Oliwia Ścierczak o udziale w "True Love"
Justyna Piąsta, dziendobry.tvn.pl: Przez innych uczestników programu byłaś określana mianem "mamacita". Troszczyłaś się o grupę, byłaś pomocna, potrafiłaś wysłuchać. Często myślałaś najpierw o innych, a na końcu o sobie. Jesteś też taka w prawdziwym życiu?
Oliwia Ścierczak, zwyciężczyni "True Love": Tak, właśnie taka jestem na co dzień. Taka swojska dziewczyna. W programie chciałam trochę wszystkim dogodzić, żeby czuli się dobrze, domowo. Czasami zapominałam o sobie i o swoim szczęściu. Dopiero pod koniec programu postanowiłam zawalczyć o siebie.
Miałaś trzy dłuższe relacje - z Kubą, Maksymem i Marcinem. Co najbardziej ceniłaś w każdym z tych chłopaków?
Jeśli chodzi o Kubę, to można powiedzieć, że to była taka moja "pierwsza miłość" w programie. Kuba bardzo mnie zauroczył swoim intelektem. Nasza relacja była oparta na rozmowach, mieliśmy wiele wspólnych tematów, zainteresowań. Podobała mi się jego mądrość życiowa i racjonalne podejście. Fizyczność też mnie pociągała, bo jest bardzo przystojnym mężczyzną, ale jednak to intelekt był ważniejszy. W kwestii Maksa, to najbardziej ceniłam jego romantyczność, opiekuńczość i bezinteresowność. On swoją kobietę adoruje i szanuje. Był też bardzo rodzinny. Natomiast Marcin zauroczył mnie swoją osobą. Tym, jaki był. Po prostu to poczułam. Z moich trzech partnerów, to właśnie na widok Marcina moje serce szybciej biło.
Maksym był bardzo czuły i romantyczny. Organizował dla ciebie randki-niespodzianki. Zależało mu na tobie. Jednak pokazał też swoją drugą twarz. Zdarzało się, że był o ciebie bardzo zazdrosny. Jak to odbierałaś?
Maksym naprawdę potrafi nosić kobietę na rękach, dosłownie i w przenośni. Tam róż nie mieliśmy, ale były kokosy, więc przynosił mi kokosy. Początki były piękne i romantyczne. Dopiero później zaczęłam zauważać, że on jest bardzo zazdrosny. Np. kiedy rozmawiam z Przemkiem, to Maks za wszelką cenę chciał nas rozdzielić. Mówił, że jesteśmy razem, że nie mogę rozmawiać z Przemkiem. Mimo wszystko jest bardzo porządnym facetem, po prostu musi sobie pewne sprawy poukładać, to m.in. zazdrość i imprezy z alkoholem.
Emocjonującym momentem w programie był powrót Marcina i wątek jego rywalizacji z Maksymem o twoje serce. Jak się czułaś sytuacji, kiedy każdy z panów oczekiwał, że wybierzesz właśnie jego.
Nikt nie zrozumie tego, co ja wtedy przeżyłam. Było mi dobrze w relacji z Maksymem, ale nagle do programu wrócił Marcin, z którym miałam wspólną przeszłość. Łączyła nas przyjaźń. Było mi trudno, byłam rozdarta. Nie chciałam nikogo zranić. Kiedy Marcin odpadł z programu, ja wylałam za nim morze łez. Gdy wrócił, to w pewnym sensie zburzył mój spokój i zamieszał mi w głowie. Przez to w Internecie pojawiła się masa negatywnych komentarzy na mój temat. Zarzucano mi, że "nie potrafię się decydować". A ja trochę poczułam się takim pionkiem w grze, misiem pluszowym, którego chce jeden albo drugi mężczyzna. Niestety, łatka dziewczyny, która według niektórych wybrała nieodpowiedniego chłopaka, mi została. Gdybym wybrała Maksa, to też część osób byłaby niezadowolona. Nie da się wszystkim dogodzić.
"True Love". Związek Oliwii i Marcina
W jednym z odcinków Marcin wyznał ci miłość. Powiedział też, że widzi cię jako żonę i matkę swoich dzieci. Potraktowałaś te słowa na poważnie? A może sądziłaś, że trochę się pospieszył z takimi deklaracjami?
Zdecydowanie się pospieszył. Myślę, że dużą rolę odegrał tutaj alkohol. Powiedział to za szybko i przyznał się do tego Edycie (prowadzącej show - przyp. red.). On, niestety, tego nie pamiętał. Ja takiej deklaracji nie mogłam mu złożyć. Po prostu się cieszyłam, że wrócił do programu.
Ostatecznie zostałaś partnerką Marcina i doszliście razem do finału. Jak wspominasz ten moment, gdy okazało się, wygraliście?
To był najbardziej emocjonujący moment w programie. Poczułam wielkie szczęście i satysfakcję, bo udowodniliśmy, że nasze uczucie jest prawdziwe. Mimo że mieliśmy bardzo mało czasu, to nasza relacja była intensywna i udało nam się stworzyć coś pięknego.
Czy wasz związek przetrwał?
Wróciliśmy do Polski i zaczęliśmy się spotykać. Żyliśmy na odległość. On w Zabrzu, ja w Poznaniu. Mieliśmy kontakt przez cały czas, ciągle wisieliśmy na telefonie, pisaliśmy do siebie, dzwoniliśmy. Niestety, później pojawiły się kłopoty. Marcin miał problem z kolanem i nie mógł tego psychicznie i fizycznie ogarnąć, dlatego najłatwiejszą drogą było sięgnięcie po alkohol. Dla mnie to była sprawa pierwszorzędna, żeby tego w naszym życiu nie było. Po alkoholu pojawiał się drugi Marcin. Ja tego doświadczyłam nie raz i nie dwa. Byłam w nim zakochana, ale musiałam zawalczyć o siebie i o swoją godność.
Często się kłóciliście?
Bardzo. Słowa, które po alkoholu padały z jego ust, były bolesne. Myślałam, że będę tą dziewczyną, która zmieni jego życie. Kiedy człowiek się sparzy raz i drugi, to potem nie chce już wchodzić do tej samej rzeki. Im bardziej nasze kłótnie stawały się agresywne, tym bardziej uważałam, że zasługuję na spokój. Myślałam, że będzie całkowicie inaczej, ale nie wyszło. Na szczęście miałam wsparcie przyjaciół i rodziny. To oni przemówili mi do rozsądku, bo jednak zakochana osoba nie widzi pewnych rzeczy.
Dużo czasu potrzebowałaś, żeby zamknąć ten rozdział w swoim życiu?
Długo żałowałam, że nam się nie udało. Miałam myśli, żeby spróbować jeszcze raz i dać temu szansę. Jednak później, niestety, przypominałam sobie te złe momenty. Mam nadzieję, że jeszcze spotkam odpowiednią osobę, w której się zakocham i wreszcie będę naprawdę szczęśliwa.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Robert Motyka w poruszającej rozmowie z Dorotą Wellman. "Tomuś, chyba my umieramy"
- Polska modelka najlepszą absolwentką Columbia University. "Wygłosi mowę pożegnalną w imieniu studentów"
- Maturalne stylizacje Roksany Węgiel. Irena Kamińska-Radomska: "Chętnie doradziłabym, jak należy się ubrać"
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Player.pl, materiały prasowe