Rodzice skatowanego Mateuszka zostali skazani. 24-letnia Nikola G. otrzymała wyrok 8 lat więzienia, a 25-letni Oskar G. 2 lata pozbawienia wolności. Podczas procesu para nie przyznawała się do zarzucanych jej czynów. Czy wyrok jest prawomocny?
Dalsza część tekstu pod wideo:
Rodzice skatowanego Mateuszka skazani
W środę 23 kwietnia 2025 r. Sąd Okręgowy w Gorzowie Wielkopolskim wydał wyrok w sprawie 24-letniej Nikoli G., która miała znęcać się fizycznie nad swoim 22-dniowym synkiem oraz ojca dziecka, 25-letniego Oskara G. Skazano oboje rodziców. Kobieta otrzymała wyrok 8 lat pozbawienia wolności, a mężczyzna 2 lata. Wyrok nie jest prawomocny.
W akcie oskarżenia 24-letniej Nikoli G. zarzucono, że znęcała się fizycznie nad synem Mateuszem G. w ten sposób, że potrząsała nim, podrzucała, zasłaniała usta i uderzała w głowę, powodując obrażenia, które skutkowały śmiercią noworodka. 25-letniemu Oskarowi G. prokurator zarzucił narażenie syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ponieważ będąc świadkiem znęcania się nad nim przez matkę, nie reagował.
Ojciec dziecka twierdzi, że mierzy się z traumą
Podczas procesu zarówno matka, jak i ojciec dziecka nie przyznawali się do winy. Nikola G. podczas pierwszej rozprawy przyznała, że żałuje tego, co się stało i nie jest w stanie udzielać odpowiedzi na pytania.
- Nie przyznaję się do wszystkiego. Nie głodziłam synka i nie biłam go. Przyznaję się jedynie, że nim potrząsałam. 25 marca trzymałam go na rękach, kiedy przygotowywałam mleko. Robiłam to jedną ręką. Zaczął się prężyć i upadł mi na podłogę w sypialni, gdzie są panele. Nie wiem jak to się stało, że mi upadł. Podniosłam go i zaczęłam bujać, jak się uspokoił, to nakarmiłam i położyłam spać. Jak płakał, to starałam się go uspokoić, tylko jeden raz mi upadł. Dwa razy zdarzyło mi się zakryć mu usta, kiedy płakał. Kiedy syn mi upadł, nikomu o tym nie powiedziałam, bałam się. W szpitalu też o tym nie powiedziałam, bo bałam się, że powiedzą, że jestem złą matką - mówiła 24-latka w trakcie zeznań.
Ojciec zmarłego dziecka Oskar G. powiedział w sądzie, że po śmierci syna przeżył traumę i do tej pory się z nią zmaga.
- Syn płakał, jak był głodny. Czasem płakał nawet jak się najadł. Czasem żona podrzucała syna, żeby go uspokoić. Ja się nawet przeraziłem, jak to zobaczyłem. Powiedziałem jej, żeby tak nie robiła, bo bałem się, że może upaść. Ona powiedziała, że nic się nie stanie. Widziałem jeden raz, że zakryła mu usta jak płakał, ale nie zareagowałem na to. Dziecko było planowane i kochane. Nie przyszło mi do głowy, żeby żona mogła zrobić krzywdę naszemu synowi - zeznawał w czasie śledztwa.
Lekarzom nie udało się uratować chłopca
Akt oskarżenia w sprawie chłopca dotarł do sądu we wrześniu 2024 r. 22-dniowe dziecko trafiło do szpitala 27 marca 2024 r. w ciężkim stanie - miało obrażenia wewnętrzne i głowy. Lekarze ocenili, że mogły one być skutkiem przemocy i zawiadomili policję, która zatrzymała rodziców dziecka. Chłopczyka przewieziono do szpitala klinicznego w Poznaniu, gdzie zmarł 4 kwietnia.
Podczas trwania procesu matkę zmarłego noworodka umieszczono w areszcie, groziło jej dożywocie. Oskar G. odpowiadał z wolnej stopy - prokurator uchylił wobec niego areszt, otrzymał dozór policji i zakaz opuszczania kraju.
Zobacz także:
- Czy sprzątanie w niedzielę to grzech? Ksiądz mówi jasno
- Jezuita porzucił zakon dla ukochanej. "Nasza historia ma dać odwagę innym"
- Wielki Post - jak go przetrwać bez szkody dla zdrowia?
Autor: Aleksandra Matczuk
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: GettyImages/RUNSTUDIO