Sarni stok
Do eksplozji doszło trzy lata temu. Pierwsze doniesienia mówiły o tym, że blok się zawalił, ale śledczy szybko ustalili, że powodem była eksplozja. Do wysadzenia będącego w budowie bloku, użyto specjalnie przygotowanych butli z gazem.
- Przed godziną czwartą nad ranem nastąpił potężny, wręcz nieziemski wybuch – relacjonował świadek zdarzenia.
- W chwili przybycia na miejsce zdarzenia strażacy w jednym z pomieszczeń piwnicznych ujawnili pożar śmieci, w obrębie którego ujawniono 11-kilogramową butlę z gazem – mówił pracujący na miejscu zdarzenia strażak.
W wyniku eksplozji nikt nie ucierpiał, a straty materialne oszacowano na 1 mln 200 tys. złotych.
Mieszkańcy Bielska-Białej żyli w strachu, bojąc się kolejnych ataków bombowych. Policja skierowała w rejon osiedla, na którym doszło do wybuchu, dodatkowe patrole. Śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa.
30-letni, bezrobotny student
Śledczy wpadli na trop 30-letniego, bezrobotnego studenta Mateusza H. Mężczyzna mieszkał w sąsiedztwie wysadzonego budynku.
- Udało się ustalić sprawcę tego przestępstwa. To młody człowiek, student jednego z uniwersytetów na Śląsku, który powołując się na pobudki o charakterze ekologicznym, dopuścił się podłożenia skonstruowanych przez siebie ładunków wybuchowych pod te budynki, co doprowadziło do eksplozji i ich zawalenia – mówił Tomasz Tadla z Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
Mateusz H. od ponad dwóch lat przebywa w areszcie. Prokuratura przedstawiła mężczyźnie aż dwadzieścia zarzutów. Są to m.in. wyłudzenie zasiłków z pomocy społecznej i spalenie maszyn budowlanych. Najpoważniejszy dotyczył wysadzenia budynku i próby wysadzenia dwóch kolejnych.
- Poziom absurdu, jaki z tej sprawy emanuje, po prostu powala na łopatki, zwala mnie z nóg. Tracę argumenty, ponieważ nie jestem w stanie zniżyć się do takiego poziomu argumentacyjnego. Jeżeli w tej sprawie zapadnie wyrok skazujący, w sprawie wysadzenia bloku wobec mojej osoby, to Polska na pewno nie będzie państwem praworządnym – przekonuje Mateusz H.
Według prokuratury, Mateusz H. swoje poczynania rozpoczął dziewięć lat temu od podpalenia dwóch koparek na budowach w okolicach wysadzonego bloku, gdzie zostawił wiadomość "Odejdźcie stąd! Zostawcie tę ziemię w spokoju! To pierwsze i ostatnie ostrzeżenie". Gdy to nie powstrzymało deweloperów, postanowił zorganizować zamach bombowy.
Skryty samotnik
Mateusz H. ukończył studia inżynierskie na kierunku ochrony środowiska, a następnie zaczął studiować prawo.
- Znam go od wielu lat. Myślę, że to osoba o charakterze introwertycznym. Raczej schowany, cichy, nie ma wielu znajomych. Typ mola książkowego, może nieco zagubionego w życiu. Był wychowywany bez ojca, co na pewno odbiło się silnym piętnem na jego charakterze – opowiada Michał Walczyński, kolega Mateusza H. I dodaje: - Człowiek, który siedzi sam w mieszkaniu, nie ma znajomych, może pasować do portretu eko-zamachowca, ale czy to wystarczy, żeby rzucić cień podejrzeń? Takich ludzi jak on w tym mieście możemy spotkać mnóstwo.
Po wysadzeniu bloku do lokalnych mediów i instytucji zaczęły przychodzić listy podpisane przez tajemniczą "Brygadę Wschód". Biegły sądowy, po analizie tych listów i porównaniu ich z zapiskami znalezionymi w mieszkaniu Mateusza H., ustalił, że to on jest ich autorem. W listach wzywał dewelopera do przerwania budowy, grożąc kolejnymi wybuchami.
- Ponadto biegły wskazuje, że autor listów cytuje teksty Adolfa Hitlera, co koresponduje z tym, że podczas przeszukań mieszkania podejrzanego znaleziono wydrukowane fragmenty „Mein Kampf” Adolfa Hitlera – zaznaczył prokurator.
- Jestem osobą interesującą się historią drugiej wojny światowej. Posiadałem w mieszkaniu książkę „Mein Kampf”. Nie miałem czasu nawet jej przeczytać, byłem ciekaw, jak to wygląda od drugiej strony. Jeśli historyk bada historię Trzeciej Rzeszy, to nie znaczy że popiera te poglądy – odpowiada Mateusz H.
Policjanci, robiący przeszukanie domu Mateusza H., znaleźli bardzo wiele zdjęć z różnych placów budowy i obserwacji wysadzonego bloku. Znaleziono też zdjęcia spalonych koparek, co pozwoliło śledczym oskarżyć mężczyznę o ich podpalenie. Biegły z zakresu informatyki ujawnił w historii wyszukiwania, że Mateusz H. szukał informacji o tym, jak skonstruować bombę.
- Nie mam z tym zdarzeniem nic wspólnego. To, że prokurator sobie coś wymyślił, bo nie zatrzymał prawdziwych sprawców, tylko wskazał mnie, nie jest powodem, żeby świecić oczami. Głęboko cenię sobie swoją prywatność i jej naruszanie w taki sposób w tej sprawie, uważam za nieuzasadnione i niedopuszczalne – przekonuje oskarżony. I dodaje: - Boję się wyroku skazującego. Dłużej tego nie wytrzymam, dlatego muszę wyjść z tego miejsca. Nie mogę być w więzieniu, ja tego nie zrobiłem. Wszystko ma jakieś swoje granice.
W Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej kilkanaście dni temu zapadł wyrok wobec Mateusza H. Sędzia uznał go winnym, wszystkich zarzucanych czynów i skazał na sześć i pół roku więzienia. Wyrok jest nieprawomocny.
Zobacz także:
- Po cesarskim cięciu wykrwawiła się na szpitalnym łóżku. Kto jest winny śmierci 38-latki?
- 14-letni chłopiec zgwałcił 5-latkę? "Bez ubrań, zakrwawiona, zapłakana wróciła do domu"
- 22-latka w ułamku sekundy straciła nogę. Czy można było zapobiec tragedii? "Muszę nauczyć się wszystkiego od nowa"
Autor: Katarzyna Lackowska
Źródło: Uwaga! TVN