"Może być tak, że tego uczucia w ogóle nie ma". Czy każde dziecko kocha swojego rodzica?

Co wpływa na nasze relacje z rodzicami?
Źródło: Dzień Dobry TVN
Dlaczego ludzie są toksyczni?
Dlaczego ludzie są toksyczni?
Miłość oczami dzieci - napisy
Miłość oczami dzieci - napisy
Miłość od pierwszego wejrzenia Kornelii i Marka
Miłość od pierwszego wejrzenia Kornelii i Marka
Kiedy kochamy zbyt mocno
Kiedy kochamy zbyt mocno
Czy znaleźli miłość w programie?
Czy znaleźli miłość w programie?
Czy pisać o sobie prawdę w aplikacjach randkowych?
Czy pisać o sobie prawdę w aplikacjach randkowych?
Miłość romantyczna jest szkodliwa?
Miłość romantyczna jest szkodliwa?
Miłość rośnie wokół nas
Miłość rośnie wokół nas
Sportowa miłość z "Big Brothera"
Sportowa miłość z "Big Brothera"
Miłość, która nie zna granic
Miłość, która nie zna granic
Miłość do siebie i muzyki
Miłość do siebie i muzyki
Dom pełen miłości
Dom pełen miłości
Jan Kasprowicz i historie jego miłości
Jan Kasprowicz i historie jego miłości
Miłość z „Hotelu Paradise”
Miłość z „Hotelu Paradise”
 Niezwykła historia miłości Kariny i Adam Baldychów
Niezwykła historia miłości Kariny i Adam Baldychów
Rodzice są czasem wielkim wsparciem, a niekiedy bardzo mocno krzywdzą swoje dziecko. Czy mimo trudnych doświadczeń można mieć z nimi dobre kontakty? Czy zawsze kochamy swoich rodziców? O tym porozmawialiśmy z Katarzyną Kucewicz, psycholożką i psychoterapeutką.  

Relacje z rodzicami. Co je kształtuje?

Katarzyna Oleksik, dziendobry.tvn.pl: Co wpływa na to, jakie mamy relacje z rodzicami, kiedy jesteśmy dorośli?

Katarzyna Kucewicz, psycholożka, psychoterapeutka: Decydują o tym dwie kwestie. Po pierwsze czy zwyczajnie lubimy swoich rodziców, czy mamy poczucie przyjaźni z nimi i wzajemnej troski. Czy mamy podobne poglądy, czy jesteśmy w stanie się dogadać w sprawie spornych. Po drugie znaczenie ma to, jak te relacje kształtowały się przez lata. Jeżeli byliśmy przez rodziców źle traktowani, musztrowani, oceniani, to możemy mieć do nich szereg pretensji, żal, a nawet odczuwać głębokie zranienie wymagające psychoterapii. Czasami krzywda jest w nas tak silnie zakorzeniona, że chociaż rodzic się zmienił i jest np. cudownym dziadkiem, w nas wciąż pobrzmiewają tamte historie z przeszłości i nie potrafimy się przełamać.

Jeśli podobnie patrzymy na świat, mamy podobne poglądy, to łatwiej nam jest zbudować taką nić porozumienia. Gdy bardzo się rozjeżdżamy, to czy możemy mieć dobry kontakt z rodzicami?

To jest kwestia prawidłowej komunikacji i wewnętrznej otwartości na różnice. Trzeba sobie zadać pytanie, czy naprawdę nam – w dorosłym życiu – zależy na tym, żeby rodzice się we wszystkim z nami zgadzali. Rodzice nie pełnią tej samej funkcji, co przyjaciele, z którymi pragniemy mieć w miarę podobną wizję świata.

Rodzice przynależą do innego pokolenia, ukształtowanego w duchu kompletnie odrębnej narracji. Jeśli obie strony potrafią uszanować swoje odrębności- relacje się układają. Gorzej, gdy żadna ze stron nie przyjmuje wzajemnych różnic i za wszelką cenę chce, żeby druga myślała i żyła tak samo. Wtedy dochodzi do spięć, zaczepek, strofowania.

Jak reagować na takie zaczepki i uciąć temat, żeby nie wywołać kłótni z rodzicem?

