Ciężarna kobieta potrącona na przejściu. "Tak bardzo na nią czekałam, a nie mogłam jej nawet poznać"

Ciężarna kobieta potrącona na przejściu
Uwaga! TVN. Ciężarna kobieta potrącona na pasach
Uwaga! TVN. Ciężarna kobieta potrącona na pasach
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak zabezpieczyć bliskich na wypadek swojej śmierci?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?
Jak rozmawiać z dziećmi o umieraniu?
Losy dwóch par skrzyżowały się na sali operacyjnej
Losy dwóch par skrzyżowały się na sali operacyjnej
Dlaczego przeszczepy trzustki są tak skomplikowane?
Dlaczego przeszczepy trzustki są tak skomplikowane?
Wyjątkowe operacje serca płodu w łonie matki
Wyjątkowe operacje serca płodu w łonie matki
„Z całego serca chcę pomoc córce”
„Z całego serca chcę pomoc córce”
Życie po przeszczepie serca
Życie po przeszczepie serca
Pani Barbara została potrącona na przejściu dla pieszych. Nie była na nim sama. Na szczęście wózek z 3-letnim synkiem udało się w porę odepchnąć. I to nie wszystko. Kobieta była w szóstym miesiącu ciąży, nienarodzonej córki nie udało się uratować. Dziennikarze "Uwagi!" postanowili przyjrzeć się sprawie. Jakie były kulisy tragicznego wypadku?

Oczekiwanie na córkę

Pani Barbara i pan Krzysztof z niecierpliwością oczekiwali na narodziny córeczki. Jak przyznali, dziecko rozwijało się prawidłowo. Na badaniach USG rodzice słuchali bicia serduszka małej Marysi. W październikowy poranek szczęście i nadzieja pary zostały na zawsze odebrane. Mężczyzna przed 6 rano wyjechał do pracy, a ciężarna kobieta odprowadzała 3-letniego synka do przedszkola.

- Piesza kończyła już przechodzenie przez pasy. Miała przed sobą wózek. Doszło do potrącenia. Kobieta prawidłowo zareagowała, odepchnęła wózek z dzieckiem i je uratowała - mówi Robert Kamiński z Komendy Miejskiej Policji w Opolu.

- Kiedy zobaczyłam pojazd wjeżdżający na pasy, pomyślałam, że już nie ucieknę – opowiada pani Barbara. - Zadzwonił telefon, że Basia została potrącona. Najpierw pobiegłem zobaczyć, co z dzieckiem, potem do narzeczonej. Byłem spanikowany, nie mogłem zebrać myśli. Biegałem między dzieckiem a żoną. Ona pytała, co z Marysią – wspomina pan Krzysztof.

Kierowca nie zauważył pieszej

Sprawca wypadku próbował się usprawiedliwiać. - Kierowca tłumaczył, że nie zauważył pieszej, bo szyby jego samochodu były zaparowane. Okoliczność ta go nie usprawiedliwia. Każdy kierujący ma obowiązek zadbać o to, by mógł właściwie obserwować przedpole jazdy – mówi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Co więcej, świadkiem zdarzenia był kierowca busa, który zatrzymał się na przeciwległym pasie, by przepuścić przechodzącą na przejściu dla pieszych kobietę z dzieckiem. Mężczyzna przyznał, że drugi kierowca miał mnóstwo czasy, aby zareagować, zahamować, ominąć ich, albo nawet wjechać w niego na przeciwnym pasie. Ten nie podjął jednak żadnego działania.

Śmierć Marysi

W wyniku wypadku doszło do tragedii. Rodzice stracili córeczkę. - Największe przerażenie poczułam, jak zabrali mnie na USG. Lekarz odwrócił monitor ode mnie, poszedł po drugiego lekarza. Pan doktor powiedział, że zaszły pewne zmiany, ale potrzebna jest jeszcze konsultacja ginekologiczna. Zadzwoniłam do narzeczonego, że coś jest nie tak, bo lekarze nie chcą mi nic powiedzieć. O godz. 20 przyjechała pani ginekolog, która podczas badania powiedziała, że nie ma dla mnie dobrych informacji - wspomina pani Barbara.

- Poinformowali mnie, że będę wyciągać Marysię. Powiedziałam, że to dobrze, że już sobie poradzi. Wtedy w słuchawce nastała cisza, a potem usłyszałam, że sobie nie poradzi, bo Marysi już nie ma - mówi przez łzy Gabriela Lechowicz-Wierzbicka, babcia dziecka - Dziękuję bogu, że wnuk i córka żyją. Pchnęła wózek, zabrakło kilka centymetrów – dodaje kobieta.

Prokuratura nie postawiła jeszcze zarzutów. Czeka na wyniki badań histopatologicznych. - Biegły określa powody śmierci dziecka oraz to czy dziecko było zdolne do życia poza organizmem matki. To wyjaśni, czy mamy do czynienia z wypadkiem ze skutkiem śmiertelnym. Po uzyskaniu opinii biegłych zostaną przedstawione zarzuty – tłumaczy prok. Stanisław Bar.

- Nie mogłam jej nawet przytulić, złapać za rękę. Musiałam ją pochować, bo ktoś mnie nie widział na pasach. Tak bardzo na nią czekałam, a nie mogłam jej nawet poznać – ubolewa pani Barbara.

Cały reportaż oglądaj na stronie "Uwagi! TVN.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości