Mały Kamilek zmarł, bo nikt nie reagował? "Aż się prosiło, żeby ktoś z zewnątrz zajrzał do tej rodziny"

Uwaga! TVN: Ojczym skatował 8-letniego Kamila
Uwaga! TVN: Ojczym skatował 8-letniego Kamila
Uwaga! TVN: Sprawa skatowanego Kamila z Częstochowy.
Uwaga! TVN: Sprawa skatowanego Kamila z Częstochowy.
Nie żyje ośmioletni Kamil, który został skatowany przez ojczyma. Będzie zmiana zarzutów dla sprawcy
Nie żyje ośmioletni Kamil, który został skatowany przez ojczyma. Będzie zmiana zarzutów dla sprawcy
Mąż zgotował jej piekło, teraz trafił do więzienia
Mąż zgotował jej piekło, teraz trafił do więzienia
Jak chronić nasze dzieci przed przemocą?
Jak chronić nasze dzieci przed przemocą?
Jak reagować na przemoc?
Jak reagować na przemoc?
Mówimy głośno o cichej przemocy
Mówimy głośno o cichej przemocy
O sprawie ośmioletniego Kamila z Częstochowy mówi dziś cała Polska. Do tej sytuacji nigdy nie powinno dojść, zarówno w przypadku tego chłopca, jak i wielu innych dzieci, które spotyka podobny los. Na każdą przemoc powinniśmy reagować, bo system pomagania zaczyna się od nas. Jak sytuacja wygląda z perspektywy Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej? Do tragicznego wydarzenia odniósł się w rozmowie z Małgorzatą Goślińską z TVN24 przewodniczący Paweł Maczyński.

Nie żyje 8-letni Kamilek z Częstochowy

3 kwietnia Kamilek trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach z obrażeniami głowy, wielonarządowymi uszkodzeniami ciała, złamaniami obu rąk i nogi oraz rozległymi oparzeniami. Chłopiec został skatowany pod koniec marca, ale przez kilka dni nikt z domowników nie wezwał pomocy medycznej. Nie zareagowała także szkoła, do której uczęszczał chłopiec, choć nie był to jego pierwszy "nieszczęśliwy wypadek". Co więcej, rodzina 8-latka miała założoną Niebieską Kartę, nadzór kuratora sądowego, wsparcie pracownika socjalnego.

Kamil zmarł w szpitalu w poniedziałek, 8 maja, po 35 dniach pobytu na oddziale intensywnej opieki medycznej. Bezpośrednią przyczyną ustania funkcji życiowych była postępująca niewydolność wielonarządowa, do której doprowadziła "poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi".

O usiłowanie zabójstwa i znęcanie się nad dzieckiem podejrzany jest jego ojczym, a matka, ciotka i wuj - o nieudzielenie pomocy.

Pracownicy socjalni zgłaszali sprawę do sądu

Wstrząsające wydarzenie poruszyły społeczeństwem. Dziennikarka TVN24 Małgorzata Goślińska postanowiła dowiedzieć się, jak sytuacja wyglądała od strony pracowników socjalnych. O szczegóły zapytała Pawła Maczyńskiego – przewodniczącego Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej, starszego specjalistę pracy socjalnej w Ośrodku Pomocy Społecznej oraz organizacji pozarządowej, wieloletniego koordynatora procedury Niebieskie Karty i Zespołu ds. Rodziny.

Jak się okazuje, mimo że pracownicy socjalni nie stwierdzili w rodzinie Kamila przemocy fizycznej, zgłaszali sprawę do sądu. Przeczuwali bowiem, że dzieje się coś złego.

- Z mojej obserwacji wynika, że jak pracownik socjalny występuje do sądu rodzinnego o wgląd w sytuację rodziny lub o zabezpieczenie dzieci, to nawet jeśli czegoś nie nazwie wprost przemocą, to oznacza to, że w tej rodzinie dzieje się na tyle źle, że interwencja zewnętrzna jest potrzebna, a pracownikowi skończyły się narzędzia – powiedział Maczyński.

Niestety bardzo często sąd nie zadaje sobie trudu, by wezwać pracowników socjalnych i wysłuchać ich spostrzeżeń. Daje wiarę rodzicom i zamyka sprawę.

- Często odbijamy się od ściany, składając po wielokroć zawiadomienia dotyczące sytuacji danej rodziny. Nawet nie otrzymujemy informacji zwrotnej, co sąd w tym przypadku zrobił. (…) W polskim systemie pomocy dziecku krzywdzonemu nie funkcjonuje to, co jest najważniejsze, a nawet będzie z tym coraz gorzej. Niestety zmiany legislacyjne, które ostatnio zostały przyjęte przez parlament - mówię o ustawie o przeciwdziałaniu przemocy domowej - pod względem pracy interdyscyplinarnej idą wstecz – wyjaśnił.

Kto mógł pomóc?

Dwa tygodnie przed tragedią Kamil przyszedł do szkoły z rozciętą wargą i bolącą ręką. Opiekunowie mieli już wtedy kuratora, toczyło się trzecie postępowanie w sądzie rodzinnym wobec nich i druga procedura Niebieskiej Karty. Z kolei dzień po tragedii, matka przekazała wychowawczyni, że syn nie przyjdzie do szkoły, bo polał sobie twarz ciepłą herbatą. Przez kilka dni wychowawczyni dopytywała matkę SMS-owo, czy wszystko w porządku. Matka zapewniała, że tak. "Aż się prosiło, żeby ktoś z zewnątrz zajrzał do tej rodziny" – przekazał przewodniczący Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej. Kto mógł zareagować: nauczyciele, pedagog, sąsiedzi? Jako można było zapobiec tragedii?

Cały wywiad dostępny jest na stronie TVN24.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Nastazja Bloch

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: x-news

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana