Rosyjskie szkoły baletowe od lat owiane są tajemnicą. Jak wygląda nauka w nich? Przez co muszą przejść kobiety, by móc zatańczyć na deskach największych teatrów na świecie? O tym opowiada była uczennica jednej ze szkół, Olga Makeeva.
Kulisy rosyjskich szkół baletowych
Sylwia Wołoch, dziendobry.tvn.pl: Kiedy zaczęłaś tańczyć?
Olga Makeeva, była uczennica jednej ze szkół baletowych w Rosji: Miałam wtedy cztery lata. Balet to dla mnie codzienność i tak nieodłączna część życia, że wydaje mi się, że urodziłam się baletnicą. Jako dziecko przyprowadzono mnie do studia baletowego i tam zaczęłam tańczyć. Nie był to poziom profesjonalny – zwykłe studio baletowe. Później, gdy zauważyłam, że nadaję się do tego – jestem wysoka i mam typowo baletową sylwetkę oraz łatwość w zapamiętywaniu ruchów baletowych, mój trener powiedział mi, że mam potencjał i musimy spróbować pójść na pierwszy etap rekrutacji do prawdziwej szkoły baletowej.
Dostałam się, gdy miałam 12 lat. Na początku byłam pełna euforii, wszyscy wydawali się też być bardzo przyjaźni. Szybko okazało się, że to pozornie piękne, baletowe, lekkie życie, jest porównywalne do wojska.
Jak wyglądała konkurencja podczas zajęć?
Była bardzo silna. Znikała jednak, gdy wieczorem siadaliśmy wspólnie po zajęciach i potrzebowaliśmy uwagi czy troski, której nie otrzymywaliśmy od rodziców, bo prawie ich wtedy nie widywaliśmy. Staraliśmy się wtedy wspierać – jednak po powrocie na salę baletową znów konkurowaliśmy. Pamiętam przygotowywania do jednego z konkursów. Dostałam wtedy rolę w balecie. Robiąc piruet na próbie poczułam, że coś jest nie tak i poślizgnęłam się. Gdy zdjęłam puentę zobaczyłam, że ktoś wcisnął mi plastelinę między wkładkę a but. Nie wiem do dziś kto to zrobił, bo od przełożonych usłyszałam tylko, że trzeba uważać.
Dzień z życia baletnicy
Jacy byli nauczyciele i jak reagowali na to, co działo się między wami?
Nie wtrącali się w nasze sprzeczki. Jedna dziewczyna musiała udać się na leczenie psychiatryczne po tym, jak pewna nauczycielka się do niej przyczepiła. Zdarzało się, że sami denerwowali się na nas i wyżywali psychicznie, gdy ktoś np. nie mógł zapamiętać jakiegoś ruchu. Raz plecy jednej z moich koleżanek zostały poprawione tak mocno, że oderwano jej pieprzyk. Od razu po treningu, bo oczywiście musiała go najpierw dokończyć, pojechała do szpitala.
Uważam, że w takich szkołach powinien znajdować się psycholog. Czuliśmy zawsze ogromną presję ze strony wszystkich przełożonych. Pozwalali sobie na obrażanie nas, nazywanie np. grubymi krowami, gdy okazało się, że po ważeniu któraś z nas przybrała na wadze 100 gramów. Wynikało to głównie z tego, że chłopcy podnosząc i podrzucając nas nie mogli być przeciążeni, dlatego na mój wzrost 170 cm przypadała mi maksymalna waga 50 kg. Jej przekroczenie mogło wiązać się z wyrzuceniem ze szkoły.
Jak wygląda dzień z życia baletnicy w rosyjskiej szkole baletowej?
Mój dzień zaczynał się o 8, ważono nas rano, a o 8:30 zaczynały się zajęcia. Była to szkoła z internatem. Zajęcia baletowe przeplatały się z nauką normalnych przedmiotów, takich jak matematyka czy biologia. Uczyliśmy się też literatury, muzyki i różnego rodzaju tańca – narodowego, ludowego, a także historii baletu czy literatury muzycznej. Najważniejszy był oczywiście taniec klasyczny. Gdy obok nas na korytarzu przechodził nauczyciel, musieliśmy wstawać, nawet, jeżeli siedzieliśmy na ławce, robić rewerans i trwać w nim, póki profesor nie przeszła przez korytarz. Na śniadanie mieliśmy głównie wodę, herbatę i taki cienki chlebek, prawie bez kalorii lub owoce. Staraliśmy się nie jeść dużo rano, bo od razu po śniadaniu mieliśmy taniec klasyczny, w stroju w którym bardzo widoczny byłby taki najedzony brzuch.