Wszystko zależy od tematu sporu. Generalnie najlepsze rozwiązanie to asertywne domknięcie tematu. Kiedy rodzic zaczyna przekonywać nas do czegoś, z czym się nie zgadzamy (na przykład, że powinniśmy mieć dzieci, choć nie chcemy), dobrze jest wyrazić w żołnierskich słowach swoje zdanie i zmienić temat na neutralny, nie ciągnąć sporu. Oczywiście, jak w przypadku każdego konfliktu ważne jest zaznaczenie granicy w sposób klarowny i poinformowanie rodzica o tym, jak się czujemy kiedy odzywa się do nas w określony sposób. Niektórzy rodzice słysząc konkretny, ale nie atakujący komunikat o charakterze "STOP" i biorą go do siebie.

Jak utrzymać dobre relacje z rodzicami?

Mówimy o idealnym świecie. Wydaje mi się, że rodzicom ciężko przyjąć, że ta druga strona może myśleć inaczej.

W ogóle ludziom często ciężko przyjąć, że ktoś może myśleć inaczej od nich. Zwykle staramy się przekonać kogoś do swojego zdania, pouczamy, wyjaśniamy, albo się złościmy, że nie podziela naszej wizji. Rodzice dodatkowo czują na sobie brzemię odpowiedzialności - nawet wobec dorosłego dziecka - mają przeświadczenie, że muszą pouczyć, tłumaczyć. Dużą sztuką jest spojrzeć na dziecko z myślą "pozwalam ci popełniać swoje decyzje, nie będę w to ingerować, nawet jak będzie mnie coś skręcać w środku". To jest w ogóle bardzo trudne. Nie jestem matką, ale często jako psycholog korci mnie, żeby coś doradzić koleżance, bo widzę np. że jest źle traktowana przez siostrę. Ale milczę, bo wyznaję zasadę, że jak ktoś nie prosi o doradztwo życiowe, to nie mam prawa się wtrącać.

W każdym razie kiedy rodzic ciągle udziela nam "złotych rad" i uczy "jak żyć", to warto nauczyć się podchodzić do tego z dystansem. Stawiać granice, ale też nie denerwować się, wyłuskiwać to, co przydatne, a reszty po prostu nie brać. Jako dzieci bierzemy do siebie wszystkie słowa rodziców, co bywa czasem raniące. Ale jako dorośli możemy już dokonywać świadomej selekcji.

Ale z drugiej strony – czy mamy udawać przed rodzicami? Nie mówić co myślimy, tylko dlatego, żeby nie doszło do awantury?

Dużo zależy od tego, co chcemy osiągnąć i jaką strategię przyjęliśmy w kontaktach z rodzicami. Jeśli chcemy spędzić z nimi miło czas, nie musimy opowiadać o swoich poglądach, jeśli wiemy, że ci ich nie podzielają lub nie pochwalają. Oczywiście powinniśmy być sobą w każdej sytuacji, ale część z nas – dla wygody – idzie na pewne ustępstwa, macha ręką. I to jest w jakimś stopniu zdrowe, chyba że rodzic w swoich komunikatach stosuje elementy przemocy. Wtedy rozumiem tych, którzy kontakty ograniczają albo ucinają.

Czy w ogóle musimy utrzymywać kontakt ze swoimi rodzicami, np. jeśli mamy do nich jakiś uraz?

Jeżeli czujemy, że rodzice wyrządzają nam emocjonalną krzywdę lub gdy staraliśmy się naprawić relacje z rodzicem, ale to nic nie dało, nie mamy obowiązku utrzymywać tych kontaktów na siłę. W mojej ocenie trzeba sobie zadać pytanie, czego potrzebujemy, co jest dla nas w tym momencie istotne. Całkowite zerwanie relacji, to ostateczność, to bardzo mocno odbija się na człowieku. Bardzo rzadko osoby, które nie mają kontaktu z rodzicami, czują ulgę. Ale czasem tak. Ograniczenie kontaktów, gdy rodzic jest na przykład przemocowy, to jedyny sposób, żeby zacząć normalnie żyć. Ludzie mają różne doświadczenia, różne historie. Łatwo jest kogoś nazwać "wyrodnym dzieckiem" nie znając głębokości jego krzywd.

Opieka nad rodzicem. Czy to obowiązek dziecka?

Czy dziecko jest coś dłużne rodzicowi? W zamian za opiekę, którą otrzymaliśmy jako dzieci, musimy się jakoś odwdzięczyć, np. zapewnić opiekę na stare lata?

Nie lubię myśleć w tych kategoriach, czy ktoś jest komuś coś winien. Sądzę, że wobec rodziców należy zachowywać się po ludzku i uczciwie, tak jakbyśmy sami chcieli być potraktowani. Życie bywa bardzo skomplikowane. Ludziom łatwo oceniać "o, ta oddała matkę do domu starów", "o ten to w ogóle ojca nie odwiedza". Nierzadko rezygnacja z całościowej opieki jest bardzo ciężką decyzją, ale jedyną możliwą.

W moim poczuciu to bardzo delikatna materia. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy oceniać moralnie decyzji moich pacjentów. Każdy ma prawo tak się opiekować rodzicami, jak czuje, jak potrafi, jak jest w stanie na danym moment.

Mam wrażenie, że czasem bierzemy na siebie opiekę nad rodzicem nie dlatego, że chcemy, ale z poczucia obowiązku. Bo tak trzeba, bo co ludzie sobie pomyślą.

Poczucie winy, poczucie odpowiedzialności to jest taki stan, któremu warto się przyjrzeć, bo może wynika z tego, że jest w nas jakaś złość na rodzica. Jeśli kieruje nami wyłącznie obowiązek, a nie troska, to warto zadać sobie pytanie, co za tą "odpowiedzialnością" za rodzica naprawdę stoi? Czemu to tak wygląda? Co się z nami dzieje, że tak alergicznie reagujemy?

Czasami, kiedy rodzice osiągają pewien wiek, ludzie zaczynają ich unikać, rozrzedzać spotkania . Fakt, że się starzeją, uświadamia im, że oni również podążają tą samą drogą. Ta perspektywa - przemijania - może być przytłaczająca i wymagać oswojenia.

Czy dzieci zawsze kochają swoich rodziców?

Czy miłość dziecka do rodzica jest zawsze? Czy złe doświadczenia, krzywda, którą nam wyrządził, mogą sprawić, że przestaniemy go kochać?

Większość z nas kocha rodziców bezwarunkowo, pomimo różnych krzywd. Nawet jeśli czujemy się bardzo zranieni, to gdzieś na dnie serca ta miłość wciąż się tli. Czasem zdarza się, że niektóre osoby mają w sobie bardzo skrajne uczucia. Z jednej strony odczuwają wielki żal, smutek, złość do rodzica, a z drugiej ogrom miłości. W tej sprzeczności nie ma nic dziwnego, bardzo często wynika ona z ambiwalentnych relacji z rodzicem na przestrzeni całego życia. Zdarza się, że nie potrafimy się od niego odciąć ani zbudować bliskiej relacji, oscylujemy gdzieś pomiędzy lub popadamy w jeden skrajności w drugą. Na szczęście z pomocą terapeuty możemy nad tym pracować, ułożyć na nowo uczucia i emocje, które mamy w stosunku do rodziców.

Oczywiście może być też tak, że tego uczucia w ogóle nie ma, ale wstydzimy się – sami przed sobą – do tego przyznać. Jesteśmy nauczeni, żeby nie mówić źle o rodzicach. Cała nasza kultura jest oparta na kulcie ojca, kulcie matki. Religia nakazuje nam "czcić ojca swego i matkę swoją". Z drugiej strony proszę zauważyć, ogromną popularnością cieszy się np. książką J. McCurdy "Cieszę się, że moja mama umarła". Autorka opisuje w niej relacje ze swoją przemocową matką. Dopiero po jej śmierci kobieta poczuła się wolna, mogła normalnie żyć. Fenomen tej książki w Polsce pokazuje, że takich osób jest znacznie więcej. Przyznanie, że nie kocha się swojego rodzica to złamanie wielkiego społecznego tabu.

Czy można być z rodzicami za blisko? Czy taka silna więź może niekorzystnie odbić się na innych relacjach, np. z partnerem?

Tak, oczywiście. Jeżeli mamy np. fuzyjną relację z rodzicami, czyli bardzo bliską, wręcz "zlaną", rodzice decydują za nas, ciągle pytamy ich o zdanie, nie funkcjonujemy bez ich pomocy (choć byśmy mogli), to może się to fatalnie odbić na naszym życiu i relacjach, bo partnerzy czują, jakby należeli do jakiegoś układu, którym steruje starszyzna.

Niektóre osoby z kolei od dziecka czują się zbyt odpowiedzialne za rodziców i z czasem zmieniają się w "rodziców swoich rodziców". Często się nimi nadmiarowo martwią, opiekują i jednocześnie zaniedbują własne dzieci, potrzeby, związek. Cierpią, ale lęk jest tak silny, że nie potrafią się zatrzymać.

Warto czasem przeanalizować i poukładać swoje kontakty z rodzicami. Czasem rozrzedzić kontakt, czasem ustanowić na nowo granice, czasem powiedzieć wprost o swoich potrzebach, a czasem zwrócić reflektor uwagi na swoje życie, a nie ciągle na życie rodziców.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości