisała z kolei: - Moja córka nienawidzi obcych toalet. Najgorsze miejsce pod chmurką jest i tak lepsze od najlepszej obcej toalety.
Na forach można znaleźć też takie wpisy: - Miałam taką sytuację nad morzem. Córka miała 4 lata. Był tylko jeden toi toi, zamknięty na kłódkę. Musiała siku. Byłyśmy na zewnątrz, była łąka. Obok łąki restauracja z dużymi oknami. Wysadziłam ją na siusiu na tej łące i wyszedł specjalnie kelner, krzycząc, że ludzie jedzą, a my tu takie rzeczy... Powiedziałam, żeby się bujał. Pies może się wysikać na łące, a dziecko to już nie?!
Co zrobić, kiedy dziecko chce siusiu w miejscu publicznym?
Na forach, oprócz opisów podobnych sytuacji, można znaleźć porady rodziców, co zrobić, kiedy dziecku zachce się siusiu. Jedna z mam proponuje, aby wozić ze sobą jednorazowy nocnik lub przenośną toaletę dla malucha. - Nie zajmuje dużo miejsca, składa się z plastikowej części, do której wkłada się plastikową torebkę - a kiedy dziecko się załatwi, związujemy woreczek i po kłopocie!
Siusianie dziecka na plaży i placu zabaw. Czy grozi za to mandat?
Wielu rodziców zastanawia się, czy za wysadzanie dziecka w miejscu publicznym, aby załatwiło swoje potrzeby, grozi mandat. Zapytaliśmy o to adwokat, Elizę Kunę: - Nie ma obecnie artykułu w kodeksie wykroczeń, na podstawie którego strażnicy mieliby podstawę do interwencji wobec rodzica, który w miejscu publicznym (park, plaża, plac zabaw, ulica, brama) "odsikuje" dziecko. Wykroczenie powstaje w chwili, gdy młodociany załatwiający potrzebę fizjologiczną ma ukończone 17 lat. Wówczas wobec niego można zastosować przepisy art. 140, 145 k.w. Zgodnie z tym pierwszym, kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany. Natomiast drugi przepis wskazuje: kto zanieczyszcza lub zaśmieca miejsca dostępne dla publiczności, a w szczególności drogę, ulicę, plac, ogród, trawnik lub zieleniec, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany.
A co z załatwianiem swoich potrzeb na wydmach? - W takiej sytuacji nie tylko samo to byłoby wykroczeniem, ale naruszenie ochrony brzegów wód morskich. Zgodnie ze stosownym przepisem, kto niszczy lub uszkadza urządzenia służące do ochrony brzegów wód morskich lub śródlądowych, a w szczególności wszelkie umocnienia lub roślinność ochronną, podlega karze grzywny do 1 000 zł albo karze nagany - wyjaśniła adwokat, a następnie dodała: - Przeciętne mandaty za tego rodzaju wykroczenia to najczęściej kwota 100 zł.
Zobacz wideo: Jak spakować dziecko na wakacje?
>>> Zobacz także:
Renata Przemyk o relacji z adoptowaną córką. "Zrobiła ze mnie innego człowieka"
Autor: Iza Dorf