Jedzenie dawali nam także rodzice, jednak gdy moja mama przywoziła mi kanapki lub słodycze to dziękowałam jej i potajemnie wyrzucałam je. Później zaczynały się zajęcia, które trwały do 18:00. Koło trzynastej mieliśmy obiad, na który składały się zupy, kurczak, kasze, ryż czy sałatki i soki, a przed 18:00 kolację. Po zajęciach, jakoś o 18:00 wracaliśmy do internatu, gdzie zazwyczaj sama dla siebie rozciągałam się i ćwiczyłam najtrudniejsze pozycje. Jakąś godzinę przed snem mieliśmy chwilę żeby porozmawiać, a o 21:30 musieliśmy już leżeć w łóżkach. Przed snem nauczycielka robiła obchód po pokojach, żeby sprawdzić, czy wszyscy śpią. Zdarzało się, że ktoś się wymknął do kolegi lub koleżanki, jednak jeżeli ktoś z pokoju to zauważył i zgłosił, można było zostać wyrzuconym ze szkoły.
Nie mogliśmy też sami chodzić na miasto, randki ani imprezy. Alkohol i papierosy były absolutnie zakazane. Aby opuścić szkołę przed ukończeniem 18 lat musieliśmy mieć zaświadczenie od jakiegoś profesora, że idziemy do lekarza czy sklepu, ponieważ wtedy to oni byli za nas odpowiedzialni.
Ile godzin dziennie ćwiczyłaś?
Około 6 godzin. W weekendy odbywały się zajęcia i próby dla tych, którzy dostawali role w konkursach. Nie było wtedy żadnych przedmiotów na zaliczenie, ale konkursy były bardzo ważne. Im więcej konkursów i nagród, tym większy autorytet wśród nauczycieli i szansa na otrzymanie pracy w teatrze. Konkursy i nagrody były dużym wyróżnieniem i pozwalały nam też na lepsze role. Moim największym marzeniem było wtedy skończyć szkołę, pracować w teatrze i być wiodącą solistką. Życie jednak zweryfikowało moje plany. Jeżeli ktoś nie chodził na próby, mógł odwiedzić wtedy rodziców lub rodzice mogli przyjechać do nas.
Jak traktowane były wasze ciała?
Jak maszyny. Nauczycielka jednego z przedmiotów tanecznych na zajęciach dotykała pleców każdego z nas. Jeżeli były spocone oznaczało to, że pracujemy dobrze. Jeżeli nie na tyle, na ile ona potrzebowała – to znaczyło, że się nie staramy. Gdy taka osoba zapytana, czy się starała, odpowiedziała, że tak, karą było wyrzucenie z tych konkretnych zajęć. Jeśli nie – profesor miała prawo do tego, żeby nas obrażać, ale mogliśmy zostać. Zajęć nie można było opuścić samemu nawet gdy prawie mdlałyśmy. Gdy miałyśmy okres i bolał nas brzuch, trzeba to było ukrywać. Gdy jedna dziewczyna odważyła się poprosić o posadzenie jej z tego powodu na ławce, kazano jej pokazać i udowodnić, że ma okres, a gdy nie chciała tego zrobić usłyszała, że jest grubą, leniwą świnią. Nasze ciała były maszynami, które powinny przez cały czas wykonywać zadanie, mimo bólu, zmęczenia i głodu, który był częsty, bo dziewczyny, z obawy przed przybraniem na wadze często wymiotowały zjadane posiłki.
Jak powinna wyglądać według szkolnych standardów idealna baletnica?
Na swój wzrost mieliśmy konkretną wagę, której nie mogliśmy przekroczyć. Nogi powinny być długie i oczywiście nie można mieć piersi. Piersi świadczyły o braku formy – maksymalny rozmiar to około 70A. U mnie z nimi nigdy nie było problemu, jednak jednej z moich koleżanek piersi urosły nagle, jakoś po wakacjach, do rozmiaru B lub C. Próbowała je obwiązywać przez cały rok bandażem, na który zakładała strój baletowy i nic nie było widać. Po zdaniu jednego z trudniejszych egzaminów z tańca narodowego, tak bardzo się ucieszyła, że spokojnie poszła do szatni się zbierać. Gdy zdejmowała w szatni bandaż, weszła nauczycielka. Kiedy zobaczyła jej piersi, dziewczyna natychmiast została wyrzucona. Wśród baletnic powszechne są też operacje zmniejszania piersi.
Tańczyłaś, spałaś, jeździłaś na konkursy. Jak zakończyła się twoja kariera?
W ciągu roku prawie nie było mnie w szkole. Nie chciało mi się siedzieć w szkole, więc jeździłam na konkursy, gdy tylko pojawiała się propozycja – trwały one nawet tydzień. Pewnego dnia, po powrocie z konkursu otrzymałam rolę wiodącej solistki w wyczekanym przeze mnie, wielkim spektaklu. Podczas występu, wykonując piruety byłam sama na scenie. Tak upadłam na kolano, że poczułam, że coś się popsuło. Od razu wstałam i dokończyłam cały występ, który trwał jeszcze godzinę. Mogłam chodzić, ale strasznie bolało. Sama pojechałam wtedy do szpitala. Gdy chirurg dowiedział się, że jestem baletnicą, powiedział, ze takich przypadków jak ja mają wiele. Usłyszałam, że jeżeli nie chcę skończyć jako osoba na wózku, muszę zrezygnować z profesjonalnego baletu. Wypisał mi nawet oświadczenie, które zakazywało ćwiczeń. Mogę zajmować się każdym sportem, ale nie tym.
Myślałam, że będę załamana, że moje największe marzenie nie zostanie spełnione. Dodatkowo, ktoś za kulisami nagrał mój upadek i był pokazywany w całej szkole. Byłam tak tym wszystkim zmęczona, że nie odczułam, że coś tracę. Bardzo się cieszę, że nie utrzymałam się w szkole długo, zaledwie kilka lat. Nawet nie byłam rozczarowana ani zasmucona faktem, że zostanę wyrzucona. Gdy powiedziano mi, że muszę zabrać dokumenty i nie mogę kontynuować kariery, poczułam ulgę. Po powrocie od lekarza zabrałam dokumenty i wróciłam do domu, poszłam do normalnej szkoły i zaczęłam uczyć się języków obcych. Odkryłam w sobie inny talent – teraz pracuję jako nauczycielka, bo posługuję się biegle pięcioma językami. Dokończyłam szkołę i w wieku 17 lat przeprowadziłam się do Polski. Sama nauczyłam się polskiego. Dzisiaj studiuję dziennikarstwo w Krakowie.
Jakie są twoje plany na przyszłość?
Gdy skończyłam karierę baletnicy zrozumiałam, że chciałabym uprawiać balet nadal, ale nie w taki sposób. Chcę stworzyć miejsce komfortowe dla wszystkich, które daje dobre warunki do ćwiczeń. Po zakończeniu szkoły przez dwa lata uczyłam w Rosji body baletu. Cieszył się ogromną popularnością – są to elementy fitness połączone z podstawowymi elementami baletu klasycznego, które każdy jest w stanie osiągnąć, każdy jest w stanie się tego nauczyć, choć wiele osób mylnie twierdzi, że nie jest to możliwe, jeżeli nie przyjdzie się do szkoły baletowej jako dziecko.
W tym momencie na studiach uczę się, jak wypromować body balet w Krakowie. Chcę otworzyć swoje studio i uczyć dziewczyny baletu w prosty i zrozumiały sposób tak, aby każda się tego nauczyła i nie musiała przechodzić przez to, co ja, czy inne osoby w szkole. Można nauczyć się tańca i czuć się dobrze w swoim ciele, bez żadnej presji.
Zobacz także:
- Izabella Łukomska-Pyżalska jest mamą 6 dzieci. Wreszcie znalazła czas na nową pasję: "Żałuję, że tak późno zaczęłam"
- Rzuciła mundur dla baletu. "Sprawność, którą mam teraz, to dla mnie największa wygrana"
- Droga na szczyt najlepszego baletmistrza na świecie. Roberto Bolle: "Taniec zdefiniował całe moje życie"
Autor: Sylwia Wołoch
Źródło zdjęcia głównego: Olga Makeeva/Archiwum prywatne