Zaskakujący przypadek w szpitalu. "Zaczął mu zanikać kręgosłup w części szyjnej". Czy lekarze potrafili pomóc?

operacja
Do szpitala WUM trafili dwaj chłopcy z uszkodzeniem kręgosłupa
Źródło: Indeed/Getty Images
Na Oddział Neurochirurgii Dziecięcej, Dziecięcego Szpitala Klinicznego WUM trafiło dwóch małych pacjentów z uszkodzonym kręgosłupem. Jeden z chłopców jest ofiarą wypadku, u drugiego problemy spowodowała rutynowa operacja usunięcia migdałków. Czy dzieciom udało się pomóc?

Dalsza część tekstu znajduje się poniżej.

DD_20240106_Operacja_REP
Materiały biologiczne przyszłością medycyny?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Młodszy z chłopców - dwulatek - jest ofiarą wypadku samochodowego. Doszło u niego, jak powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową Mateusz Struś, do "tzw. dyslokacji czaszkowo-szyjnej, czyli przesunięcia powierzchni stawowych czaszki od kręgosłupa szyjnego w sposób istotny".

Drugi chłopiec ma 8 lat. Po usunięciu migdałków "po prostu zaczął mu zanikać kręgosłup w części szyjnej". U małego pacjenta rozwinął się tzw. zespół Grisela. Początkowo powoduje on stan zapalny mięśni przedkręgowych, który prowadzi do ich przykurczu i rozwinięcia procesu zapalnego w stawie szczytowo-obrotowym kręgosłupa oraz wtórnego podwichnięcia kręgu szczytowego i obrotowego.

Dwaj chłopcy z uszkodzonym kręgosłupem. Jak można im pomóc?

Mimo że to dwa różne przypadki, to obaj chłopcy wymagali ustabilizowania za pomocą tzw. kamizelek HALO. Mocuje się je z pomocą ślub do czaszki, z drugiego krańca jest przymocowana do kamizelki wyściełanej wełną merynosa, którą dziecko nosi na sobie. Całość jest leciutka, nie waży nawet kilograma. - Te kamizelki bardzo rzadko są stosowane u dzieci, preferujemy wzmocnienia i stabilizację wewnętrzną, żeby dziecko nie musiało nosić na sobie żadnych drutów, ale w tych przypadkach było to niemożliwe - tłumaczył w rozmowie z PAP lekarz.

Specjalista wyjaśnił, że czaszka i kręgosłup nie tyle są połączone, ile stykają się ze sobą za pomocą powierzchni stawowych, a pomiędzy nimi mieści się torebka stawowa. Nie jest ona jednak na tyle mocna, aby wytrzymać gwałtowne ruchy głową, po prostu utrzymuje te płaszczyzny w bliskości. Natomiast głowa trzyma się na kręgosłupie dzięki więzadłom i mięśniom szyi. - Przy czym u małych dzieci te mięśnie i więzadła są jeszcze bardzo słabe, a głowa, w porównaniu do reszty ciała, nieproporcjonalnie duża, stanowiąc jedną czwartą długości ich ciała, podczas gdy u dorosłych jest to jedna ósma - podkreślił Mateusz Struś. Lekarz dodał, że w przypadku młodszego chłopca "doszło do gwałtownego ruchu głowy ku przodowi, co spowodowało zerwanie tych wątłych więzadeł, które łączą głowę z szyją". Wyjaśnił, że takie urazy są praktycznie w stu procentach śmiertelne, tym samym chłopiec miał niebywałe szczęście "że w ogóle żyje, leczy się i rehabilituje".

Jak chirurdzy naprawią kręgosłupy chłopców?

Poza wspomnianą już kamizelką do ustabilizowania głów i kręgosłupów małych pacjentów lekarze wykorzystali fragmenty ich własnych kości - u jednego żebrowej, a u drugiego biodrowej. - Chodzi o to, żeby odtworzyć i umożliwić wytworzenie się zrostu kostnego w miejscu, gdzie został uszkodzony staw - tłumaczył specjalista i dodał, że czasem wykonują taki przeszczep, by odtworzyć trzony kręgosłupa.

- Takie połączenie u dzieci ma bardzo dobry potencjał do zrastania, ale niestety u jednego z chłopców nie udało się i kość zaczęła się rozpuszczać - powiedziała Mateusz Struś. Doszło do tego ponieważ w kości nie zdążyły się wytworzyć naczynia krwionośne, które by ją odżywiały, więc organizm postanowił się pozbyć obcego ciała. Staś, który przyszedł na kontrolę ze swoją mamą, okazał się bardzo energicznym chłopcem. - Mam wrażenie, że jest aż za bardzo energiczny, co niestety utrudnia naszą pracę. On robi wszystko, żeby dodawać nam wyzwań, żebyśmy się nie nudzili - wyznał Mateusz Struś. Chłopiec nosi kamizelkę od czerwca, co jakiś czas wykonywane są badania obrazowe, żeby sprawdzić, jak postępuje proces leczenia. We wrześniu nie wypadły one całkiem pomyślnie, ale lekarz ma nadzieję, że za jakieś dwa tygodnie wyniki będą już tak dobre, że będzie można ją zdjąć. - Taki przynajmniej mamy plan - podkreślił.

Przypadek młodszego chłopca jest dużo bardziej skomplikowany, ale jak podkreślają lekarze najważniejsze jest to, że dziecko będzie żyło. Struś przypomniał, że urazy kręgosłupa piersiowego czy lędźwiowego u dzieci nie są rzadkością. - Wystarczy upadek z huśtawki czy ze zjeżdżalni na pupę i może dojść do urazów o dramatycznych skutkach - powiedział.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości