Dziecko zmarło w nagrzanym samochodzie. Matka usłyszała zarzut

Matka usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Co jej grozi?
Dziecko w nagrzanym samochodzie
Źródło: Karl Tapales/Getty Images
Kobieta, która w Szczecinie zostawiła swoje 1,5 roczne dziecko w nagrzanym samochodzie na kilka godzin usłyszała zarzut. Chłopiec zmarł. Przesłuchanie kobiety było możliwe dopiero po dwóch tygodniach od tego tragicznego zdarzenia.

Zarzut dla matki

38-latka została przesłuchana dopiero po dwóch tygodniach od śmierci swojego dziecka. Jest w bardzo złym stanie psychicznym i nadal przebywa na oddziale psychiatrycznym.

— Zgromadzony w tej sprawie materiał dowodowy dał podstawy do sformułowania i przedstawienia zarzutu matce dziecka. Kobieta usłyszała zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka poprzez pozostawienie go w zamkniętym samochodzie na kilka godzin, co doprowadziło do niewydolności krążeniowo-oddechowej w wyniku udaru cieplnego - powiedziała w rozmowie z Onetem prok. Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

I dodała:

— Obecnie postępowanie jest na etapie oczekiwania na końcową opinię sądowo-lekarską z przeprowadzonej przez biegłych sekcji zwłok dziecka oraz opinię sądowo-psychiatryczną podejrzanej. Po uzyskaniu tych opinii zostaną przez prokuratora podjęte dalsze decyzje.

Treść wyjaśnieni 38-latki nie została podana do wiadomości. Za nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka kobiecie grozi od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.

Śmierć dziecka w nagrzanym samochodzie

22 czerwca w Szczecinie na osiedlu Pogodno rozegrał się dramat. Jak relacjonowali świadkowie, kobieta przyjechała pod żłobek, jednak zamiast odprowadzić dziecko do żłobka poszła od razu do pracy. Budynek jej firmy znajdował się niedaleko placówki.

- Być może miała jakieś problemy. Może w pracy coś się wydarzyło. Trudno to zrozumieć, ale tu chyba zawiniło zabieganie. Nikt tu nie wierzy, że zrobiła to celowo. To dobra kobieta. Wszyscy w okolicy widzieli, że z wielką miłością traktowała te dzieci - powiedziała w rozmowie z Onetem kobieta, która pracuje w okolicy.

Kiedy po pracy zjawiła się w żłobku dowiedziała się, że tego dnia rano nie przyprowadziła chłopca. Kobieta poszła do samochodu i tam zobaczyła swoje dziecko

- Tego krzyku nie zapomnę do końca życia. To był wrzask rozpaczy. Powtarzała w kółko "co ja zrobiłam, moje dziecko" relacjonowali świadkowie.

Reanimacja trwała godzinę, nie udało się uratować dziecka. Postępowanie prokuratury prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości